„Dyktator”, czyli gdy świat składa się tylko z kwadratów

30 grudnia

„Dyktator”, czyli gdy świat składa się tylko z kwadratów


„Dyktator” Ximo Abadia, Wydawnictwo Format, zaangażowany picturebook nie tylko dla dzieci


Pewnego dnia rodzi się dziecko. Frank (to znaczące nawiązanie) mu na imię. Chłopiec ciemnowłosy, drobny jak zapałka i zafiksowany na punkcie kwadratów. W jego wizji świata mogły istnieć tylko one, w jego otoczeniu nie było miejsca na trójkąty, koła i prostokąty. Bo tak. Oto punkt wyjścia doskonałej książki obrazkowej o wszystko mówiącym tytule „Dyktator”, którą słowem i grafiką opowiedział hiszpański (to również ważne) twórca Ximo Abadia

„Dyktator” Ximo Abadia, Wydawnictwo Format, zaangażowany picturebook nie tylko dla dzieci


Jak już pewnie się domyśliliście, historia inspirowana jest postacią generała Franco, ale tak naprawdę nie ma to znaczenia. Autorowi udało się nadać tej opowieści symboliczny, uniwersalny wydźwięk, co podkreśla również polska wersja tytułu (w oryginalnej i anglojęzycznej pojawia się imię). Postać tego konkretnego Franka to uosobienie wszystkich tyranów tego świata. Tych, którzy byli, tych, którzy żyją dziś i tych, którzy dopiero się narodzą. 

„Dyktator” Ximo Abadia, Wydawnictwo Format, zaangażowany picturebook nie tylko dla dzieci

Symbole, znaki, które wykorzystuje Abadia, i w warstwie słownej, i w obrazie, są proste jak budowa cepa, nieprzeładowane, minimalistyczne. Dzięki temu jak ten cep młócą mózg odbiorcy doskonale, mocno, trafiają w czuły punkt. Pokazanie istoty dyktatury, jej przyczyn i - co uderzyło mnie najbardziej - jej efektów na zaledwie kilkunastu stronach, w tylko kilkunastu zdaniach i grafikach to naprawdę mistrzowska umiejętność. 


„Dyktator” Ximo Abadia, Wydawnictwo Format, zaangażowany picturebook nie tylko dla dzieci


Co więcej, dzięki tej prostocie przekaz zrozumieją nie tylko starsi, dojrzali odbiorcy. Mimo obrazkowej formy nie jest to pozycja dla maluchów, ale już ciekawe świata i zadające multum pytań o to, co się dzieje i w Polsce, i na świecie, siedmiolatki nie będą miały problemów ani z interpretacją przedstawionej w książce historii, ani z jej oceną. A jeśli nawet? Cóż, to książka, która stanowi doskonały punkt wyjścia do rozmowy, do dyskusji, impuls do przemyślenia pewnych spraw, a przede wszystkim do uważniejszego przyglądania się światu. Potencjalni dyktatorzy nie przylatują do nas z kosmosu, żyją dookoła nas, spotykamy ich w szkole i na podwórku, w pracy, a może i w domu. Tylko splot okoliczności, czasami przypadek decydują, czy dyktatorskie zapędy w pełni się rozwiną. 

„Dyktator” Ximo Abadia, Wydawnictwo Format, zaangażowany picturebook nie tylko dla dzieci


„Dyktator” Ximo Abadia, Wydawnictwo Format, zaangażowany picturebook nie tylko dla dzieci

Geometryczne metafory znajdują swoje odbicie w równie zgeometryzowanym obrazie. Abadia wykorzystuje proste kształty, linie, figury, symetrię i kontrast. Multiplikuje, powiela, przetwarza. Efekt momentami uzyskuje wręcz wstrząsający. Spójrzcie choćby na rozkładówkę, na której przedstawiono tysiące ludzi, którzy poszli do ziemi. Tysiące nienormatywnych, zakazanych postaci zobrazowanych w formie wykluczonych ze społeczeństwa trójkątów, kół i prostokątów. Zakopanych. Za każdym razem, gdy na nią patrzę, mam dreszcze. Przejmujące.
Podobne wrażenie wywiera na mnie przedstawienie dyktatora jako bawiącego się chłopca, przez całe życie niedojrzałego i okrutnego do końca, aż zabrała go śmierć.  

„Dyktator” Ximo Abadia, Wydawnictwo Format, zaangażowany picturebook nie tylko dla dzieci

„Dyktator” Ximo Abadia, Wydawnictwo Format, zaangażowany picturebook nie tylko dla dzieci

Kompleksy, lęk przed tym, czego nie znamy, przekonanie o własnej nieomylności i jeden cel - świat urządzony na własną modłę - to to, czym żywi się dyktatura. Każda. Zawsze. Zastraszanie, eliminowanie inności, strach i zniewolenie to środki, by utrzymać się u władzy. W tej książce jednak jest coś więcej, moment, w którym dyktator odchodzi. Nie ma go i już. Czy na pewno? Zostają bowiem ludzie, część z nich jednak tkwi w stanie zbiorowej amnezji. W tym kontekście opowieść ta może być odczytana jako przestroga, jako przypomnienie tego, co chciałoby się ze wstydu lub ze strachu przed odpowiedzialnością gdzieś głęboko zakopać.  

Tak się nie da. Jeśli chcemy żyć w świecie pełnym kwadratów, prostokątów, kół i trójkątów, ciekawym, rozwijającym, różnorodnym i tolerancyjnym, musimy być czujni. Mówić, pamiętać. Niestety, wolność to krucha idea, delikatna wartość. Trzeba o nią dbać, gdyż bez niej nie ma nic. Im wcześniej zaczniemy mówić o tym dzieciom, tym lepiej. Wspólna lektura „Dyktatora” to dobry, mocny i poruszający początek. 


