02 stycznia

„Dziewczynka w Krainie Przeklętych”, czyli klątwa, dziecko i demon



Manga to moja literacka i graficzna terra incognita, którą i chciałabym poznać bliżej, i trochę się boję. W efekcie zbyt rzadko po nią sięgam. W tym przypadku było inaczej. Okładka „Dziewczynki w Krainie Przeklętych. Siúil A Rún” autorstwa Nagabe dosłownie do mnie przemówiła. Dzieci grzebały dzielnie w pojemniku z przypinkami, magnesami, podkładkami. Ja wpatrywałam się w magiczny wizerunek małej dziewczynki w śnieżnobiałej sukience / koszuli nocnej, za którą podążał mroczny, odziany w czerń potwór przywodzący na myśl najbardziej przerażające horrory w romantycznym entourage'u. Nic więc dziwnego, że książka powędrowała z nami do domu i okazała się jedynym z najciekawszych łupów z tegorocznego Festiwalu Komiksu w Łodzi.





„Dziewczynka w Krainie Przeklętych” to mroczna, klimatyczna baśń fantasy o odmienności, samotności i odrzuceniu, o wykluczeniu ze społeczności tylko na podstawie podejrzenia. Z drugiej strony to także afirmacja przyjaźni, zwykłej troski, która umożliwia przetrwanie w nieprzyjaznym świecie. To wreszcie kameralny zapis niezwykłej relacji pomiędzy małym, porzuconym przez niemal wszystkich dzieckiem, Sivą, a Mistrzem - przeklętym, potworem, który okazuje się nad wyraz ludzki.
„Dziewczynka w Krainie Przeklętych. Siúil A Rún” Nagabe

Jak w klasycznej baśni świat przedstawiony osadzony został na dychotomii pomiędzy dobrem a złem, podziale wynikającym z mitologicznych jego podwalin. Kraina Przeklętych i Kraina Błogosławionych istnieją jako konsekwencja pradawnych wyborów, sporów i historii. Granica pomiędzy nimi jest jednak płynna, klątwa wdziera się coraz głębiej w pozornie jasny świat ludzi. I choć teoretycznie nie ma możliwości, by krainy te współistniały w pokoju, historia Sivy i Mistrza dowodzi, że wcale nie jest to takie oczywiste. To, co złe, co powinno przerażać, okazuje się kryć w sobie dobro. Ci, którzy niby sytuują się po tej jasnej stronie, często kierują się moralnie wątpliwymi motywacjami bądź ślepo wykonują rozkazy. W obu tych miejscach istnieją jednak ludzie / istoty myślące i mające etyczne wątpliwości.
„Dziewczynka w Krainie Przeklętych. Siúil A Rún” Nagabe

W warstwie narracyjnej mangi dzieje się przy tym naprawdę niewiele, nie ma tutaj wartkiej akcji. W pierwszym tomie fabuła została ledwie zarysowana. Druga część nie przynosi prawie żadnych odpowiedzi, pojawiają się za to nowe pytania, zagadki. Czytelnik znajduje się w świecie, który samodzielnie, podążając za drobnymi, ukrytymi tu i ówdzie tropami, musi zrozumieć. I przez cały czas ma wrażenie, że część wiedzy, którą dysponuje Mistrz i inni bohaterowie, pozostaje dla niego niedostępna, że interpretacja wydarzeń może okazać się błędna.
„Dziewczynka w Krainie Przeklętych. Siúil A Rún” Nagabe

Wyjątkowość tej pozycji kryje się w psychologii postaci, w przedstawieniu pełnej niezwykłej czułości, prawdziwego oddania relacji pomiędzy Sivą i Mistrzem. Rozbraja nieporadność opiekuna, jego starania, by dziewczynka jak najmniej odczuwała swą fatalną sytuację. Próby stworzenia zwykłego domu, w którym jest bezpiecznie, pachnie szarlotka, na śniadanie jada się jajka, a popijanie herbatki z perfekcyjnie ubranym demonem należy do codziennego rytuału, charakteryzują się ciepłem i humorem. Gdy jednak trzeba stanąć w obronie dziecka, przeklęty nie waha się użyć wszelkich środków. A ochrona Sivy to niełatwe zadanie, gdyż grożą jej zarówno ludzie, jak i wyklęci. Słowem, Siva nigdzie nie jest bezpieczna.

Z drugiej strony wzrusza bezsilność Mistrza, jego wątpliwości, rozważania, jak się zachować, ile może wyjawić Sivie, ile prawdy dziecko jest w stanie udźwignąć. Cały koncept „Dziewczynki w Krainie Przeklętych” zasadza się bowiem na niedopowiedzeniu budującym atmosferę tajemnicy, grozy.

