„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” kontra „Co ma kura z jaszczura?”, czyli thriller, horror i love story

21 grudnia

„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” kontra „Co ma kura z jaszczura?”, czyli thriller, horror i love story


Jeden fascynujący temat - ewolucja. Dwie zupełnie odmienne książki, dwa skrajnie różne ujęcia. Pierwsze - zaskakująco wyczerpujące, naświetlające problem najszerzej, jak się da, logiczne i przekonujące. Drugie sprawiające wrażenie przypadkowego zestawienia ciekawych faktów, pozbawione jakiejś głębszej myśli przewodniej. Przedstawiam wciągającą „Ewolucję. Zagadkę życia na Ziemi” wydawnictwa Format i albumową pozycję raczej do przeglądania „Co ma kura z jaszczura?” wydawnictwa Adamada.
„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” Jan Paul Schutten, Floor Rieder, Format, „Co ma kura z jaszczura? Wielka księga ewolucji” Cristina M. Banfi, Cristina Peraboni, Rita Mabel Schiavo,  Román Garcia Mora, Adamada

„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” to barwna gawęda na temat dziejów życia snuta przez niderlandzkiego autora Jana Paula Schuttena. Opowieść chronologicznie zaczyna się już od Wielkiego Wybuchu, chwili, gdy wszystko się zaczęło. Chciałabym napisać, że późniejsze wydarzenia potoczyły się błyskawicznie, ale nie będzie to prawdą. Schutten udowadnia, że rozwój życia to czas długiego 'nic-się-niedziania' i nagłych przełomów, dynamicznych przyspieszeń.

„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” Jan Paul Schutten, Floor Rieder, Format


To książka pełna pytań, czasami prowokujących, innym razem zabawnych. Nie na wszystkie autor odpowiada wprost, nie zawsze jednoznaczna odpowiedź jest możliwa. Schutten poddaje bowiem wciąż w wątpliwość nasze przekonania, pokazuje, że na wszystko należy patrzeć krytycznym okiem. Pytać, szukać, drążyć, korzystając z wszelkich możliwych źródeł, w tym własnych, nawet najprostszych doświadczeń. Chcesz zrozumieć wpływ czasu na różne rzeczy, kluczowy przy próbie poznania zagadnień związanych z ewolucją? Rozbij jajko, połóż je pod łóżkiem i poczekaj kilka dni. Jakie to proste!

„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” Jan Paul Schutten, Floor Rieder, Format

Obrazowym, pełnym humoru językiem autor kreśli niezwykle bogate tło, niezbędne do zrozumienia fenomenu życia, cudu ewolucji. Weźmy choćby komórkę pantofelka. Taka niby mała, taka niby samotna, a wygląda jak połączenie zatłoczonych autostrad z wodnymi zjeżdżalniami albo huraganów z bitwami na śnieżki. A zapach Ziemi cztery miliardy lat temu, gdy powstał nasz pierwszy przodek, galaretowaty śluz? Siarka, zepsute jaja, odór puszczanych bąków i brudnych skarpet. Nasz gatunek reprezentuje z kolei sympatyczny Józek Bystrzak z Dębna, wzór człowieka współczesnego, któremu czasami towarzyszy rodzina.

„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” Jan Paul Schutten, Floor Rieder, Format

Lekka forma nie wyklucza w pełni naukowego ujęcia tematu. To historia naturalna w wersji dla młodszych, podana w bardzo przystępny sposób, ale z zachowaniem wszelkich cech poważnej pozycji popularnonaukowej dla starszych. Wszystkie fakty są udowodnione, tezy uzasadnione. Owszem pojawiają się trudniejsze terminy, autor jednak dba, by zostały obrazowo i jasno wytłumaczone. Wykład nie ogranicza się przy tym jedynie do wiedzy z zakresu biologii, genetyki, czy paleontologii. By przedstawiane fakty były w pełni zrozumiałe, (nie tylko) dziecięcy czytelnik potrzebuje szerszego kontekstu. Dlatego też dużo miejsca poświęcono zagadnieniom z dziedziny anatomii, geologii, astronomii, filozofii i historii. Ewolucja od pewnego momentu raczej nie mogłaby się obyć bez seksu, więc uwzględnienie spraw związanych z przedłużaniem gatunków (różnych) to sprawa oczywista. Dodajmy do tego całkiem sensownie wytłumaczoną metodologię badań, w tym tajniki datowania przyrodniczego.

Rzadko się również zdarza, że autor popularnonaukowej książki dla dzieci opisuje możliwe ograniczenia dostępnych metod badawczych, informuje nie tylko o tym, co wiadomo, ale i skąd to wiadomo i jak duże jest ryzyko przekłamań. To świetna lekcja krytycznego podejścia do naukowych teorii, które przecież stanowi niezbędny element postępu. W każdej dziedzinie.