DYKTATOR
Tekst i lustracje: Ximo Abadia
Tłumaczenie: Tomasz Pindel
Wydawnictwo: Format
Data wydania: 2020
Oprawa: twarda
Liczba stron: 56
Format / forma: klasyczny A4
Sugerowany wiek: 7+ (według wydawcy 5+)

 „O kolędach. Gawęda”, czyli pastorałki dogłębnie objaśnione

16 grudnia

„O kolędach. Gawęda”, czyli pastorałki dogłębnie objaśnione

„O kolędach. Gawęda” Emilia Kiereś, Marianna Oklejak, Wydawnictwo Kropka, świąteczna opowieść o pastorałkach nie tylko dla dzieci

Wszyscy mają to cudo. Mam i ja. Wszyscy się zachwycają. Zachwycam się i ja, gdyż duet autorski Emilii Kiereś (tekst) i Marianny Oklejak (ilustracje) biorący na warsztat temat z pogranicza kultury, folkloru, literatury i siłą rzeczy religii gwarantuje, że powstanie rzecz co najmniej ciekawa. I tak właśnie jest. „O kolędach. Gawęda” to książka niby skierowana do dzieci, dużo w niej miłej ckliwości, ale polecam ją każdemu. I wierzącym, i ateistom, i agnostykom. I tym muzykalnym, którzy nie wyobrażają sobie wigilijnej wieczerzy bez rodzinnego śpiewania pastorałek, i tym, którzy wolą posłuchać wykonania innych, i tym, którzy w święta mają kolęd już serdecznie dość. Ci ostatni być może odkryją w nich coś nowego, coś, co umyka i spojrzą na niekiedy zbyt już osłuchane wersy trochę bardziej przyjaznym okiem.

„O kolędach. Gawęda” Emilia Kiereś, Marianna Oklejak, Wydawnictwo Kropka, świąteczna opowieść o pastorałkach nie tylko dla dzieci

Dwadzieścia omówionych w książce kolęd w większości każdy z nas lepiej lub gorzej zna. Niektóre potrafimy zanucić, w przypadku innych po prostu kojarzymy albo tekst, albo melodię, albo i jedno i drugie. Nie ma przecież możliwości, by przedświąteczny czas przetrwać bez wybrzmiewającej gdzieś w tle „Cichej nocy” czy „Lulajże, Jezuniu”. 

„O kolędach. Gawęda” Emilia Kiereś, Marianna Oklejak, Wydawnictwo Kropka, świąteczna opowieść o pastorałkach nie tylko dla dzieci

Książka, jak każdy przyzwoity leksykon, ma bardzo przejrzysty układ. Z jednej strony to całkiem sensowny śpiewnik, każdej pieśni towarzyszy zapis nutowy uwzględniający gitarowe chwyty. Gratka dla miłośników domowego muzykowania. Następnie znajduje się pełny tekst pieśni ze słowniczkiem wyjaśniającym trudniejsze wyrazy, archaizmy. Na końcu to, co najlepsze, czyli barwna opowieść o każdej pastorałce. 


„O kolędach. Gawęda” Emilia Kiereś, Marianna Oklejak, Wydawnictwo Kropka, świąteczna opowieść o pastorałkach nie tylko dla dzieci


Krok po kroku, słowo po słowie autorka pokazuje, jak można zinterpretować opowieść, jak ją odczytać, który klucz interpretacyjny najlepiej odda jej przekaz. Emilia Kiereś sięga do historii, folkloru, uważnie przygląda się i samemu tekstowi, i jego genezie, i wreszcie światu, w którym dana pastorałka powstała. Tropi symbole, wyjaśnia archaizmy, przytacza anegdoty, odkrywa nieznane, tłumaczy pozorne nieścisłości (na przykład nasze rodzime gatunki zwierząt w stajence / grocie w zupełnie innej szerokości geograficznej). A że ze swadą umie barwnie i zajmująco analizować nawet najbardziej klasyczne teksty udowodniła przecież już w swoich komentarzach do „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza. Tym razem również nie zawodzi. Uwielbiam wykopane przez nią ciekawostki, te smaczki. Miód na serce człowieka, który zawsze chce wiedzieć więcej. Wyobraźcie sobie, że autorka w tekst o kolędach wplotła nawet opowieść o naszych rodzimych gatunkach ptaków czy składzie góralskiej kapeli.

„O kolędach. Gawęda” Emilia Kiereś, Marianna Oklejak, Wydawnictwo Kropka, świąteczna opowieść o pastorałkach nie tylko dla dzieci

„O kolędach. Gawęda” Emilia Kiereś, Marianna Oklejak, Wydawnictwo Kropka, świąteczna opowieść o pastorałkach nie tylko dla dzieci

Tekst nie jest zwykłym wykładem, to opowieść, zgodnie z tytułem gawęda, w której autorka zwraca się do czytelnika. Stosuje prosty, bezpośredni i jednocześnie pełen czułości język dostosowany do małego odbiorcy, a przede wszystkim za pomocą pięknej, plastycznej polszczyzny kreuje niesamowite światy (o tak, każda kolęda to inna przestrzeń, inne emocje), tworzy magiczną atmosferę świąt. I choć czasami wydawałoby się, że słodyczy jest odrobinę zbyt wiele, nie czułam się upupiona, nie miałam wrażenia przesytu. Ot, taki temat, abstrahując od religijnego kontekstu po prostu narodziny dziecka.  

„O kolędach. Gawęda” Emilia Kiereś, Marianna Oklejak, Wydawnictwo Kropka, świąteczna opowieść o pastorałkach nie tylko dla dzieci

Mocny wydźwięk religijny owszem się pojawia, co nie dziwi, wręcz przeciwnie - byłabym zaskoczona, gdyby go nie było. Z punktu widzenia osób wierzących Bóg się przecież rodzi, to czas, gdy dzieje się cud. Trochę się obawiałam, czy moje racjonalne do bólu podejście do rzeczywistości nie sprawi, że odbiję się od tego typu tematyki. Okazuje się jednak, że naprawdę dobrą przeciwwagę stanowi równie silna podbudowa historyczna i kulturowa - ciekawa, wciągająca, pełna faktów. To po prostu spojrzenie na tradycję w nieco inny sposób. Tak ja podeszłam do tematu i dałam radę.  

