„Rekiny”, czyli okładka ma znaczenie

25 lutego

„Rekiny”, czyli okładka ma znaczenie


„Rekiny”, które narysowała i powycinała Alicja Grobelka, byłyby świetną pozycją, gdyby zostały wydane na nieco grubszym papierze, z twardą okładką. Ba, gdyby wydawca zdecydował się na formę w całości sztywną, kartonową, moim zachwytom nie byłoby końca. Niestety, mimo że książka trafiła w raczej już poważne ręce, gnie się na wszystkie strony. Jak gazetka, od której raczej nikt nie oczekuje trwałości. Wolę nie myśleć, jak wyglądałaby po kontakcie z młodszymi czytelnikami, dla których przecież została stworzona.

„Rekiny” Alicja Grobelka, Wydawnictwo Warstwy
Alicja Grobelka proponuje odbiorcy ciekawe połączenie picturebooka, pop-upu i rozkładanki w jednym. To przestrzenna książka-zabawka, zabawny, nieco abstrakcyjny sposób na bliższe poznanie budzących grozę morskich drapieżników. Dodatkowy bonus stanowią nietuzinkowe grafiki wykonane za pomocą czerwonych i niebieskich kropek, znanych z książek 3D. Pożyczyłam okulary z innej pozycji i potwierdzam. Na kilku stronach przestrzenny efekt udało się uzyskać całkiem przyzwoicie.

„Rekiny” Alicja Grobelka, Wydawnictwo Warstwy


Autorka przygotowała jedenaście odrealnionych, umownych, nieco szkicowych sylwetek poszczególnych gatunków rekinów. Spotkamy tu między innymi żarłacza tygrysiego, głowomłota pospolitego, rekina polarnego i ostronosego. Podglądamy je i na indywidualnych portretach, i wśród innych mieszkańców oceanów. Podziwiamy kształty i wielkości, uświadamiamy sobie proporcje. 

„Rekiny” Alicja Grobelka, Wydawnictwo Warstwy

„Rekiny” Alicja Grobelka, Wydawnictwo Warstwy

Tak ciekawa, nieoczywista forma pobudza wyobraźnię. Mali czytelnicy mogą tu pływać w oceanie wraz z wielkimi bestiami (wspomniany efekt 3D), zajrzeć do wnętrza rekina, by odnaleźć w nim ostatni jego posiłek. Dzięki wycinankom można również pokusić się o stworzenie własnego gatunku. Nie ma tu konkretów, nie ma żadnych naukowych danych. To czysta zabawa dla najmłodszych, dobre uzupełnienie innych, bardziej naukowych pozycji  o rekinach i naprawdę ciekawa inspiracja do własnych twórczych działań. Nie bez powodu projekt książki został wyróżniony w międzynarodowym konkursie na projekt ilustrowanej książki dla dzieci organizowanym przez wydawnictwo Dwie Siostry „Jasnowidze”.


„Rekiny” Alicja Grobelka, Wydawnictwo Warstwy

Podziwiam formę i świetny pomysł. Mali miłośnicy rekinów powinni być w pełni usatysfakcjonowani tym nietypowym spotkaniem z władcami oceanów. Rozczarowuje tylko ten papier, tylko ta okładka.

A spragnieni konkretnej wiedzy, naukowych faktów i twardych danych mogą sięgnąć po komiks „Rekiny. Najlepsi myśliwi w przyrodzie” autorstwa Joego Flooda, o którym pisałam niedawno na blogu. W „Rekinach” Alicji Grobelki rządzi bowiem wyobraźnia, króluje zabawa.


REKINY
Treść i ilustracje: Alicja Grobelka
Wydawnictwo: Warstwy
Data wydania: 2019
Liczba stron: 25
Okładka: miękka
Format/forma: picturebook, rozkładanka, pop-up
Sugerowany wiek: 3+


„Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”, czyli marzyciel z bławatnego sklepu

13 lutego

„Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”, czyli marzyciel z bławatnego sklepu

„Nie wiem, skąd w dzieciństwie dochodzimy do pewnych obrazów o rozstrzygającym dla nas znaczeniu. Grają one rolę tych nitek w roztworze, dookoła których krystalizuje się dla nas sens świata. Do tych obrazów należy jeszcze u mnie obraz dziecka niesionego przez ojca przez przestrzenie ogromnej nocy, rozmawiającego z ciemnością. (…) Takie obrazy stanowią program, statuują żelazny kapitał ducha, dany nam bardzo wcześnie w formie przeczuć i na wpół świadomych doznań. (…) wyznaczają artystom granice ich twórczości.”¹ - pisał w liście do Witkacego Bruno Schulz. Ten obraz wykorzystały również autorki książki obrazkowej „Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”, onirycznej biografii autora „Sklepów cynamonowych” stworzonej z myślą o młodszych odbiorcach.


„Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”, Nadia Terranova, Ofra Amit, Wydawnictwo Format


Bez wątpienia to piękna książka. Nadia Terranova odpowiedzialna za tekst i Ofra Amit, twórczyni niesamowitych ilustracji, stworzyły wielowarstwową, nasyconą symboliką opowieść, która wgniata w fotel. Co więcej, autorki dokonały niemożliwego - udało im się na zaledwie kilku stronach oddać klimat Schulzowskich opowiadań i grafik - pełnych znaczeń, pięter interpretacyjnych, po których porusza się czytelnik i w zależności od swojej wiedzy i doświadczenia szuka sensów. Wykorzystały do tego najbardziej charakterystyczne dla prozy Schulza tropy, trochę je upraszczając, sygnalizując jedynie ich ważność. Oprócz wspomnianej już kluczowej postaci ojca - demiurga, który zamieszkuje świat snu, pojawia się między innymi jego antagonistka - służąca Adela, niestrudzona obrończyni świata materii, dosłowności, tego, co rzeczywiste, namacalne. Bruno lawiruje pomiędzy jednym i drugim poziomem.


„Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”, Nadia Terranova, Ofra Amit, Wydawnictwo Format



Autorki nie dodają zbędnych treści, uzupełniają jedynie opowieść o tragiczne losy Brunona Schulza z czasów wojny. Historia dzieciństwa pisarza utkana została z tego, co znajdziemy w jego twórczości. I tekst, i obrazy nawiązują zarówno klimatem, jak i treścią do wszystkich dzieł artysty, nawet do grafik z „Xięgi bałwochwalczej”. Jedyne, z czego oczyszczono przekaz ze względu na wiek odbiorcy, to erotyka. Jest niewinna zmysłowość, ale brakuje jej seksualnego podtekstu.  

„Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”, Nadia Terranova, Ofra Amit, Wydawnictwo Format


Dialog z oryginalnymi pracami Schulza odbywa się nie tylko w warstwie treści, tropów, znaków. Przenika on również samą strukturę tekstu i obrazu. Zarówno pisarka, jak i ilustratorka z wyczuciem wykorzystują poetykę snu, zacierają granice pomiędzy rzeczywistym i symbolicznym, realnym i zmitologizowanym. To opowieść o nieustannym przeobrażaniu się, tworzeniu, o plastyczności materii. Mały Bruno obserwuje zatapianie się ojca w kolejnych wcieleniach, jego bycie w niebyciu dla świata. Fascynuje go szczególnie postać ojca-ptaka, wolnego, funkcjonującego w przestrzeni bez ograniczeń. Bycie takim, jak ojciec, to marzenie chłopca. Niestety, lot uniemożliwia jego zbyt duża głowa, jeden z symboli obcości, inności, niedopasowania do świata. Tytuł sugeruje jednak, że bohaterowi w końcu się udało. Przewrotnie, metaforycznie. Ci, którzy już znają biografię Schulza, mogą się domyślić dlaczego.
„Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”, Nadia Terranova, Ofra Amit, Wydawnictwo Format


Jeszcze większe wrażenie niż tekst wywierają ilustracje Ofry Amit. Przygaszone, ziemiste kolory, sepia kojarzą się z zakurzonym sklepem bławatnym, z odrealnionym światem, w którym forma to rzecz umowna. W tym przykurzeniu, zaduchu skrywa się jednak lekkość - surrealistyczny lot, oraz radość symbolizowana przez przedstawione nieco teatralnie kolejne przeobrażenia ojca. Te pozytywne elementy znikają definitywnie wraz z ostatecznym zaginięciem Jakuba Schulza. Zostaje tylko pustka, mrok i powracający wciąż refren „DAREMNIE. BEZ POWODZENIA. NA PRÓŻNO.” Kończy się dzieciństwo. Obrazy wypełniają cienie i budzące grozę oficerki, zaczyna się droga ku śmierci Brunona, ku destrukcji pewnego świata.

„Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”, Nadia Terranova, Ofra Amit, Wydawnictwo Format


Dodatkowym nośnikiem znaczeń wykorzystywanym w książce jest także typografia. Niektóre treści podkreślane są poprzez zmianę wielkości czcionki, użycie wersalików. Innym razem litery układają się w kolejne obrazy lub części składowe głównej ilustracji. Każdy element jest istotny, nawet brak wyklejki, nawet wyjątkowo gruba, tekturowa okładka.


„Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”, Nadia Terranova, Ofra Amit, Wydawnictwo Format



Opowieścią rządzi tu niedopowiedzenie, które czytelnik może rozwijać w sposób zależny od swojej wiedzy i o historii, i o samym Schulzu, i o jego twórczości. Nawet śmierć nie została nazwana wprost, to zniknięcie, tajemnica, zawieszenie. Lubię ten klimat, sprzyja on refleksji, zadumie, umożliwia całkowite zanurzenie się w historii, prywatny, intymny lot obok ojca i syna. Niestety, wiele faktów (choćby kwestia nazistów, Zagłady i samej śmierci Schulza) i jeszcze więcej symboli, znaków może być nieczytelna i nieoczywista dla młodszych odbiorców. Z tego też powodu sugerowany przez wydawcę wiek potencjalnych czytelników  (9+) wydaje mi się trochę zbyt niski, by w pełni docenić lekturę. Owszem, można potraktować tę opowieść jako poetycką, pełną tragizmu historię  pewnego chłopca, traktat o poczuciu obcości i odmienności. Tak po prostu. Bez pełnego biograficznego kontekstu. Nie traci ona przy tym na pięknie, na jakości, ale mam wrażenie, że można coś utracić, a te niedostępne poziomy sensów są zbyt wartościowe, by było warto. Lepiej chwilę poczekać. 

Dodatkowy problem dotknął nas już wielokrotnie. Prozaiczny. Intrygująca postać, tajemnicza, zagadkowa. Ciekawa forma. Chcesz wiedzieć więcej, pragniesz zrozumieć głębiej, poznać twórczość i odbijasz się. Jesteś o te kilka lat za młody, by przetrawić choćby „Sklepy cynamonowe”. Powtórzę więc - lepiej chwilę poczekać. Te dwa, trzy lata.

Mnie samą „Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać” zachwycił. Dorosłym i nastoletnim wielbicielom prozy Schulza, ludziom, których fascynuje ta pełna sprzeczności postać bez żadnej wątpliwości bardzo polecam. A ja po raz kolejny lecę zanurzyć się w „Księdze listów”, dzięki której odkryłam Brunona Schulza - człowieka, który próbował nauczyć się latać. 

„Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”, Nadia Terranova, Ofra Amit, Wydawnictwo Format



1. Bruno Schulz, Księga listów, Wydawnictwo Literackie, 1975, s. 63


BRUNO. CHŁOPIEC, KTÓRY NAUCZYŁ SIĘ LATAĆ
Tekst: Nadia Terranova
Ilustracje: Ofra Amit
Tłumaczenie: Joanna Wajs
Wydawnictwo: Format
Data wydania: 2016
Liczba stron: 44
Oprawa: kartonowa
Format/forma: picturebook
Sugerowany wiek: według wydawcy 9+, w przypadku dolnej granicy Mamobab ma wątpliwości, górnej brak



„Pippi się wprowadza i inne komiksy”, czyli klasyka dziecięcej anarchii

03 lutego

„Pippi się wprowadza i inne komiksy”, czyli klasyka dziecięcej anarchii

Bohaterki tej książki chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Rudowłosa buntowniczka z zawadiackimi warkoczykami już od ponad siedemdziesięciu lat z właściwym sobie wdziękiem burzy skostniałe reguły rządzące światem - bawi dzieci, hurtowo daje prztyczki w nos dorosłym. Oto ona, Pippi Pończoszanka, tym razem w wersji komiksowej w sam raz dla najmłodszych, czyli niewielki tomik „Pippi się wprowadza i inne komiksy” według scenariusza Astrid Lindgren i z ilustracjami Ingrid Vang Nyman.

„Pippi się wprowadza i inne komiksy” scenariusz Astrid Lindgren, ilustracje Ingrid Vang Nyman, Zakamarki

Nie będę recenzować treści. Nie będę analizować scenariusza. To ponadczasowa klasyka, która nadal się broni i, co mówię z przykrością, wciąż trafnie punktuje absurdy naszej dorosłej rzeczywistości.  Pippi, małoletnia anarchistka, ustala własne reguły, kwestionuje bzdurne ograniczenia, piętnuje bezduszność i okrucieństwo wobec słabszych i względem zwierząt. Od dziecka kupuję bez reszty jej sposób postrzegania otoczenia, jej dziecięcą logikę, taką trochę na opak z punktu widzenia sztywnej dojrzałości.

