Taka mała, taka subtelna, taka kojąca. W sam raz na wieczór, gdy wyciszamy zmysły, odcinamy się od świata i zapadamy w sen. „Kołysanka na cztery” Iwony Chmielewskiej wydobywa magię z codziennych rytuałów, z powtarzalności. Przypomina nieoczywistą medytację. To wysmakowana, przemyślana w każdym calu książka obrazkowa. Malutka, na pierwszy rzut oka niepozorna, ale znajdziecie w niej wszystko to, za co cenimy Iwonę Chmielewską. Mądrość, delikatność, wieloznaczność (dostosowaną do możliwości poznawczych najmłodszych) i - przede wszystkim - klasę.
W tej poetyckiej kołysance proces zasypiania obejmuje cały świat najbliższy dziecku. To intymny, niemal rytualny czas, dziejący się w bezpiecznej, oswojonej przestrzeni, w której ciemność nie jest czymś, co budzi lęk. Czytelnik tylko zagląda przez okno dosłowne i symboliczne, obserwuje, widzi. Uczestniczy tylko zasypiający. Może współuczestniczyć dziecko, któremu autorka opowiada historię.
Ten akt podglądania czegoś bardzo osobistego podkreślony został już samą formą edytorską - nietypową obwolutą przypominającą kopertę. Gdy chroni ona książkę, widzimy tylko na stronie tytułowej zamyślone dziecko w oknie, a na ostatniej - drzwi. By dostać się do środka, musimy ją zdjąć. To trochę nietypowy akt, a przez tę oryginalność, nieoczywistość bardzo symboliczny.
Rytm kołysanki wyznacza liczba cztery. Cztery takty, cztery kąty pokoju, cztery nogi stołu, cztery kółka auta, cztery rogi poduszki, itd. Ta właściwa medytacji powtarzalność, to kołysanie w delikatnym metrum pozwala powoli wyłączać zmysły, zamknąć dzień. Każda przedstawiona czynność ma tu znaczenie i swoje ściśle wyznaczone miejsce. Wszystko zaczyna się już na okładce, na której widzimy dziecko grające na skrzypcach. Czy kołysankę? Być może. Milkną skrzypce, rytuał zasypiania się rozpoczyna.
Obrazy przypominają patchwork, elementy pojawiające się na poszczególnych rozkładówkach nawiązują do siebie, prowadzą grę. Nie jest to jednak dialog tak skomplikowany, tak wielokierunkowy jak w innych książkach autorki. Udało się jej oddać dziecięcą perspektywę, dopasować przekaz do percepcji właściwej najmłodszym.
Każda strona dopowiada kolejne, autorka wyjmuje jakiś przedmiot, jakąś część przestrzeni i przygląda się im bliżej, wyciąga z nich powtarzalność, cechy wspólne, które tworzą atmosferę bezpieczeństwa. Niekiedy podkreśla oczywistości, na które możemy spojrzeć pod innym kątem, innym razem pokazuje coś, co nas zaskakuje.
Strony wypełnia światło, miejsce na zatrzymanie się, na refleksję. Iwona Chmielewska nie przeładowuje ich obrazami, symbolami, treściami. Te kilka rzeczy w pokoju - obraz, autko, akwarium, łóżko, stół - wystarczą, by nasycić opowieść znaczeniem. Bardzo cenię ten umiar, mistrzostwo w panowaniu nad znakiem, ciepły minimalizm, prostotę. Dzięki temu kołysanka to dobra propozycja nawet dla najmłodszych.
Najbardziej jednak ujęła mnie postać dziecka. Po prostu dziecka. Nie chłopca, nie dziewczynki. Dziecka. To mądry zabieg podkreślający uniwersalność przekazu.
Żałuję, że „Kołysanka na cztery” nie trafiła do mojego domu przed kilku laty, gdy zasypialiśmy razem z dziećmi codziennie, gdy rytuał usypiania był jedną z ważniejszych części dnia. Jego domknięciem. Bardzo chciałabym przetestować ją z maluchami. U nas rządziły przewrotne „Nieobliczalne owieczki” Martyny Skibińskiej i Joanny Olech.
Sięgnijcie po kołysankę - utuli i dzieci, i Was. (1+)
KOŁYSANKA NA CZTERY
Tekst i obraz: Iwona Chmielewska
Wydawnictwo: Wolno
Data wydania: 2018
Liczba stron: 40
Oprawa: miękka, magiczna obwoluta w kształcie koperty z okienkiem
Format/forma: malutki artystyczny picturebook
Sugerowany wiek: 1+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz