„Kotek Splotek”, czyli pierwszy dzień w szkole

31 sierpnia

„Kotek Splotek”, czyli pierwszy dzień w szkole


„Kotek Splotek” Roba Scottona jest uroczy i już. Boi się pierwszego dnia w szkole jak każdy mały kotek i każdy mały człowiek. Bo to nowy etap, nowe życie, nowe obowiązki, nowi koledzy. Splotek szuka więc wymówek, by moment wyjścia do szkoły odwlec na wieczne nigdy. Oczywiście, że mu się nie udaje i oczywiście, że klasa okazuje się całkiem fajna, Splotek dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy i o sobie, i o kotach, i w ogóle niepotrzebnie się bał. Taka to prosta, sympatyczna i zabawna historia towarzyszyła Mamobabowym dzieciom, gdy rozpoczynały swoją przygodę z edukacją. 

„Kotek Splotek”, czyli pierwszy dzień w szkole, Rob Scotton, Vesper


Ciekawy tekst, ciepła, pełna humoru historia niemal prosto z życia, wpisująca się w doświadczenia i emocje dziecka kończącego przedszkole i wkraczającego na kolejny edukacyjny poziom oraz zabawne ilustracje naprawdę pomagają przezwyciężyć lęki i strachy związane z nieznanym, z pierwszym szkolnym dniem. W naszym przypadku opowieść o Splotku, dzielnej myszy Zygmuncie i klasie pełnej spragnionych mleka kotów zdała egzamin na piątkę. Z plusem. 

Życzę wszystkim pierwszakom, aby tak jak ten przesympatyczny futrzak dowiedziały się w szkole najważniejszej rzeczy na świecie - że są zdumiewające.

Książki szukajcie w bibliotekach i w drugim obiegu. Szkoda, że przygody Splotka na stałe nie zagościły na polskim rynku książki dziecięcej.
„Kotek Splotek”, czyli pierwszy dzień w szkole, Rob Scotton, Vesper

„Kotek Splotek”, czyli pierwszy dzień w szkole, Rob Scotton, Vesper

„Kotek Splotek”, czyli pierwszy dzień w szkole, Rob Scotton, Vesper

„Kotek Splotek”, czyli pierwszy dzień w szkole, Rob Scotton, Vesper

„Kotek Splotek”, czyli pierwszy dzień w szkole, Rob Scotton, Vesper

KOTEK SPLOTEK
Tekst i  ilustracje: Rob Scotton
Tłumaczenie: Jędrzej Polak
Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 2010
Liczba stron: 32
Oprawa: twarda
Format / forma: standardowy kwadrat
Sugerowany wiek: 5-6 lat


„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody”, czyli jak patrzeć, by zobaczyć

30 sierpnia

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody”, czyli jak patrzeć, by zobaczyć


„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” to książka, która zaprasza nas do wyjścia z domu, w plener, do parku, lasu, na łąkę. Na wsi i w mieście. To pozycja zachęcająca czytelników do rozejrzenia się wokół siebie, spojrzenia i na ziemię, i na liście, i na kwiaty, i w niebo. Co więcej, mało w niej informacji podanych wprost, na tacy, suchych danych, encyklopedycznych opisów. Autorki, Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, postawiły sobie zupełnie inny cel - chcą nauczyć dzieci trochę niedocenianej sztuki obserwacji, czyli takiego patrzenia na przyrodę, by rzeczywiście ją zrozumieć, odkryć rządzące nią mechanizmy. Samodzielnie bądź z niewielką pomocą.

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry
Autorki nie zapomniały o niczym. Dowiemy się, jaki ekwipunek powinniśmy przygotować na odkrywczą wyprawę, gdzie szukać śladów, tropów, danych dotyczących przyrody (odpowiedź jest prosta - wszędzie, wystarczy się rozejrzeć). Nauczymy się, na co zwracać uwagę, szukając informacji o szeroko rozumianej naturze. Nie pominięto, co bardzo cenię, z reguły traktowanych po macoszemu kwestii z zakresu bezpieczeństwa i higieny podczas poznawania świata. Skaleczenia, skręcenia, zagubienia mogą przecież zepsuć najbardziej fascynującą wędrówkę, a nieumiejętne prowadzenie eksploracji wręcz zaszkodzić obserwowanym obiektom. 
Polubiłam już sam wstęp do książki, w którym w krótki, ale niezwykle zajmujący sposób pokazano relację pomiędzy człowiekiem a przyrodą, czasami trudną, innym razem pełną magii, religijną, mistyczną.

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry

Okazuje się, że obserwować możemy niemal wszystko: faunę, florę, przyrodę ożywioną i nieożywioną, a nawet kosmos. Autorki uczą, jak patrzeć na owady, płazy, gady, ptaki, ssaki i pozostawiane przez nie ślady, pióra, odchody, by zrozumieć ich funkcjonowanie w ekosystemie. Przekazują wiele cennych informacji o budowie drzew i kwiatów. Prezentują morza i wody przybrzeżne, lasy i pola. Wraz z czytelnikami wędrują do wnętrza Ziemi i przyglądają się skałom. Tłumaczą również dość szczegółowo istotę niektórych zjawisk atmosferycznych (chmury, wiatr i deszcz).

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry

Co więcej, twórczynie zachęcają czytelników do aktywności, w książce znajdziemy bowiem mnóstwo zadań o różnym stopniu trudności: od fotografowania świata poprzez wykonanie huśtawki, dzięki której będziemy mogli (niemal) dotknąć chmur, założenie hodowli dżdżownic, dokarmianie mrowiska, słuchanie żabiego koncertu po wykonanie rzeźb z różnych surowców naturalnych lub tancerki z kwiatu maku, zbieranie kamieni, księżycowe animacje. Propozycji eksperymentów, wyzwań, obiektów do obserwacji, artystycznych dokonań znajdziecie tu mnóstwo. Gwarantuję, że każdy znajdzie coś, co go zainteresuje.

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry

Przystępny język, bezpośrednie zwroty do czytelnika sprawiają, że nawet jeśli chwilowo jesteśmy uziemieni w domu i nie możemy wykorzystać pomysłów na edukacyjne wędrówki, dostajemy po prostu ciekawą i inspirującą gawędę o otaczającym nas świecie, opowieść, która wciągnie i ucznia, i dorosłego, i (przy wsparciu rodziców) przedszkolaka. 

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry

Wielkim plusem polskiej edycji jest znakomita lokalizacja treści, za którą odpowiadał Mikołaj Golachowski. Pierwotnie bowiem książka powstała w Portugalii i siłą rzeczy w oryginale pojawiają się głównie zwierzęta i rośliny występujące na Półwyspie Iberyjskim. W polskim wydaniu uwzględniono naszą lokalną faunę i florę i to nie tylko w postaci drobnych wzmianek lub przypisów. Adaptacja do potrzeb polskiego odbiorcy obejmuje tu całe fragmenty tekstu lub specjalnie przygotowane ilustracje pokazujące wybrane tutejsze gatunki. 

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry

Dodatkowy bonus to znajdujący się na końcu książki mały słowniczek, w którym objaśniono trudniejsze terminy pojawiające się w książce, kalendarium ważnych dat i odkryć geograficznych oraz wykaz stron internetowych wybranych organizacji zajmujących się przyrodą w Polsce.
Co więcej, pozycja ta ukazała się również w jeszcze bardziej regionalnej wersji pod zmienionym tytułem „Na polu” oczywiście przeznaczonej dla czytelników pochodzących z Małopolski. Taki smaczek.

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry

Książka pod względem edytorskim to prawdziwy majstersztyk. Stylizowana na płócienną okładka, elegancki, matowy papier i perfekcyjnie dobrany krój i kolor czcionek to nie wszystko.
Za stylową oprawę graficzną odpowiada Bernardo P. Carvahlo, którego znamy choćby z rewelacyjnego picturebooka „Przejścia nie ma” (pisałam o nim o tu). Prosta, czytelna kreska i ograniczona paleta barw kojarzą się ze starymi podręcznikami do przyrody. Soczyście pomarańczowy kolor zestawiony z przydymioną, jakby mglistą szarością i niebieskim porządkują treści. Mimo że to książka o naturze, która przecież w rzeczywistości często aż buzuje od feerii barw, ta kolorystyczna powściągliwość nie razi. Jest wręcz przeciwnie - intryguje, zaciekawia. Jedyne miejsca z realistycznymi kolorami spoza opisanej powyżej palety stanowią tablice poglądowe prezentujące wybrane gatunki motyli, płazów, drzew, ptaków, gadów, kwiatów, ssaków i mieszkańców akwenów wodnych.

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry

„Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” Maria Ana Peixe Dias i Inês Teixeira do Rosário, Bernardo P. Carvahlo, Wydawnictwo Dwie Siostry


Bez wątpienia książka powinna być sprzedawana w pakiecie z małym plecakiem, lornetką i lupą. Koniecznie. Byłby to doskonały zestaw małego detektywa rozwiązującego przyrodnicze zagadki, szpiega, który podąża za tropami, śladami, odczytuje informacje, poznaje świat, bawi się nauką. „Na dworze. Przewodnik dla odkrywców przyrody” po prostu inspiruje, intryguje, rozwija ciekawość świata i naukową dociekliwość. Otwiera nasze oczy i udowadnia, że edukacja nie oznacza nudy, że biologia, geologia, klimatologia to dziedziny wpisane w naszą codzienność, a nie abstrakcyjne, oderwane od życia akademickie dyscypliny naukowe. Aż chce się wyjść z domu już teraz. To bezcenne. Nie dziwi więc, że pozycja ta zdobyła w 2015 roku prestiżową nagrodę na targach książki dziecięcej w Bolonii. W pełni zasłużenie. Bogate kompendium wiedzy i ogrom naukowych aktywności w jednym świetnie wydanym tomie to bowiem połączenie nadzwyczaj udane.

NA DWORZE. PRZEWODNIK DLA ODKRYWCÓW PRZYRODY
Tekst: Maria Ana Peixe Dias, Inês Teixeira do Rosário
Ilustracje: Bernardo P. Carvalho
Tłumaczenie: Tomasz Pindel
Lokalizacja treści: Mikołaj Golachowski
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Data wydania: 2019
Liczba stron: 368
Oprawa: twarda
Format/forma: taka gruba klasyczna książka
Sugerowany wiek: 7+ (przedszkolaki mogą potrzebować wsparcia rodzica)



„Gdzieś daleko bajka eko”, czyli czy świat potrzebuje kokardozawiązywacza

12 sierpnia

„Gdzieś daleko bajka eko”, czyli czy świat potrzebuje kokardozawiązywacza


Śmieci, śmieci, śmieci. Wszędzie. Piękne królestwo o wdzięcznej nazwie Zielencja przeobraziło się w jałową pustynię, wysypisko, bez lasów, bez marchewek. Niezielencję. A wszystko przez pewną królewnę o jakże znaczącym imieniu Brajka. Król i królowa są zrozpaczeni. Coś trzeba z tym zrobić. Jakoś to naprawić. Oto punkt wyjścia opowieści dla dzieci „Gdzieś daleko bajka eko” Izabeli Skorupki. Książki w sumie fajnej, ciepłej, w sam raz dla dzieci lubiących bardzo klasyczne i w formie, i w treści historie. 


„Gdzieś daleko bajka eko” Izabela Skorupka, Anna Gensler, Dwukropek, baśń ekologiczna dla dzieci