„Pippi się wprowadza i inne komiksy” scenariusz Astrid Lindgren, ilustracje Ingrid Vang Nyman, Zakamarki

Pierwotnie komiksy o Pippi były publikowane od 1957 do 1959 roku w piśmie dla dzieci Klumpe Dumpe. Scenariusze do każdego z nich osobiście przygotowywała sama Astrid Lindgren. W każdej z opowieści wyraźnie widać prasowy rodowód. Krótkie, dynamiczne, jednowątkowe historyjki mogą funkcjonować niezależnie, każda z nich opisuje jedno wydarzenie, koncentruje się na jednej psocie. To proste, zamknięte na czterech planszach całości, z których zrozumieniem nie będą miały problemu nawet młodsze dzieci, także te, które jeszcze nie są w stanie się skupić na bardziej złożonej, beletrystycznej, oryginalnej wersji. Tutaj znajdą samą esencję, to, co w danej historii najbardziej istotne.

„Pippi się wprowadza i inne komiksy” scenariusz Astrid Lindgren, ilustracje Ingrid Vang Nyman, Zakamarki

Warto przy tym podkreślić, że komiksowe przygody w większości przypadków odpowiadają tym, pochodzącym z klasycznej, książkowej wersji. W tym tomie zgodnie z tytułem Pippi wprowadzi się do Willi Śmiesznotki i pozna Annikę i Tommy'ego, będzie poszukiwała rzeczy, pobawi się w berka z policjantami, pójdzie do szkoły, do cyrku, na zakupy i na jarmark oraz na wycieczkę, zmierzy się z Silnym Adolfem, wymierzy sprawiedliwość dręczycielom zwierząt oraz zostanie rozbitkiem. W sprzedaży dostępny jest również drugi tom „Pippi zawsze sobie poradzi i inne komiksy”, na trzecią, ostatnią część polscy czytelnicy muszą jeszcze trochę poczekać. 

„Pippi się wprowadza i inne komiksy” scenariusz Astrid Lindgren, ilustracje Ingrid Vang Nyman, Zakamarki

Warstwa graficzna trochę trąci myszką, co w tym wypadku na pewno nie jest jej wadą. Wręcz przeciwnie - ten sznyt retro, odrobina uroczej patyny po prostu wzrusza. Uwielbiam te stroje z innej epoki, przypominają mi wizerunki dzieci ze starych elementarzy. Prosta kreska, ograniczone do najważniejszych z punktu widzenia fabuły elementów tło, wyraziste, pozbawione niuansów kolory przywodzą na myśl stare kreskówki. Czytelne, przyjazne w odbiorze nie przytłaczają,  nie generują nadmiaru bodźców. Co więcej, wyrazista czcionka i drukowane litery sprawiają, że komiksowe przygody Pippi dobrze się sprawdzą jako jedna z pierwszych samodzielnych lektur.


„Pippi się wprowadza i inne komiksy” scenariusz Astrid Lindgren, ilustracje Ingrid Vang Nyman, Zakamarki


Pippi zmieniła dziecięcą literaturę na zawsze. Mimo upływu lat jej przygody nadal zaskakują świeżością, bawią kolejne pokolenia, a rodzicom przypominają, że ich córki i synowie trochę inaczej patrzą na świat, że reguły dorosłych z dziecięcej perspektywy nie zawsze mają sens. Warto spojrzeć na życie oczami dziecka, odnaleźć w sobie jakieś resztki buntowniczki z opadającą, niesforną pończochą, założyć puszkę na głowę i bawić się w środek nocy.  Komiksowa, uproszczona wersja historii Pippi to świetny początek przyjaźni z tą niepowtarzalną bohaterką.


PIPPI SIĘ WPROWADZA I INNE KOMIKSY
Scenariusz: Astrid Lindgren
Rysunki: Ingrid Vang Nyman
Tłumaczenie: Anna Węgleńska
Wydawnictwo: Zakamarki
Data wydania: 2015
Oprawa: twarda
Liczba stron: 60
Format / forma: klasyczny komiks
Sugerowany wiek: 3+

Copyright © 2017 Mamobab czyta