Na końcu umieszczono indeks, rzecz równie unikatową w pozycjach dla młodszego odbiorcy.
„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” Jan Paul Schutten, Floor Rieder, Format



Przedstawione i poprzez solidną argumentację obalone zostały teorie z punktu widzenia współczesnej nauki co najmniej dziwne. Część z nich ukazana została we właściwych im, historycznych uwarunkowaniach, na przykład dość zabawne z dzisiejszej perspektywy próby określenia wieku Ziemi, w tym postać siedemnastowiecznego irlandzkiego arcybiskupa, który wyliczył, że nasz świat został ukończony w pewną niedzielę roku 4004 p.n.e. Wstawki dotyczące historii nauki świetnie pokazują, jak kiedyś ludzie postrzegali rzeczywistość. Autor przy tym za każdym razem tłumaczy, jakimi faktycznymi, udowodnionymi wydarzeniami inspirowane były niektóre wydarzenia opisywane przez dawne (i współczesne) religie.

Warto przy tym podkreślić, że choć autor deklaruje się jako agnostyk, do kwestii religijnych, w tym koncepcji stworzenia świata, podchodzi z szacunkiem. Owszem prezentuje kreacjonistyczne przekonania i poglądy, dziwi się im, ale nie wyśmiewa, tylko przedstawia konkretne naukowe kontrargumenty, z którymi trudno polemizować. Przyznam się jednak, że trochę się zgubiłam podczas lektury zabawnego, choć dość pokrętnego, wywodu o czkawce i jego związków z pojęciem boskości.

„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” Jan Paul Schutten, Floor Rieder, Format

Książkę po brzegi wypełniają ciekawostki, które zadziwić lub wprawić w osłupienie mogą nawet dorosłego. Czy wiecie, że najbardziej archaiczne organizmy spowodowały pierwszą katastrofę ekologiczną w dziejach naszej planety, gdyż wytwarzały bardzo toksyczny gaz? Wypełnia on ziemską atmosferę do dziś. To tlen.

„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” Jan Paul Schutten, Floor Rieder, Format

Autor zaprasza czytelników do ogrodu zoologicznego sprzed 550 milionów lat, zastanawia się, jak mogliby wyglądać kosmici, wyjaśnia, skąd wzięły się skamieniałe muszle na górskich szczytach i dlaczego każda, nawet mikroskopijna, istota żywa zawsze będzie doskonalsza niż robot. Jeden z naszych ulubionych fragmentów rozpoczyna się dość prowokującym tytułem: „Dlaczego samiczki chcą mieć dzieci z głupkami, a do tego zabójcami”. I chyba każdy z nas chciałby wiedzieć, czy Józek Bystrzak jest podobny do rekina, jaki ziemski organizm przetrwałby kilkusetstopniowe wahania temperatury oraz czy istnieją wilkołaki i ludzie-strusie.

„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” Jan Paul Schutten, Floor Rieder, Format

Stylowemu wydaniu książki - twarda oprawa, mięsisty matowy papier, stonowane, przygaszone barwy - staromodnego charakteru dodają ilustracje Floor Rieder.* Pełne humoru stanowią dowcipny komentarz do prezentowanych treści. Spójrzcie tylko na grób śp. Pantofelka. Jednak gdy trzeba, artystka z całą powagą dodatkowo tłumaczy fragmenty wykładu Schuttena, stosuje wykresy, diagramy, podkreśla obrazem wybrane kluczowe informacje.

*Podczas internetowego grzebania znalazłam piękne wydanie Alicji w Krainie Czarów z ilustracjami Floor Rieder. Trochę podglądu znajdziecie o tu. Cudowne jest i takie nieoczywiste.
„Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” Jan Paul Schutten, Floor Rieder, Format


Kolejna pozycja, „Co ma kura z jaszczura? Wielka księga ewolucji”, to bez wątpienia książka ciekawa i merytorycznie poprawna. Nic dziwnego. Tekst opracowały pracownice Muzealnego Stowarzyszenia Dydaktycznego w Mediolanie, czyli Cristina M. Banfi, Cristina Peraboni, Rita Mabel Schiavo na co dzień zajmujące się popularyzowaniem wiedzy. Jednak lektura ta pozostawia duży niedosyt.

„Co ma kura z jaszczura? Wielka księga ewolucji” Cristina M. Banfi, Cristina Peraboni, Rita Mabel Schiavo,  Román Garcia Mora, Adamada


Intrygujący tytuł znajduje swoje odzwierciedlenie w tekście. Rzeczywiście autorki odpowiedzą na pytanie, co łączy współczesne ptaki z prehistorycznymi gadami. Niestety podtytuł obiecuje zbyt wiele. Brakuje bowiem w tej pozycji szerszego kontekstu, tła umożliwiającego zrozumienie procesów rządzących rozwojem różnych form życia.