„O kolędach. Gawęda” Emilia Kiereś, Marianna Oklejak, Wydawnictwo Kropka, świąteczna opowieść o pastorałkach nie tylko dla dzieci

„O kolędach. Gawęda” Emilia Kiereś, Marianna Oklejak, Wydawnictwo Kropka, świąteczna opowieść o pastorałkach nie tylko dla dzieci

Marianna Oklejak, autorka pełnych energii, bajecznie kolorowych i przede wszystkich ciepłych ilustracji, także wielokrotnie pokazała, że potrafi ożywić dawne ludowe motywy, tradycji nadać współczesny rys. Uwielbiam jej „Cuda wianki. Polski folklor dla młodszych i starszych”,  o których pisałam na blogu. W kolędowych gawędach artystka równie wyśmienicie bawi się formą, sięga po wycinanki, z szacunkiem przekształca na folkową modłę religijne symbole, klasyczną chrześcijańską ikonosferę. A przy tym nie boi się wprowadzić do obrazów odrobiny przewrotności, ciepłego humoru i takiej rodzinnej swojskości. Pokładający się tu i ówdzie na kartach książki pastuszkowie są przeuroczy. 

„O kolędach. Gawęda” Emilia Kiereś, Marianna Oklejak, Wydawnictwo Kropka, świąteczna opowieść o pastorałkach nie tylko dla dzieci

„O kolędach. Gawęda” Emilia Kiereś, Marianna Oklejak, Wydawnictwo Kropka, świąteczna opowieść o pastorałkach nie tylko dla dzieci

Kolędy towarzyszą i wierzącym, i niewierzącym od zawsze, od pierwszych świąt w ich życiu. W domu, w pracy, w szkole, nawet w sklepie. Czy tego chcemy, czy nie. Czasami męczą, czasami powodują, że ciepło nam na sercu. Często jednak nie zastanawiamy się, o czym tak naprawdę opowiadają, jaki świat pokazują. Niektórym towarzyszą emocje, przywołują one bowiem pewien szczególny świąteczny, rodzinny klimat. Z reguły jednak po prostu je śpiewamy lub stanowią zwykłe dźwiękowe tło. Nie poświęcamy im głębszej refleksji, bo i nie taka jest ich rola. Warto się jednak zatrzymać i odkryć coś nowego w czymś, co znamy od lat.

I to albumowe wydanie. Sprawcie sobie w tym roku rodzinny gwiazdkowy prezent, który będzie towarzyszył wam przez lata.  

O KOLĘDACH. GAWĘDA
Tekst: Emilia Kiereś
Ilustracje: Marianna Oklejak
Wydawnictwo: Kropka
Data wydania: 2020
Oprawa: twarda
Liczba stron: 128
Format / forma: piękny album
Sugerowany wiek: 6-100, dla każdego, dla rodziny

 „Wilczek”, czyli 13 grudnia 1981 roku według Wiktora

15 grudnia

„Wilczek”, czyli 13 grudnia 1981 roku według Wiktora

„Wilczek” Katarzyna Ryrych, Literatura, stan wojenny oczami dziecka

„Wilczek” Katarzyny Ryrych, kolejna pozycja ze świetnej serii „Wojny dorosłych – historie dzieci”, w realistyczny sposób przedstawia codzienność pierwszych dni stanu wojennego w wielkim mieście, w którym dzieje się historia. Narratorem jest przedszkolak, tytułowy Wilczek, którego pseudonim nawiązuje do jednej z ballad Kaczmarskiego. Z racji swego pochodzenia znajduje się on w samym centrum wydarzeń, gdyż wraz z rodziną mieszka w krakowskim akademiku. Jego rodzice są zaangażowani w opozycyjną działalność, ciocie i wujkowie również, więc siłą rzeczy mały szybko dowiaduje się, czym jest strajk, a nielegalna bibuła i powielacz stanowią element jego codzienności. Gitara, ballady Kaczmarskiego, dyskusje Polaków po świt to to, co zna najlepiej. Dziwny pan w okularach w telewizji, w którego wystąpienie z przerażeniem wsłuchują się wszyscy dorośli, to coś nowego, groźnego. Coś, co trzeba oswoić albo z czym trzeba się zmierzyć. Wiktor, czyli Wilczek, wybiera drugą opcję.


„Wilczek” Katarzyna Ryrych, Literatura, stan wojenny oczami dziecka

Chłopiec nie rozumie, co tak naprawdę dzieje się wokół niego. Próbuje nieoczekiwane zmiany zracjonalizować, wtłaczając je w znane z opowieści dziadka ramy wojny. Na ulicach pojawia się wróg, czołgi, szarzy rycerze. Tata znika, a za wszystko odpowiada tajemniczy Wron. Słowem, wojna. Mały postanawia więc zostać bohaterem. Jak kiedyś, podczas II wojny światowej, dziadek, jak dziś internowany tata. Dziecinnie, po swojemu, naiwnie i jednocześnie wzruszająco. Podoba mi się ten koncept. Doceniam jego szczerość.  

„Wilczek” Katarzyna Ryrych, Literatura, stan wojenny oczami dziecka


Autorka bardzo się stara, by przyjęta przez nią dziecięca perspektywa wypadła wiarygodnie. Niestety, momentami trochę za bardzo czuć myśli, odczucia, spostrzeżenia gitarowej cioci. Być może wynika to z autobiograficznej podbudowy, a być może ze słabo wytłumaczonego kontekstu, z pojawiających się trudnych pojęć, faktów, wydarzeń, które z jednej strony tworzą dobre, wiarygodne tło historyczne, z drugiej średnio przynależą do świata dziecka w wieku przedszkolnym. Internowanie, godzina milicyjna, pacyfikacja kopalni Wujek, czyli sprawy dorosłych, które pojawiają się w życiu chłopca, ale nikt tak naprawdę niczego mu wprost nie tłumaczy. Do Wilczka dochodzą tylko strzępy informacji, jakieś szepty, fragmenty. Chłopiec coś widzi, o coś dopytuje, nie zawsze otrzymuje wyczerpującą odpowiedź. Rozumiem intencje autorki, jej próbę i oddania rzeczywistości widzianej oczyma przedszkolaka, i dostosowania przekazu do wieku czytelnika, ale Wilczek to mniej więcej mój rówieśnik i odrobinę pamiętam swoje emocje z tego czasu. Nie fakty, ale strach wynikający z niedopowiedzeń. Mnie również nic nikt nie mówił albo tylko zdawkowo tłumaczył, bo po co, bo to sprawy dorosłych. Tworzenie własnej historii przy ograniczonej wiedzy jest znacznie gorsze niż prawda, nawet z punktu widzenia dziecka. A może właśnie przede wszystkim z jego punktu widzenia. Chcę jednak podkreślić, że być może w ogóle bym na ten rozdźwięk nie zwróciła uwagi, gdyby nie pierwszoosobowa narracja. 

„Wilczek” Katarzyna Ryrych, Literatura, stan wojenny oczami dziecka

Dodatkowo w historii nierównomiernie rozłożono emocje. Początkowo momentami tekst trochę nuży, jest przegadany, zbyt nasycony trudnymi terminami, nieczytelnymi elementami świata wokół. Za to końcówka aż kipi od emocji, trochę jednak zbyt egzaltowanych, choć podejrzewam, że to tylko moje subiektywne odczucie. Zabrakło równowagi. 

„Wilczek” Katarzyna Ryrych, Literatura, stan wojenny oczami dziecka

Opowieści towarzyszą bardzo udane, klasyczne ilustracje Sylwi Szyrszeń. Odnajduję na nich świetnie oddany świat mojego wczesnego dzieciństwa. Półki z książkami, magnetofon, makatkę na ścianie, ławę z bieżnikiem. Ciepło skromnego domu skontrastowane z szarością tego, co poza nim, z pustką panującą na ulicach. 

„Wilczek” Katarzyna Ryrych, Literatura, stan wojenny oczami dziecka

Mimo tych drobnych mankamentów warto sięgnąć do opowieści o dzielnym Wiktorze, Wilczkiem zwanym. To klasyczne, solidne opowiadanie, pełne faktów i (chwilami) emocji, ale polecam raczej wspólną lekturę rodziców lub dziadków i dzieci. Wiele spraw ledwo zarysowanych przez autorkę, pojawiających się w tle, wymaga dopowiedzenia, wyjaśnienia. Potraktujcie książkę jako punkt wyjścia do wspomnień, do rozmowy, do pokazania dzieciom, że historia to nie tylko abstrakcyjne wydarzenia i nudne daty, ale coś żywego, co było i jest również waszym (i dziecka) doświadczeniem. Codziennie, nieustannie. Wczoraj, dziś i jutro.


WILCZEK
Tekst: Katarzyna Ryrych
Ilustracje: Sylwia Szyrszeń
Seria: Wojny dorosłych – historie dzieci
Wydawnictwo: Literatura
Data wydania: 2018
Liczba stron: 56
Oprawa: twarda
Format / forma: normalna klasyczna książka
Sugerowany wiek: 8+
„Kołysanka na cztery”, czyli kojąca siła powtarzalności

10 grudnia

„Kołysanka na cztery”, czyli kojąca siła powtarzalności

 

„Kołysanka na cztery” Iwona Chmielewska, Wolno, medytacyjny picturebook nie tylko dla najmłodszych, stylowa opowieść o zasypianiu

Taka mała, taka subtelna, taka kojąca. W sam raz na wieczór, gdy wyciszamy zmysły, odcinamy się od świata i zapadamy w sen. „Kołysanka na cztery” Iwony Chmielewskiej wydobywa magię z codziennych rytuałów, z powtarzalności. Przypomina nieoczywistą medytację. To wysmakowana, przemyślana w każdym calu książka obrazkowa. Malutka, na pierwszy rzut oka niepozorna, ale znajdziecie w niej wszystko to, za co cenimy Iwonę Chmielewską. Mądrość, delikatność, wieloznaczność (dostosowaną do możliwości poznawczych najmłodszych) i - przede wszystkim - klasę. 

„Kołysanka na cztery” Iwona Chmielewska, Wolno, medytacyjny picturebook nie tylko dla najmłodszych, stylowa opowieść o zasypianiu


W tej poetyckiej kołysance proces zasypiania obejmuje cały świat najbliższy dziecku. To intymny, niemal rytualny czas, dziejący się w bezpiecznej, oswojonej przestrzeni, w której ciemność nie jest czymś, co budzi lęk. Czytelnik tylko zagląda przez okno dosłowne i symboliczne, obserwuje, widzi. Uczestniczy tylko zasypiający. Może współuczestniczyć dziecko, któremu autorka opowiada historię.

Ten akt podglądania czegoś bardzo osobistego podkreślony został już samą formą edytorską - nietypową obwolutą przypominającą kopertę. Gdy chroni ona książkę, widzimy tylko na stronie tytułowej zamyślone dziecko w oknie, a na ostatniej - drzwi. By dostać się do środka, musimy ją zdjąć. To trochę nietypowy akt, a przez tę oryginalność, nieoczywistość bardzo symboliczny. 


„Kołysanka na cztery” Iwona Chmielewska, Wolno, medytacyjny picturebook nie tylko dla najmłodszych, stylowa opowieść o zasypianiu 

Rytm kołysanki wyznacza liczba cztery. Cztery takty, cztery kąty pokoju, cztery nogi stołu, cztery kółka auta, cztery rogi poduszki, itd. Ta właściwa medytacji powtarzalność, to kołysanie w delikatnym metrum pozwala powoli wyłączać zmysły, zamknąć dzień. Każda przedstawiona czynność ma tu znaczenie i swoje ściśle wyznaczone miejsce. Wszystko zaczyna się już na okładce, na której widzimy dziecko grające na skrzypcach. Czy kołysankę? Być może. Milkną skrzypce, rytuał zasypiania się rozpoczyna. 


„Kołysanka na cztery” Iwona Chmielewska, Wolno, medytacyjny picturebook nie tylko dla najmłodszych, stylowa opowieść o zasypianiu

Obrazy przypominają patchwork, elementy pojawiające się na poszczególnych rozkładówkach nawiązują do siebie, prowadzą grę. Nie jest to jednak dialog tak skomplikowany, tak wielokierunkowy jak w innych książkach autorki. Udało się jej oddać dziecięcą perspektywę, dopasować przekaz do percepcji właściwej najmłodszym. 
Każda strona dopowiada kolejne, autorka wyjmuje jakiś przedmiot, jakąś część przestrzeni i przygląda się im bliżej, wyciąga z nich powtarzalność, cechy wspólne, które tworzą atmosferę bezpieczeństwa. Niekiedy podkreśla oczywistości, na które możemy spojrzeć pod innym kątem, innym razem pokazuje coś, co nas zaskakuje.


„Kołysanka na cztery” Iwona Chmielewska, Wolno, medytacyjny picturebook nie tylko dla najmłodszych, stylowa opowieść o zasypianiu

Strony wypełnia światło, miejsce na zatrzymanie się, na refleksję. Iwona Chmielewska nie przeładowuje ich obrazami, symbolami, treściami. Te kilka rzeczy w pokoju - obraz, autko, akwarium, łóżko, stół - wystarczą, by nasycić opowieść znaczeniem. Bardzo cenię ten umiar, mistrzostwo w panowaniu nad znakiem, ciepły minimalizm, prostotę. Dzięki temu kołysanka to dobra propozycja nawet dla najmłodszych.
Najbardziej jednak ujęła mnie postać dziecka. Po prostu dziecka. Nie chłopca, nie dziewczynki. Dziecka. To mądry zabieg podkreślający uniwersalność przekazu.   

„Kołysanka na cztery” Iwona Chmielewska, Wolno, medytacyjny picturebook nie tylko dla najmłodszych, stylowa opowieść o zasypianiu

Żałuję, że „Kołysanka na cztery” nie trafiła do mojego domu przed kilku laty, gdy zasypialiśmy razem z dziećmi codziennie, gdy rytuał usypiania był jedną z ważniejszych części dnia. Jego domknięciem. Bardzo chciałabym przetestować ją z maluchami. U nas rządziły przewrotne „Nieobliczalne owieczki” Martyny Skibińskiej i Joanny Olech. 
Sięgnijcie po kołysankę - utuli i dzieci, i Was. (1+)
 
KOŁYSANKA NA CZTERY
Tekst i obraz: Iwona Chmielewska
Wydawnictwo: Wolno
Data wydania: 2018
Liczba stron: 40
Oprawa: miękka, magiczna obwoluta w kształcie koperty z okienkiem
Format/forma: malutki artystyczny picturebook
Sugerowany wiek: 1+
„Instytut bombowych teorii”, czyli draka w laboratorium

08 grudnia

„Instytut bombowych teorii”, czyli draka w laboratorium


„Instytut bombowych teorii” Tom Gauld, Marginesy, satyryczny komiks dla każdego

Praca naukowa, ważne doświadczenia, zmieniające rzeczywistość przełomowe odkrycia, sterylne laboratoria, precyzyjne procedury. Hermetyczny świat - niedostępny, i trochę nudny, i odrobinę onieśmielający. Bo trzeba mieć nie lada umysł, żeby to wszystko ogarnąć. A guzik! „Instytut bombowych teorii” Toma Gaulda przedstawia świat nauki w krzywym zwierciadle. I to jakim! We właśnie wydanym zbiorze znajdziecie prawie 150 inteligentnych, przezabawnych pasków komiksowych, które wcześniej ukazały się w poważnym tygodniku „New Scientist”.

„Instytut bombowych teorii” Tom Gauld, Marginesy, satyryczny komiks dla każdego

„Instytut bombowych teorii” Tom Gauld, Marginesy, satyryczny komiks dla każdego

Zabawa jest naprawdę przednia i po stokroć niegłupia. Czego tu nie mamy! I socjologia, i nauki bardzo ścisłe, i filozofia, i geometria, i entomologia, i bakteriologia, i algebra, i biologia ewolucyjna, i informatyka. Gauld satyrycznym okiem przygląda się niemal wszystkim dziedzinom akademickim. Tutaj rządzi pech, pomyłka, rzeczy martwe naprawdę są złośliwe, a eksperymenty stanowczo zbyt często wymykają się spod kontroli. Po kadrach błąkają się gniewne cząsteczki, nanoroboty i dinozaury z in vitro.


„Instytut bombowych teorii” Tom Gauld, Marginesy, satyryczny komiks dla każdego

„Instytut bombowych teorii” Tom Gauld, Marginesy, satyryczny komiks dla każdego


Wszystko to z doskonałym efektem utaplane zostało w popkulturowej pulpie. Gauld sięga i do klasyki literatury dziecięcej (och te Dzikie stwory i Mary Poppins), i do baśni, i do współczesnych fantastycznych uniwersów, i do wielu innych rzeczy. Podśmiewa się z mariażu akademickiej wiedzy i mediów społecznościowych. Szydzi z nauki w stylu pop, nastawionej a to na zysk, a to na sławę. Czasami osadza akcję tu i teraz, innym razem nadaje jej futurystyczny rys. Słowem, wiele się dzieje.