Autorka jako oś narracyjną wykorzystuje klasyczny schemat baśniowy. Królewna jak wiadomo ma rękę, a nawet dwie, i jeśli w królestwie dzieje się źle, tę rękę musi na polecenie ojca króla oddać śmiałkowi, który problem rozwiąże. W pakiecie jeszcze z reguły znajduje się pół królestwa. Tak jest też w tym przypadku, z tą różnicą, że odważnych rycerzy nie czeka na końcu walka ze smokiem, czarnoksiężnikiem czy wyprawa gdzieś na koniec świata. Muszą oni wziąć udział w turnieju, a raczej w klasycznym konkursie ofert. Kto ma najlepszy pomysł na naprawienie zepsutego świata, ten wygrywa. I już. Naprawdę chciałabym, żeby rozwiązanie ekologicznych problemów było tak proste. Znaleźć odpowiednio mądrego kandydata na małżonka dla złej królewny. Zabrakło trochę głębszego pokazania przyczyn zmiany zachowania młodej władczyni, nawet przy uwzględnieniu baśniowego kostiumu i oczekiwań grupy docelowej, czyli maluchów. Wolę, gdy pokazuje się dzieciom, że coś, w tym zmiana ich postaw, zależy głównie od nich samych, a nie od kogoś innego. Ale to drobiazg. 


„Gdzieś daleko bajka eko” Izabela Skorupka, Anna Gensler, Dwukropek, baśń ekologiczna dla dzieci


Przekonująco za to wypada pierwsza część książki, w której autorka przedstawia przyczyny katastrofy ekologicznej. Owszem, winę ponosi królewna, rozpieszczona, rozpasana, trwoniąca czas w laboratorium (to raczej rzecz godna pochwały) na wymyślaniu kolejnych zbędnych gadżetów (to już nie), jak choćby kokardozawiązywacz. Dostało się jednak także tym, którzy w porę nie zareagowali, nie zapobiegli degradacji świata, czyli przede wszystkim rodzicom. Słusznie. 

„Gdzieś daleko bajka eko” Izabela Skorupka, Anna Gensler, Dwukropek, baśń ekologiczna dla dzieci



Dużym plusem pozycji jest prosty i przystępny język. Znaczące nazwy własne (geograficzne, imiona) mają przejrzystą strukturę słowotwórczą, więc maluchy bez trudu odkryją ich właściwe znaczenie. I choć czasami czułam odrobinę dydaktycznego smrodku, krztynę łopatologii stosowanej, ze względu na tematykę w ogóle mi to nie przeszkadzało. Ekologia to bowiem rzecz w tej chwili najważniejsza, katastrofa klimatyczna wisi nam nad głową już tak nisko, że i mówić o niej trzeba wciąż, i uczyć, i uczulać, i przede wszystkim działać. Bez względu na wszystko, bo za chwilę nie będzie niczego, nawet nas. 


„Gdzieś daleko bajka eko” Izabela Skorupka, Anna Gensler, Dwukropek, baśń ekologiczna dla dzieci


Na uwagę zasługuje również szata graficzna, za którą odpowiadała Anna Gensler. Autorka gra przede wszystkim kolorem, który zmienia się ze strony na stronę i zawsze coś znaczy. Ilustracje dość klasyczne w formie nie nudzą i nie przytłaczają. Przyjazne i czytelne, nawet jeśli przedstawiają dość nieprzyjemne treści, naprawdę mogą się spodobać. 

„Gdzieś daleko bajka eko” Izabela Skorupka, Anna Gensler, Dwukropek, baśń ekologiczna dla dzieci


„Gdzieś daleko bajka eko” to książka potrzebna, całkiem sprawnie napisana i z mądrym przesłaniem. Sprawdzi się i jako punkt wyjścia do domowych rozmów o naszych własnych postawach, zachowaniach, i jako materiał na przedszkolne zajęcia poświęcone ekologii. Czytajmy, uczmy siebie i dzieci, wyrabiajmy dobre nauki, zmieniajmy świat na lepsze. Działajmy póki nie jest za późno, gdyż zakończenie naszej własnej baśni eko zależy od nas. I wcale nie rozgrywa się ona gdzieś daleko, ale tu - w naszych domach, miastach, lasach. 

GDZIEŚ DALEKO BAJKA EKO
Tekst: Izabela Skorupka
Ilustracje: Anna Gensler
Wydawnictwo: Dwukropek
Data wydania: 2018
Liczba stron: 32
Oprawa: twarda
Format/forma: klasyczna książka
Sugerowany wiek: 4+


„Wilki w ścianach”, czyli to już jest koniec

11 sierpnia

„Wilki w ścianach”, czyli to już jest koniec


Dawno, dawno temu kupiłam sobie książkę. Dla dzieci, choć dzieci nawet w planach nie miałam. Bo Neil Gaiman, bo Dave McKean. Ot, taka ciekawostka, którą ze względu na hipnotyzującą kreskę McKeana bardzo chciałam po prostu mieć. Nie przypuszczałam, że po kilku latach stanie się ona jedną z ważniejszych lektur w naszym domu, a nawet źródłem pewnego rodzinnego powiedzonka. „Wilki w ścianach”, bo o nich mowa, pozornie straszne, potencjalnie budzące lęk, pozwoliły naszemu przedszkolakowi uporać się z niektórymi dziecięcymi strachami, oswoić je (w duecie ze znakomitym „O duchu, który się bał”). 

„Wilki w ścianach” Neil Gaiman, Dave McKean, Wydawnictwo Mag, picturebook grozy dla dzieci


Historia jest prosta. Dziewczynka, Lucy, pewnej nocy zaczyna słyszeć niepokojące dźwięki dochodzące ze ścian. Brzęczenie, trzeszczenie, szuranie, tupanie. Odgłosy jakiegoś innego życia, alternatywnego świata. Dziecko wie, po prostu wie, że zamieszkały tam wilki. Nikt z domowników oczywiście jej nie wierzy, bo jak to. Wilki w ścianach? Dom to miejsce bezpieczne, oswojone, wilki przynależą do innej, obcej rzeczywistości. Przecież gdy ze ścian zaczną wychodzić wilki, to już będzie koniec. Gdy domem zawładną dziecięce lęki, wyobraźnia, to już będzie koniec. Symboliczny koniec. Tak mówią ludzie i każdy to wie. Czy aby na pewno? A jeśli ze ścian będą wychodzić ludzie, słonie lub inne stwory? Czy to też będzie koniec?


„Wilki w ścianach” Neil Gaiman, Dave McKean, Wydawnictwo Mag, picturebook grozy dla dzieci


Autorzy, posługując się nasyconym metaforą i symbolem językiem, zderzają i w tekście, i w obrazie dwie funkcjonujące obok siebie rzeczywistości - znaną, oswojoną, realną i drugą - wymykającą się schematom, o niemal nieograniczonym potencjale kreacji, czyli dziecięcą wyobraźnię. To Lucy siłą swojego umysłu powołuje wilki do życia, niejako zaprasza je do domu. Zderzają przy tym może nie jest najbardziej trafnym określeniem - paradoksalnie oba światy i mogą, i nie mogą współistnieć. Kwestia proporcji. W tym przypadku widzimy, jak tworzy się lęk, z czego bierze pożywkę i jak go można rozbroić. Dopóki wilki znajdują się w ścianach, w przestrzeni magicznej, oddzielonej, dopóki nie anektują łóżka Lucy, dżemu, telewizora i rekordów w grach komputerowych, wszystko jest w porządku. Granicę między tym, co znane, bezpieczne a tym, co obce, stanowi tu symbolicznie kartongips. Równowaga zostaje zachowana. Do czasu. 

„Wilki w ścianach” Neil Gaiman, Dave McKean, Wydawnictwo Mag, picturebook grozy dla dzieci


Gaiman przyzwyczaił swoich czytelników do przewrotności narracji. Owszem, jest momentami strasznie, ale grozę skutecznie tłumi absurdalny humor, surrealistyczne sceny. Pojawiają się również magiczne artefakty typowe dla czasu dzieciństwa, czyli świnka-pacynka, powierniczka, najlepsza przyjaciółka, najważniejszy pluszak na świecie. I ściany. Wiem, że dla polskiego czytelnika ściana to konkret z cegieł, pustaków. Nie ma w niej przestrzeni, którą dałoby się przejąć. To metafora dość luźno powiązana z rzeczywistością. W USA technologia budowlana bywa inna. Przestrzeń między ścianami może być całkiem spora i służyć jako miejsce, w którym można się schować, w którym może toczyć się alternatywne życie. Motyw ten pojawia się i w horrorach, i w kryminałach, i w programach wnętrzarskich też. 