Owszem dowiemy się z książki, że ewolucja spowodowała znaczne zmiany w wyglądzie, cechach fizycznych, zachowaniach zwierząt. Przeobrażenia te zostały opisane dość dokładnie i szczegółowo. We wstępie przeczytamy również dość suchą i mało obrazową definicję terminu. Niestety, autorki nie zadają kluczowych pytań. Nie drążą tego, co najciekawsze. Nie dociekają dlaczego te zmiany w ogóle wystąpiły? Po co? W jakim celu? Po prostu prezentują fakty i tyle.
„Co ma kura z jaszczura? Wielka księga ewolucji” Cristina M. Banfi, Cristina Peraboni, Rita Mabel Schiavo,  Román Garcia Mora, Adamada
Informacje te są oczywiście bardzo ciekawe, często zdumiewające i zaskakujące. Mnóstwo pasjonujących i pobudzających wyobraźnię danych można studiować godzinami. Autorki zestawiają ze sobą nie tylko prehistoryczne gady i całkiem współczesne ptaki, znajdziemy tu również przykłady innych ewolucyjnych cudów - konia, szablozębne koty, gigantyczne ważki, dziwaczne krokodyle, dawne wombaty wielkości nosorożca i leniwce prawie tak duże jak słonie, żywe czołgi, dowiemy się, skąd się wzięła trąba. Trochę szkoda jedynie, że wśród tych wszystkich zadziwiających przykładów nie znalazła się choć jedna rozkładówka poświęcona człowiekowi.

„Co ma kura z jaszczura? Wielka księga ewolucji” Cristina M. Banfi, Cristina Peraboni, Rita Mabel Schiavo,  Román Garcia Mora, Adamada


Pod względem graficznym „Co ma kura z jaszczura?” to po prostu całkiem ładny album. Realistyczne rysunki wyszły spod ręki Romána Garcii Mory, biologa specjalizującego się w ilustracjach naukowych, przede wszystkim zaś w paleontologicznych rekonstrukcjach dinozaurów. Czuć tu naukowe podejście, skrupulatność w oddaniu każdego szczegółu, choć całość jest raczej lekka, momentami humorystyczna. Artysta zastosował kilka świetnych sztuczek, które dały bardzo dobry efekt. To choćby umieszczenie na każdej rozkładówce sylwetki dziecka uzmysławiającej czytelnikowi rzeczywiste rozmiary przedstawianych stworów. Równie dobrze wypadają obrazowe porównania szkieletów, jaj, piór, kończyn. Kieł smilodonta w prawdziwym rozmiarze naprawdę robi wrażenie.

„Co ma kura z jaszczura? Wielka księga ewolucji” Cristina M. Banfi, Cristina Peraboni, Rita Mabel Schiavo,  Román Garcia Mora, Adamada


„Co ma kura z jaszczura? Wielka księga ewolucji” Cristina M. Banfi, Cristina Peraboni, Rita Mabel Schiavo,  Román Garcia Mora, Adamada

⇺⇹⇻⇺⇹⇻
Życie fascynuje. To największa tajemnica, z którą mierzy się człowiek, także ten najmniejszy. To pytania o sam sens istnienia. Skąd się wzięliśmy? Dlaczego rozwinęliśmy się w taki właśnie sposób? Jakie były alternatywne ścieżki? Te zagadki próbuje rozwiązać autor pierwszej z pozycji. „Ewolucja. Zagadka życia na Ziemi” to wciągająca opowieść oparta na solidnych podstawach naukowych. Nie daje ona prostych odpowiedzi, zmusza do myślenia, a przy okazji uczy metodologii. To trochę thriller, trochę kryminał, trochę horror, trochę love story. Tak mogłyby wyglądać wszystkie szkolne podręczniki. Humor, prosty język i bardzo logiczny wywód sprawiają, że książkę polubią już czwartoklasiści (10+).

Druga z książek „Co ma kura z jaszczura?” to z kolei przyzwoity album prezentujący dziwne, inne, nieoczywiste efekty ewolucji. Inspirujący, ciekawy, ale trochę brakuje tu kontekstu, którego potrzebują przede wszystkim samodzielni małoletni czytelnicy. Młodszym, czytającym wraz z rodzicami, dostarczą go dorośli.

Najlepiej więc rozpocząć swoją samodzielną przygodę z pasjonującą tematyką ewolucji od książki Schuttena, a potem sięgnąć po dodatkowy materiał poglądowy z drugiej pozycji. To optymalna kolejność.

EWOLUCJA. ZAGADKA ŻYCIA NA ZIEMI
Tekst: Jan Paul Schutten
Ilustracje: Floor Rieder
Tłumaczenie: Małgorzata Diederen-Woźniak, Iwona Mączka
Wydawnictwo: Format
Data wydania: 2018
Oprawa: twarda
Liczba stron: 162
Format/forma: midi
Sugerowany wiek: 10+

CO MA KURA Z JASZCZURA. WIELKA KSIĘGA EWOLUCJI
Tekst: Cristina M. Banfi, Cristina Peraboni, Rita Mabel Schiavo
Ilustracje: Román Garcia Mora
Tłumaczenie: Agnieszka Liszka-Drążkiewicz
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: 2018
Oprawa: twarda
Liczba stron: 40
Format/forma: chude midi
Sugerowany wiek: według wydawnictwa 6+


„O zimie”, czyli biało, mroźnie i uroczo

16 grudnia

„O zimie”, czyli biało, mroźnie i uroczo

Lubię zimę, ale tylko taką ze śniegiem w najbielszym odcieniu bieli. Szarości, popielatości, odcienie beży, brązów oznaczają, że nastała zima 'ble'. Na brudnym, burym śniegu nie da się bowiem zrobić aniołka (w mojej rzeczywistości raczej znanego jako orzełek).

O takich białych, pięknych okolicznościach przyrody mówi krótka, prosta i urocza książka „O zimie” z ciepłym tekstem Görel Kristiny Näslund i sympatycznymi ilustracjami w klimacie retro Kristiny Digman

„O zimie” Görel Kristina Näslund, Kristina Digman, Zakamarki

To rzeczowa i konkretna opowieść o zimowej rzeczywistości spokojnej, niespiesznej, takiej jak przed laty, gdy lód skuwał jeziora na kilka miesięcy, a w ogromnych zaspach spokojnie można było się zgubić. Na kilku stronach autorka po prostu pokazuje dzieciom różne sposoby ciekawego wykorzystania tej pozornie mało przyjaznej pory roku. Wspomniane anioły-orzełki, dokarmianie ptaków, sanki, narty, lepienie bałwanów i innych stworów, śnieżne groty. Mnóstwo fascynujących rzeczy, które można robić tylko zimą. Prawdziwie zimową zimą - mroźną i pełną śniegu.

„O zimie” Görel Kristina Näslund, Kristina Digman, Zakamarki


W drugiej części po prostu dzieci poznają kilka zimowych, wręcz naukowych faktów, które podano w zupełnie zwykły sposób. Po pierwsze, że dzień staje się krótszy. Po drugie, jak w niemal czarodziejski sposób przemieniać wodę w lód, a śnieg w wodę. Po trzecie, że w skutym lodem jeziorze nadal toczy się życie. Z perspektywy dwulatka wszystko to prawdziwa magia. Szczególnie że oprócz wyjątkowego koloru najbielszej z bieli towarzyszą temu niesamowite dźwięki - te chrzęszczenia, zgrzytania, skrzypienia.

„O zimie” Görel Kristina Näslund, Kristina Digman, Zakamarki


„O zimie” Görel Kristina Näslund, Kristina Digman, Zakamarki

Magiczny klimat współtworzą odrobinę staroświeckie ilustracje. Konkretne, choć lekko bajkowe. To tylko na nich odnajdziemy głównych bohaterów tej opowieści - chłopca i dziewczynkę eksplorujących z zachwytem śnieżny świat. To obrazy tworzą tu drugą warstwę opowieści ukonkretniającą informacje przekazane przez tekst. W połączeniu z odrobinę naiwnymi rymowankami (takimi w sam raz dla dwulatka) daje to lekki, poetycki efekt.



Lodowy sopelek, sopelek z kropelek! 
Marznie zimą myszka mała. 
Zbudujemy dla niej szałas.

„O zimie” Görel Kristina Näslund, Kristina Digman, Zakamarki















Przyznam się, że gdy lata temu książka zagościła w naszym domu, byłam nią trochę rozczarowana. Jako ambitna matka oczekiwałam bardziej złożonej narracji, akcji, jakiegoś 'dziania się' z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem, przygody wyrazistej i zapadającej w pamięć. Słowem, tego czegoś, co nawet dziś trudno mi dokładnie zdefiniować. Ta opowieść o zimie wydała mi się taka oczywista, bez polotu, nudnawa. Nic specjalnego. Na szczęście przeczytałam ją mojej wówczas dwuletniej córce, którą ten nieskomplikowany, czarujący, zimowy świat wciągnął bez reszty. Bo przecież taki cel miały autorki - skraść serce malucha, a przy okazji odczarować zimę i sprawić, że dorosłe narzekania na chłód, ciemność i nudę nie odbiorą najmłodszym radości z odkrywania uroków pierwszego śniegu.