„Instytut bombowych teorii” Tom Gauld, Marginesy, satyryczny komiks dla każdego

„Instytut bombowych teorii” Tom Gauld, Marginesy, satyryczny komiks dla każdego


Każda strona to jedna niezależna historia, choć niektóre tematy przewijają się przez cały zbiór. Charakterystyczna, trochę schematyczna kreska Gauda w satyrycznym wydaniu sprawdza się świetnie. Najbardziej lubię geometrycznych ludzi i gigantyczne maszyny. Komputery wypełniające całą przestrzeń robią wrażenie. Umowność obrazu dobrze współgra z pure nonsensem. 


„Instytut bombowych teorii” Tom Gauld, Marginesy, satyryczny komiks dla każdego

„Instytut bombowych teorii” Tom Gauld, Marginesy, satyryczny komiks dla każdego

Jeśli ostatni Wasz kontakt z naukami ścisłymi miał miejsce gdzieś w pradawnych licealnych czasach, nie lękajcie się. W miarę kumaty i odrobinę oczytany człek da radę wyłapać większość point. Chyba. Mam nadzieję, gdyż wydaje mi się, że ja dałam radę. Chyba. Z tego też względu tomik polecam każdemu, kto jako takimi podstawami dysponuje. Może to być i bystry 12-letni geek (leksem mniej cenzuralny się pojawia, więc uprzedzam tych, dla których jest to nie do przejścia), i starsza pani jak ja. Młodszym niektóre konteksty mogą umknąć. Dobra zabawa gwarantowana, a wydanie ładne, w twardej oprawie i w kolorze świetnie nadaje się na prezent. I dla naukowców, i dla potencjalnych badaczy, i dla tych, którzy po prostu cenią sobie inteligentny humor.


INSTYTUT BOMBOWYCH TEORII
Rysunek i scenariusz:
Tom Gauld
Tłumaczenie: Karolina Iwaszkiewicz, Adam Pluszka
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2020
Liczba stron:
Oprawa: twarda
Format / forma: miniaturowy komiks
Sugerowany wiek: 12+
 „Klimatyczni”, czyli działaj, każdy z nas może mieć wpływ

07 grudnia

„Klimatyczni”, czyli działaj, każdy z nas może mieć wpływ


„Klimatyczni” Olga Ślepowrońska, Weronika Żurowska, Wydawnictwo Tekturka, książka o zwykłych ludziach, którzy zmienili świat

„Klimatyczni” Olgi Ślepowrońskiej to, jak sugeruje tytuł, książka bardzo klimatyczna zarówno pod względem poruszanego tematu, jak i edytorskiej formy. To zbiór opowieści o ludziach w różnym wieku, z różnych stron świata, którzy zmieniają rzeczywistość wokół siebie, a w efekcie czynią świat trochę lepszym miejscem do życia. Historie przedstawione zostały naprawdę ciekawie, mądrze i inspirująco, choć momentami główny opowiadacz uderza w zbyt moralizatorskie tony. Ze względu na tematykę przymykam na to oko.

„Klimatyczni” Olga Ślepowrońska, Weronika Żurowska, Wydawnictwo Tekturka, książka o zwykłych ludziach, którzy zmienili świat


Wbrew pozorom nie jest to książka stricte o ekologii, choć właśnie to zagadnienie spaja większość historii w całość. Prawdziwy motyw przewodni to raczej szeroko rozumiana odpowiedzialność społeczna. Brzmi zbyt poważnie, za abstrakcyjnie? Nic bardziej mylnego. Poznajemy bowiem siedem zwykłych, ale niepospolitych postaci, siedem różnych społeczności, wreszcie siedem drobnych wydarzeń, prostych pomysłów, lokalnych inicjatyw, które wywarły wielki pozytywny efekt nie tylko na najbliższe otoczenie. Nie znajdziecie tu spektakularnych akcji, za którymi stoją wielkie organizacje, ale przykłady zwyczajnych ludzi, którzy wzięli sprawy w swoje ręce, zakasali rękawy, wykazali się ogromną determinacją, niekiedy wyjątkową odwagą, zawsze niezwykłą pomysłowością i empatią. Dziś inspirują innych.


„Klimatyczni” Olga Ślepowrońska, Weronika Żurowska, Wydawnictwo Tekturka, książka o zwykłych ludziach, którzy zmienili świat


Przejrzysta, uporządkowana i jednocześnie urozmaicona konstrukcja książki nie pozwala się nudzić. Każdy rozdział rozpoczyna wprowadzenie w postaci krótkiego komiksu, którego główni bohaterowie to rodzeństwo: Basia i Witek. Współczesne dzieciaki z wielkiego miasta przyzwyczajone do tego, że z kranu płynie ciepła woda, a w gniazdku znajduje się prąd. Zawsze. Właściwa część narracji to z kolei rozmowa pewnego gadającego żółwia o imieniu Tymoteusz z dzieciakami, trochę udawany dialog, który tak naprawdę jest monologiem gada, opowieścią o danej postaci, o tym, kim była, czego dokonała, co ją motywowało. Warto podkreślić, że pretekst do żółwiego wywodu zawsze wynika bezpośrednio z wydarzeń wprost z życia dzieci. A to zabrakło prądu, a to park, miejsce zabaw i wypoczynku, jest zagrożony. Podoba mi się, że autorka wyraźnie akcentuje, że nie wszystko jest nam dane raz na zawsze, że to, co uznajemy za oczywistość, w niektórych rejonach świata stanowi niedostępny dla wielu luksus. 


„Klimatyczni” Olga Ślepowrońska, Weronika Żurowska, Wydawnictwo Tekturka, książka o zwykłych ludziach, którzy zmienili świat

To nie koniec. Autorka przygotowała również strony, które mają za zadanie pokazać nawet najmłodszemu czytelnikowi, że także może wiele zdziałać, że tak naprawdę wielkie zmiany zaczynają się już w domu. To proste pomysły najczęściej proekologicznych aktywności, propozycje drobnych zmian w codziennym życiu rodziny, nauka empatycznego podejścia do sąsiedztwa, do tego, co wokół nas. I choć momentami trochę brakowało uporządkowania, pogłębienia tematu, zadania do wykonania z całą pewnością aktywizują i inspirują. Dzieci dowiedzą się między innymi, jak oszczędzać prąd, które rośliny oczyszczają powietrze, czy jak prawidłowo zasadzić drzewo. 