„Dziewczynka w Krainie Przeklętych. Siúil A Rún” Nagabe

Siva przez cały czas pozostaje przy tym zwykłym dzieckiem - ciekawym świata, odrobinę naiwnym, niezmanierowanym, ślepo wierzącym w zapewnienia Mistrza, czasami nieodpowiedzialnym, lekkomyślnym, a przede wszystkim ufnym. Przez oba tomy sugerowana jest wyjątkowość Sivy, czytelnik niestety tylko może się domyślać jej istoty, specjalnej roli, jaką przyjdzie odegrać dziewczynce w całej tej historii. W tej chwili możemy być tylko pewni jednego - dziecko stanowi cenną zdobycz dla wszystkich stron.

„Dziewczynka w Krainie Przeklętych. Siúil A Rún” Nagabe

Stylistycznie bliżej tej pozycji do zachodnich komiksów niż do typowej mangi. Podtytuł (nadtytuł) odsyła czytelnika do tradycyjnej irlandzkiej pieśni Siúil A Rún, jednak na tym etapie trudno jednoznacznie zinterpretować ten trop. Za to wyraźnie widać zarówno w warstwie fabularnej, jak i graficznej nawiązania stylistyczne do największych mistrzów grozy czy XIX-wiecznych powieści gotyckich.

„Dziewczynka w Krainie Przeklętych. Siúil A Rún” Nagabe

Mroczna, trochę smutna kreska, przypominająca raczej szkicowe ilustracje stylizowane na stare ryciny niż typowe mangowe kadry, oddaje klimat opowieści. Czarno-biały świat odpowiada ostremu podziałowi na dobro i zło. Tutaj istnieje bowiem biały bóg i czarny bóg, a każdy rządzi własną krainą. W cieniu wypełniającym większość stron z kolei kryją się demony i zło, również to pochodzące z jasnej strony.

Wzrok przyciągają charakterystyczne, świetnie narysowane postaci. Mistrz - humanoidalny czarny kozioł w niezwykle wysmakowanym równie czarnym jak jego sierść stroju, Siva, której niewinność odzwierciedla nawet biel jej sukienki. Żołnierze w mundurach przywodzących na myśl średniowiecze, babcia, której wzrok mówi wszystko.

Jedyny drobny mankament stanowi tło. Jego schematyczność, brak szczegółów nie rażą, za to dobrze współtworzą aurę tajemniczości, grozy. Niestety, czasami po prostu postaci giną w cieniu, trudno je dostrzec w czerni. Wszystko zlewa się w jedną wielką ciemną plamę. Być może to zamierzony efekt, jednak trochę utrudniał lekturę.

„Dziewczynka w Krainie Przeklętych. Siúil A Rún” Nagabe


Każdy z tomów kończy się dość mglistą zapowiedzią tego, co wydarzy się w następnym. Akcja nagle zostaje zawieszona w kluczowym momencie, gdy już już wydaje nam się, że zbliżamy się do rozwiązania jakiejś zagadki. Proste w sumie cliffhangery w tym przypadku naprawdę działają, wzmagają czytelniczą ciekawość. Jak ja wieczorem po powrocie z festiwalu żałowałam, że nie skusiłam się od razu na drugi tom ;-)
„Dziewczynka w Krainie Przeklętych. Siúil A Rún” Nagabe

„Dziewczynka w Krainie Przeklętych” to manga niezwykła, wciągająca, urzekająca i intrygująca już od okładki. Znajdziemy w niej wszystko to, czym powinna się charakteryzować porządna opowieść grozy: tajemniczą klątwę, niedopowiedzenia, zantagonizowany świat, pradawne legendy, mity i wierzenia. Atmosfera strachu została jednak świetnie przełamana przez ciepłe, pełne humoru obrazy zwykłego życia i interakcji pomiędzy Mistrzem a Sivą.

To także pozycja, która pozostawia u odbiorcy wielki czytelniczy niedosyt w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Chce się więcej, tu i już. Niestety, na trzeci tom trzeba czekać.

Historia zachwyciła również jedenastolatkę, która (podkreślam) bardzo lubi się bać. Pierwszy tom przeczytała ze zwykłej ciekawości (i bez wiedzy matki) przed snem, co sama określiła jako błąd, drugi - już w pełni świadomie - rankiem. Teraz - tak jak ja - czeka z niecierpliwością na trzeci. Będę jednak szczera - to pozycja dla nieco starszych nastolatków i dorosłych.

DZIEWCZYNKA W KRAINIE PRZEKLĘTYCH. SIÚIL A RÚN. TOM I i TOM II
Tekst i ilustracje: Nagabe
Tłumaczenie: Paulina Ślusarczyk-Bryła
Wydawnictwo: Studio JG
Data wydania: 2017 (T. I i T. II)
Oprawa: twarda
Liczba stron: 178
Format/forma: mangowe midi
Sugerowany wiek: 12+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2017 Mamobab czyta