W tej książce nie ma bowiem żadnych negatywnych emocji. Zimą jest super, choć czasami lepiej na chwilę schronić się w ciepłym domu. Kochajmy więc mroźną porę, póki jeszcze istnieje.


O ZIMIE
Tekst: Görel Kristina Näslund
Ilustracje: Kristina Digman
Tłumaczenie: Katarzyna Ottosson
Wydawnictwo: Zakamarki
Data wydania: 2008
Oprawa: twarda
Liczba stron: 28
Format/forma: klasyczne midi
Sugerowany wiek: 2+


„Mój cień”, czyli dorastanie w cieniu wulkanu

12 grudnia

„Mój cień”, czyli dorastanie w cieniu wulkanu

- Ja zbudowałem dom... Królik rozpalił ognisko... A ty Kocie? Co zamierzasz zrobić? - pyta Żołnierz.
- Hmm… Mogę opowiedzieć wam historię! - odpowiada Kot.
- Phi!...Historie są do kitu.
- Nieprawda! - mówi Króliczek. - Historie są po to, żeby się nie bać.


„Mój cień” opowiedziany słowem i obrazem przez Mélanie Rutten należy do tej szczególnej kategorii historii stworzonych właśnie po to, byśmy przestali się bać, byśmy okiełznali swój strach przed tym, co nieznane, co czeka w lesie, co kryje się w wulkanie. W subtelny, liryczny i przede wszystkim mądry sposób autorka oswaja odbiorców z ich lękami, obawami. Pokazuje, że dorastamy przez cały czas, dojrzewamy, zmieniamy się. W rozwój wpisana jest strata, w nowe doświadczenie odchodzenie tego, co było. Takie po prostu jest życie.

„Mój cień” Mélanie Rutten, Wytwórnia

Rutten nie zakłamuje przy tym rzeczywistości, nie snuje wizji świata wiecznej wspaniałości, krainy mlekiem i miodem płynącej, do której negatywne uczucia, złe emocje nie mają wstępu. Metaforycznie mówi, jak jest. Prawdziwie, bez cukrzenia opowiada o współistnieniu miłości i złości, o przyjaźni i samotności, o pozornie wykluczających się potrzebach - niezależności i przynależności do kogoś, do grupy, o chęci przeżycia z jednej strony przygody i o marzeniu o bezpiecznym domu z drugiej. O mroku kryjącym się gdzieś w tle, i o tych, którzy nad nami czuwają.

„Mój cień” Mélanie Rutten, Wytwórnia

Wszystkie te pozornie sprzeczne myśli kłębią się i w książce, i w głowie każdego dorastającego, bez względu na to, na którym etapie życia właśnie się znajduje. Bo dojrzewamy przez cały czas, ale dostrzegamy to tylko w momentach przełomu. W chwilach przejścia zaczynamy zauważać ten nadmiar uczuć, ciągłe lawirowanie pomiędzy tym, co trzeba, tym, czego się pragnie, i tym, czego wymagają od nas inni, te próby zdefiniowania siebie wciąż i wciąż na nowo, te kolejne podejścia do zrozumienia, czym jest życie i kim tak naprawdę jesteśmy my sami. Mali, średni, duzi. I ci dopiero poznający trochę po omacku otoczenie, i ci już się z nim konfrontujący, i ci zasiedziali, którzy myślą, że lata doświadczeń uczyniły z nich mędrców.

Do tych zasiedziałych zaliczam się ja. Mnie bowiem - i dorosłą, i matkę - historia wbiła w fotel, wzruszyła do łez i zmusiła do przewartościowania pewnych wyobrażeń o byciu rodzicem. Czułam się po części Jeleniem, po części Książką, której rola w narracji jest trochę niedookreślona. Ale tak naprawdę zabolało mnie, że powoli powinnam przeistoczyć się w Cień. Czuwający, ale w oddali. Wkraczający tylko w stanie najwyższej konieczności.

Książka dotyka różnych aspektów rodzicielstwa, ale z mojej perspektywy najważniejsza wydaje się być kwestia odpowiedzialności za to, jakim człowiekiem staje się nasze dziecko, wpływ naszych dorosłych wyborów, zachowań, decyzji na sposób podejścia do świata, stan emocjonalny młodszych. Wreszcie próba odpowiedzi na pytanie, czy Żołnierz byłby innym dzieckiem, gdyby miał poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji?
„Mój cień” Mélanie Rutten, Wytwórnia