„Klimatyczni” Olga Ślepowrońska, Weronika Żurowska, Wydawnictwo Tekturka, książka o zwykłych ludziach, którzy zmienili świat

W części poświęconej działaniom less waste zabrakło mi jedynie podkreślenia, że podstawę stanowi odmawianie (refuse) i ograniczanie (reduce). Autorka skupiła większość uwagi na kolejnych krokach (reuse i recycle). Niby drobiazg, ale warto uczulać dzieci, że kluczem do zmniejszenia zanieczyszczenia Ziemi śmieciami jest ograniczenie naszego codziennego konsumpcjonizmu. Reszta to działania wtórne, leczenie, a nie zapobieganie. Odmówienie reklamówki w sklepie to ważny krok, niezbędny. Stworzenie nowego przedmiotu z odpadów to ciekawy pomysł, o ile rzeczywiście będziemy go używać. Ale to refleksja, czy na pewno potrzebuję kolejnej zabawki, kolejnego gadżetu, następnego fatałaszka, jest najważniejsza. Refleksja i działanie. 


„Klimatyczni” Olga Ślepowrońska, Weronika Żurowska, Wydawnictwo Tekturka, książka o zwykłych ludziach, którzy zmienili świat

Pierwszy klimatyczny bohater to William Kamkwambe, słynny chłopiec, który ujarzmił wiatr (jego historię poznacie również w książce „O chłopcu, który ujarzmił wiatr”). Następnie poznajemy Xóchitl Guadalupe Cruz López, ośmiolatkę z Meksyku, która wymyśliła solary bezkosztowo ogrzewające wodę, dostępne nawet dla najbiedniejszych. Wangar Maathai to z kolei laureatka pokojowej nagrody Nobla, inicjatorka Ruchu Zielonego Pasa, czyli wielkiej akcji sadzenia drzew, a Arvin Gupta tworzy zabawki z odpadów. Symbolem wyjątkowej empatii jest zaś Leah Nelson, 9-latka, która zaczęła dbać o klimat w relacjach między ludźmi. Polskę reprezentuje Henryk Jordan i sama autorka. Postać Olgi Ślepowrońskiej umieścił bowiem w książce wydawca, by docenić jej działania. Taka miła niespodzianka. 


„Klimatyczni” Olga Ślepowrońska, Weronika Żurowska, Wydawnictwo Tekturka, książka o zwykłych ludziach, którzy zmienili świat

Oprawa graficzna książki dobrze nawiązuje do klimatycznej tematyki, która dominuje w opowieści. Okładka wydaje się być wykonana z grubej, ekologicznej tektury, papier i pod względem gramatury i koloru przypomina ten pochodzący z recyclingu. Wszystko tu gra. Atmosferę współtworzą stonowane, poetyckie grafiki Weroniki Żurowskiej. Czasami ilustrują tekst, innym razem zajmują całe rozkładówki i dopowiadają historię. Artystka sprawnie żongluje konwencjami, płynnie łączy komiksowe kadry, elementy opowieści graficznej i po prostu zwykłe obrazy. Lubię ten trochę odrealniony klimat, jednoznacznie kojarzącą się z ekologicznymi przesłaniami stylizację boho, ale czasami czułam się nią trochę przytłoczona. Zabrakło odrobiny słońca, światła. To jednak moje osobiste skrzywienie i drobna uwaga, która nijak nie ujmuje oprawie graficznej artyzmu i uroku.


Nie sposób nie docenić wartościowego przekazu płynącego z postawy wobec świata wszystkich prezentowanych postaci. Każda z nich dokonała wielkich rzeczy działając początkowo jedynie w swojej strefie wpływu - prywatnie, lokalnie, na miarę dostępnych środków. Nawet skrajna bieda nie oznacza, że

Nie sposób nie docenić wartościowego przekazu płynącego z postawy wobec świata wszystkich prezentowanych postaci. Każda z nich dokonała wielkich rzeczy działając początkowo jedynie w swojej strefie wpływu - prywatnie, lokalnie, na miarę dostępnych środków. Nie ograniczał ich wiek, pochodzenie, zamożność. Korzystali z tego, co znajdowało się wokół, często z tego, co inni uznali za odpad, śmieć. Gdy pojawiał się problem, nie załamywali rąk, nie czekali biernie na pomoc, ale szukali rozwiązania. Twórczo, pomysłowo. 

Nie sposób nie docenić wartościowego przekazu płynącego z postawy wobec świata wszystkich prezentowanych postaci. Każda z nich dokonała wielkich rzeczy działając początkowo jedynie w swojej strefie wpływu - prywatnie, lokalnie, na miarę dostępnych środków. Nawet skrajna bieda nie oznacza, że


„Klimatyczni” to książka, którą śmiało możecie podsunąć już starszym przedszkolakom, najlepiej jednak trafi do uczniów z pierwszych klas szkoły podstawowej. Starszym czytelnikom, nastoletnim, może przeszkadzać odrobinę infantylne zachowanie dzieci. Niektóre ich reakcje na historie opowiadane przez żółwia są bowiem dość dziecinne jak na bohaterów, którzy (jak wynika z tekstu) mają więcej niż dziesięć lat. Dodatkowe atuty to niewątpliwie prosty, przystępny język, urozmaicona, atrakcyjna konstrukcja, komiksowe wstawki, wydarzenia wprost z życia i trafny dobór naprawdę inspirujących postaci, w tym rówieśników czytelników. Dodajmy do tego mądre i dziś szczególnie ważne przesłanie. Zmieniajmy świat, zacznijmy od siebie i własnego podwórka, nawet jeśli jesteśmy tylko dziećmi.