„Za zakrętem czeka na nich cały świat, w oddali słychać bulgot wulkanu”. Na jednej z rozkładówek trójka trochę przypadkowych przyjaciół, rówieśnicza grupa złożona z Króliczka, który chce dorosnąć, stale prowadzącego wojnę Żołnierza i Kota wciąż śniącego o tym samym, stoi na skraju dżungli, na progu dorosłości. W tle majaczy wulkan - czynny, groźny, ale przede wszystkim stanowiący wyzwanie. Sposób graficznego ujęcia każdej z postaci oddaje jej postawę wobec świata. Trudno o bardziej wymowną scenę. Przygotowany do ataku Żołnierz, lekko wycofany opiekuńczo tulący Jajko Króliczek i Kot, po prostu Kot, ruszają w świat, na swoją pierwszą inicjacyjną wyprawę. Tam, gdzie ogień. W tym właśnie momencie skupiają się wszystkie uczucia towarzyszące dorastaniu - bunt, złość, chęć konfrontacji, ale i łagodność, potrzeba bezpieczeństwa, domu.

„Mój cień” wyraziście pokazuje sieć różnych relacji, w które wchodzi dorastający człowiek. Każda z nich jest równie ważna, czegoś uczy, coś podtrzymuje, coś pokazuje. Ich intensywność pulsuje, zmienia się. Grupa rówieśnicza w pewnym momencie staje się niemal tożsama z więzami krwi, to rodzaj rodziny z wyboru, to zbiorowość, do której wchodzimy świadomie. A raczej tak nam się wydaje.

Co ciekawe, pozornie głównym bohaterem książki jest Króliczek, jednak w pewnym momencie trudno jednoznacznie określić, na kim skupia się historia. Co więcej, polski tytuł przewrotnie wskazuje poza książkę, na czytelnika. Mój, czyli czyj? Króliczka. On nie jest narratorem. Może to Cień, który towarzyszy wszystkim? A może właśnie tobie, odbiorco? Możliwości interpretacyjnych znajdziemy tu mnóstwo i każda z nich jest właściwa.

„Mój cień” Mélanie Rutten, Wytwórnia


Wiele w tej książce głębokich myśli, symboli. Gęsto tu od znaczeń nie zawsze podanych wprost. Czasami mam wrażenie, że ten nadmiar przytłacza, a w tym nagromadzeniu skojarzeń, odniesień coś umyka. I choć autorka ukonkretnia symbole i archetypy, stosuje raczej czytelne znaki, pojęcia budzące z reguły dość jednoznaczne konotacje, podsuwa jednocześnie zbyt dużo ścieżek, którymi można podążać, próbując zrozumieć przekaz. Nie da się tego ogarnąć podczas jednej lektury.
Z drugiej strony przypominam sobie własne dorastanie i tę śmiertelną powagę, z jaką wówczas traktowało się zwykłe sprawy. Wszystko było istotne, najważniejsze, nawet jeśli się wykluczało. Świat nie podlegał gradacji, ale rządziła nim ostra dychotomia, podział na znaczące i zbędne. Przy czym temu, co kluczowe często towarzyszył nieznośny z punktu widzenia dorosłego patos i onieśmielające zagubienie, niepewność. 

„Mój cień” Mélanie Rutten, Wytwórnia

Skupiłam się na słowie, ale w tej historii obraz również niesie dodatkową treść, współtworzy na równych prawach przekaz. To pełnowymiarowa powieść graficzna. Akwarelowe rysunki nie są wcale klasycznie delikatne, przygaszone, a wręcz przeciwnie - pulsują, niepokoją i jednocześnie przyciągają. Nie sposób się od nich uwolnić. Oniryczne pełne emocji przypominają bardzo intensywny sen, taki, który pamięta się długo po przebudzeniu i wciąż analizuje, co mógł oznaczać. Nietypowe, wyraziste barwy (dominacja czerwieni, nasycona niemal fluorescencyjna zieleń, żółć) sprawiają, że strony aż kipią od uczuć, żyją, krwawią, płoną. Nieostre granice, momentami lekka naiwność kreski wprowadzają kontrolowany pozorny chaos, dobrze oddają charakterystyczne dla okresu przejścia kłębienie się myśli, wrażeń.
„Mój cień” Mélanie Rutten, Wytwórnia


Chciałabym jak zazwyczaj kategorycznie stwierdzić, że „Mój cień” sprawdza się również jako zwykła opowieść o zagubionym Króliczku, który rusza na pełną przygód wyprawę z przyjaciółmi. Niestety, tym razem nie jestem tego pewna. Po pierwsze wynika to z wspomnianego wyżej nasycenia prostej w sumie historii dodatkowymi podtekstami, po drugie z nielinearnej narracji, z którą młodsi mogą jeszcze mieć kłopoty. Choć pewnie znajdą się i wśród przedszkolaków fani nietypowej drużyny, lepiej trafi ona do dzieci w wieku wczesnoszkolnym, do prawie nastolatków i do dorosłych. Może przede wszystkim do nich. „Mój cień” aspiruje do tej wyjątkowej kategorii książek na całe życie, odkrywanych wciąż na nowo. Czy zagości w niej na stałe? Zobaczymy. Historia jeszcze musi dojrzeć w nas, czytelnikach.


P.S. Uprzedzam, że wspólna lektura z dziećmi może być trudna. Ciężko się czyta, próbując nieporadnie powstrzymać łzy. Nie da się bowiem nie wzruszyć przy takich frazach:
(Jeleń) Powtarzał małemu przyjacielowi: Biegnij Króliczku! Biegnij! Ale serce mówiło: Byle nie za szybko, nie za szybko!

„Mój cień” doczekał się również kontynuacji. To ŹRÓDŁO.


MÓJ CIEŃ
Tekst i ilustracje: Melanie Rutten
Tłumaczenie: Jacek Mulczyk-Skarżyński
Wydawnictwo: Wytwórnia
Data wydania: 2015
Oprawa: twarda
Liczba stron: 56
Format/forma: klasyczny midi picturebook
Sugerowany wiek: 6+, dla każdego


„Ale patent”, czyli smoki załogowe, ptaki pasażerskie i jaskółki terenowe

05 grudnia

„Ale patent”, czyli smoki załogowe, ptaki pasażerskie i jaskółki terenowe

Dawno dawno temu w pewnym brytyjskim programie telewizyjnym pojawił się człowiek ze szczotką do włosów. Miał jedno zadanie. Przekonać szanowną komisję, że jego innowacyjny produkt ma szansę na rynkowy sukces, że zainwestowane przez oceniających środki się zwrócą. Potencjalni inwestorzy stwierdzili jednak, że propozycja jest co najmniej dziwaczna. Po co? Na co to komu? Bzdura. Fryzjerski innowator się nie poddał i dziś wspomniane szczotki możecie kupić wszędzie, w każdej drogerii. Oryginały i podróbki. Zaświadczam przy tym, że ten niepozorny wynalazek odmienił życie pewnego długowłosego dziewczęcia.
„Ale patent. Księga niewiarygodnych wynalazków” Małgorzata Mycielska, Aleksandra i Daniel Mizielińscy


Tak to już jest z wynalazkami. Nigdy nie wiemy, które się przyjmą, podbiją rynek, a które po prostu zostaną zapomniane. Nie trafią w swój czas, okażą się zbyt odjechane, przekombinowane, w danej chwili niepotrzebne. Między innymi o tym opowiada „Ale patent. Księga niewiarygodnych wynalazków” z tekstem Małgorzaty Mycielskiej i zwariowanymi ilustracjami Aleksandry i Daniela Mizielińskich.
„Ale patent. Księga niewiarygodnych wynalazków” Małgorzata Mycielska, Aleksandra i Daniel Mizielińscy

„Ale patent. Księga niewiarygodnych wynalazków” Małgorzata Mycielska, Aleksandra i Daniel Mizielińscy

Książka ta dowodzi, że ludzka wyobraźnia, pomysłowość nie zna granic. Pojawia się potrzeba, jakaś idea i już ktoś pracuje, by dany problem rozwiązać. Efekty są różne, czasami zadziwiające, innym razem śmieszne, często po prostu (zazwyczaj 'jeszcze') niewykonalne. Umysł prawdziwego wynalazcy bowiem nie podąża zwykłymi ścieżkami i za nic sobie ma ograniczenia techniczne danej epoki. W świecie innowacji nie istnieje pojęcie "nie da się". Zawsze się da. Niekoniecznie dziś i niekoniecznie w założonej formie. Starożytna fotokomórka, siedemnastowieczny smok załogowy, dziewiętnastowieczny bąbelkowy SMS może i nie miały szans na realizację bądź jej zasięg był bardzo ograniczony, ale w jakiejś formie istniały i do dziś zadziwiają. Jak ktoś w ogóle wpadł na taki pomysł? No jak?
„Ale patent. Księga niewiarygodnych wynalazków” Małgorzata Mycielska, Aleksandra i Daniel Mizielińscy

„Ale patent. Księga niewiarygodnych wynalazków” Małgorzata Mycielska, Aleksandra i Daniel Mizielińscy

Choć autorzy opisują zaledwie kilkanaście wynalazków (a przecież były ich co najmniej miliony), widać wyraźnie, że od zawsze ludzie pracowali nad udoskonaleniem komunikacji i to rozumianej dwojako - jako przekazywanie informacji i jako przemieszczanie się z miejsca a do miejsca b. Przyśpieszyć, ułatwić, uczynić bardziej wygodnym - oto cel. Takie funkcje miały pełnić między innymi ptaki pasażerskie, żaglowozy, konie parowe czy jaskółki terenowe.
„Ale patent. Księga niewiarygodnych wynalazków” Małgorzata Mycielska, Aleksandra i Daniel Mizielińscy


Dobrze, że autorzy obok wynalazków z założenia wielkich, mających zmienić rzeczywistość (mrożący krew w żyłach prąd bez kabli Tesli) uwzględnili również te małe, rozwiązujące problemy konkretnego człowieka. Sama nie pogardziłabym w skwarny dzień osobistym zachmurzaczem, a dzięki skupiaczowi uwagi teksty na bloga powstawałyby w iście rekordowym tempie.