KLIMATYCZNI
Tekst: Olga Ślepowrońska
Ilustracje: Weronika Żurowska
Wydawnictwo: Tekturka
Data wydania: 2020
Liczba stron: 144
Oprawa: twarda
Format / forma: bardzo eko
Sugerowany wiek: 6+
„Dziura”, czyli gra formą dla każdego

25 listopada

„Dziura”, czyli gra formą dla każdego

„Dziura” Øyvind Torseter, Format, nowela graficzna dla czytelnika w każdym wieku

Książka zagadka, eksperyment, zabawka, niespodzianka, przewrotna opowieść graficzna dla czytelnika w każdym wieku, która bawi, gra z naszą wyobraźnią, pokazuje niezwykłość rzeczy zwykłych i zahacza o całkiem poważne tematy egzystencjalne. Intryguje nie tylko treścią, ale przede wszystkim formą. Oto „Dziura” nowela graficzna autorstwa Øyvinda Torsetera

„Dziura” Øyvind Torseter, Format, nowela graficzna dla czytelnika w każdym wieku

Historia jest prosta, wręcz banalna. Oto pewien humanoidalny stwór po przeprowadzce do nowego lokum podczas rozpakowywania kartonów odkrywa na ścianie dziurę. Dziwny otwór, wkurzający, utrudniający życie, który nie daje spać po nocach. Skrawek czegoś, co nie pasuje, burzy harmonię. Intruz. W dodatku zachowujący się jak stalker pojawiający się w najmniej oczekiwanych miejscach.

„Dziura” Øyvind Torseter, Format, nowela graficzna dla czytelnika w każdym wieku

Bohater przygląda się dziurze, bada ją, innym razem próbuje ignorować jej obecność. Nic z tego. Dziura jest. Zawsze w centrum. Nie wiadomo po co. W końcu zostaje zapakowana i wywieziona do laboratorium. Wędruje po mieście. Zostaje poddana testom. I tyle fabuły. 

„Dziura” Øyvind Torseter, Format, nowela graficzna dla czytelnika w każdym wieku

Najciekawszy jednak w tej pozycji jest sam sposób przedstawienia tych pozornie banalnych wydarzeń, przemyślana, konsekwentna forma, która przenika wszystkie poziomy. Od okładki poprzez papier, sposób wydania po kreskę. Wszystko współgra tu z treścią, tworzy z nią spójną, artystyczną całość.

Już sam wybór materiału, z którego wykonano okładkę, znaczy. Surowa, ekstremalnie gruba przypomina zwykły przeprowadzkowy karton. Dodatkowo szyty grzbiet oklejony został żółtym papierem kojarzącym się z zabezpieczającą taśmą. Na samym jej środku wzrok przyciąga niewielki otwór, idealne koło. To ono dosłownie przenika przez wszystkie strony, łączy koniec z początkiem, początek z końcem. Zawsze w centrum. Co więcej, tytułowa dziura jest namacalna, prawdziwa. Tę książkę można przejrzeć na wylot w pełnym tego słowa znaczeniu. 

„Dziura” Øyvind Torseter, Format, nowela graficzna dla czytelnika w każdym wieku

W środku dominuje równie ascetyczna kreska i bardzo ograniczona paleta barw - schematyczne rysunki urozmaicają plamy żółci, błękitu i brązu w odcieniu pakowego papieru. 

Komiksowa narracja prowadzona za pomocą całostronicowych kadrów z reguły pozbawionych słów (dymków) sprawia, że historię ogląda się jak wciągający film animowany. Trochę thriller, trochę komedię. Pamiętacie słynną kreskówkę La linea, w której to z jednej kreski powstaje ludzik przeżywający różne perypetie? Tu znajdziecie ten sam klimat. Lubicie zabawnych czeskich Sąsiadów? Trochę tej slapstikowej atmosfery czuć również w tej książce. Zwróćcie również uwagę na tło, na miasto i twarze ludzi, a przede wszystkim na kolejne wcielenia dziury.

„Dziura” Øyvind Torseter, Format, nowela graficzna dla czytelnika w każdym wieku

Zastanawiam się, kto tak naprawdę jest głównym bohaterem tej opowieści. Czy dziwny człek przypominający nieco naszą swojską Brombę? Czy może raczej tytułowa dziura, która wcale nie zachowuje się biernie? Kto tu rozdaje karty? Na kim skupić uwagę? A może klucz stanowi relacja pomiędzy nimi, reakcje, zachowania? 

„Dziura” Øyvind Torseter, Format, nowela graficzna dla czytelnika w każdym wieku

W „Dziurze” najbardziej przemawia do mnie gra konwencją książki obrazkowej i powieści graficznej oraz wyjątkowa spójność. Każdy element został precyzyjnie przemyślany, dopasowany w punkt, nie ma tu rzeczy zbędnych. I ta perfekcyjna forma prowokuje czytelnika do własnych rozważań, do szukania drugiego dna, znaczeń ukrytych gdzieś tam w dziurze, obok niej, w interakcji otworu z bohaterami. Tutaj panuje pełna swoboda zależna od doświadczeń odbiorcy, otwiera się przestrzeń indywidualnej wyobraźni. Taka przewrotność i kontrast pomiędzy konsekwentną budową książki a nieograniczonymi możliwościami interpretacji jej przesłania. 

Trudno również określić precyzyjnie wiek potencjalnego odbiorcy. Chyba jest to wręcz niemożliwe, każdy bowiem znajdzie w tej pozycji coś dla siebie. Formę, przekaz, intrygę, humor, metaforę. A najmłodsi po prostu mogą się dobrze bawić, śledząc domowe i miejskie wędrówki dziury.

DZIURA
Scenariusz i ilustracje:
Øyvind Torseter
Tłumaczenie: Justyna Czechowska
Wydawnictwo: Format
Data wydania: 2020
Liczba stron: 64
Oprawa: bardzo twarda, bardzo
Format / forma: minimalistyczny picturebook
Sugerowany wiek: dla każdego

Copyright © 2017 Mamobab czyta