Książka nie pomija również czarnej strony wynalazczości, wykorzystywania niewiedzy innych, pospolitego oszustwa do manipulowania ludźmi lub ich zastraszania (do tego właśnie służyła starożytna fotokomórka), utrzymywania władzy, osiągania własnych korzyści.

„Ale patent. Księga niewiarygodnych wynalazków” Małgorzata Mycielska, Aleksandra i Daniel Mizielińscy


Małgorzata Mycielska pisze lekko, ciekawie, w sposób czytelny i interesujący zarówno dla młodszych, jak i starszych. Teksty nie są infantylne, choć sporo w nich motywacyjnych wstawek. Jednak tym, co naprawdę wciąga, są ilustracje. Zróżnicowane, dynamiczne, pełne treści i niewymuszonego humoru. Godzinami można studiować schematy objaśniające funkcjonowanie poszczególnych wynalazków, które, choć skrótowe i uproszczone, świetnie pokazują samą ideę, istotę pomysłu. Równie dobrze prezentują się komiksowe rozkładówki stanowiące dowcipny komentarz, pokazujący kontekst kulturowy bądź historyczny. Przyznam szczerze, że najczęściej lektura książki polegała głównie na studiowaniu grafik. Do tekstu sięgaliśmy rzadziej, zwykle w poszukiwaniu dodatkowych informacji, których nie odnaleźliśmy na obrazie.
„Ale patent. Księga niewiarygodnych wynalazków” Małgorzata Mycielska, Aleksandra i Daniel Mizielińscy


Ciekawym zabiegiem okazała się rezygnacja z klasycznego, chronologicznego sposobu prezentowania poszczególnych wynalazków. Nie zastąpiono go przy tym innym kluczem, choćby tematycznym. I dobrze. Dzięki temu czytelnik skupia się na samych pomysłach, na bogactwie ludzkiej inwencji. Punktem wyjścia jest postać najsłynniejszego wynalazcy w dziejach, Leonarda da Vinci. Jego pomysły (m.in. czołg, spadochron, łódź podwodna, winda) to dzisiejsza rzeczywistość, która narodziła się w umyśle człowieka żyjącego na przełomie piętnastego i szesnastego wieku. Potem skaczemy po epokach. Od starożytności po współczesność. 

„Ale patent. Księga niewiarygodnych wynalazków” Małgorzata Mycielska, Aleksandra i Daniel Mizielińscy

Już we wstępie autorka zachęca czytelników do własnych poszukiwań, pokazuje, że tak naprawdę wynalazcą może być każdy z nas, jeśli tylko wpadnie na jakiś ciekawy pomysł, coś usprawni, ulepszy. Nie trzeba od razu opracować nowego napędu kosmicznego czy eliksiru nieśmiertelności. Wystarczy drobiazg. Na przykład w pełni automatyczna rozładowywarka zmywarki. To byłby wynalazek, za który przyznałabym własnego prywatnego Nobla.

Z drugiej strony lekko prześmiewczy ton niektórych ilustracji zwraca uwagę na inny aspekt kreatywności. Wynalazki, które nic nie wnoszą, łechcą tylko ego, tworzą nowe mody, kreują zapotrzebowanie na rzeczy zbędne. To świetny temat do dyskusji przemycony niemal mimochodem.

„Ale patent. Księga niewiarygodnych wynalazków” to książka, która pokazuje proces myślenia, tworzenia. To pozycja, która inspiruje. Niby czasami jest śmiesznie, dziwacznie i bez sensu. Wystarczy jednak zerknąć na datę powstania danej rzeczy, uwzględnić kontekst kulturowy, historyczny towarzyszący aktowi kreacji, a kpiący uśmieszek z reguły zmienia się w zdumienie. I koń parowy czy smok załogowy stają się po prostu normalnymi wytworami swej epoki. Tak jak dziwna szczotka tego pana, w którego nikt nie chciał uwierzyć.

ALE PATENT! KSIĘGA NIEWIARYGODNYCH WYNALAZKÓW
Tekst: Małgorzata Mycielska
Ilustracje: Aleksandra i Daniel Mizielińscy
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Data wydania: 2014
Oprawa: twarda
Liczba stron: 122
Format/forma: większe midi
Sugerowany wiek: 7+

Copyright © 2017 Mamobab czyta