Mroczny klimat opowieści tak naprawdę tworzy niezwykła grafika McKeana, dopowiada ona historię, daje jej szerszy kontekst. Panuje tu półmrok, lekki zaduch, autor sięga po ciemne, ciężkie, przygaszone barwy. Poszczególne obrazy przypominają filmowe kadry, pełne głębi, czasami trochę odrealnione, innym razem konkretne i realistyczne, czasami zabawne, innym razem mrożące krew w żyłach. Kean wykorzystuje różnorodne techniki, odwołuje się do komiksowej poetyki, sięga po obraz, rysunek, zdjęcia. Zróżnicowany podział rozkładówek na kadry nadaje opowieści dynamiki - uspokaja akcję lub przyśpiesza. Horror zyskał tu baśniową, filmową warstwę, w której również równolegle rozgrywa się akcja.


„Wilki w ścianach” Neil Gaiman, Dave McKean, Wydawnictwo Mag, picturebook grozy dla dzieci


Zdaję sobie sprawę, że „Wilki w ścianach” nie są lekturą dla każdego dziecka, mogą budzić skrajne emocje. W końcu to rasowy horror, co z tego, że dla młodszego odbiorcy. Autorzy naprawdę potrafią budować napięcie, kreować atmosferę strachu i tajemnicy. Mroczne ilustracje także nie przemówią do wszystkich. Jednak dla dzieci, które lubią dreszczyk emocji, to lektura w sam raz. Groza zostaje po mistrzowsku i we właściwym momencie rozładowana, rozłożona na łopatki.

Wbrew pozorom historia Lucy i wilków to opowieść o tym, że często boimy się na wyrost, że nasze lęki nie mają wcale obiektywnych przyczyn w rzeczywistości, ale biorą się gdzieś z nas samych, z naszej wyobraźni. To my je tworzymy i to my możemy łatwo się z nimi rozprawić. Nawet jeśli jesteśmy tylko dziećmi. Warto również pamiętać, że inspiracją do napisania tej książki był koszmar śniony przez córkę Neila Gaimana. Jak straszny sen się skończył, nie wiem. W opowieści, która powstała na jego kanwie, oczywiście zakończenie jest dobre i to dzięki tej osobie, która najbardziej się bała. Horrory dla dzieci (prawie) zawsze wieńczy przecież happy end. 

„Wilki w ścianach” Neil Gaiman, Dave McKean, Wydawnictwo Mag, picturebook grozy dla dzieci


Niestety, książka już dawno dawno temu zniknęła z księgarń. Cóż, po raz kolejny uprasza się szanownych wydawców o zwrócenie uwagi na ten picturebook. Podkreślam, że „Wilki” ukazały się aż 16 lat temu, w 2004 roku. Na tle dominujących wówczas na rynku uładzonych lub ociekających lukrem pozycji mogły rzeczywiście szokować. Dziś na sto procent znalazłyby całe watahy wielbicieli. Nawet wśród przedszkolaków nie brakuje bowiem miłośników historii mrocznych, opowieści horrorowatych i wielbicieli wyjątkowo smakowitej ilustracji. „Wilki w ścianach” spełniają wszystkie te kryteria, a dodatkowo doskonale nadają się do wspólnej lektury. Wieczorową porą, przy przygaszonym świetle z dającym bezpieczeństwo rodzicem tuż obok i świnką-pacynką, krówcią, misiem, królikiem, lalką (słowem najlepszym przyjacielem i powiernikiem) w dłoni żadne wilcze stukoty i knowania nie będą aż tak straszne.  


WILKI W ŚCIANACH
Tekst: Neil Gaiman
Ilustracje: Dave McKean
Tłumaczenie: Paulina Breiter
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 2004
Liczba stron:
Oprawa: twarda z obwolutą
Format/forma: kwadratowa książka
Sugerowany wiek: 4+




„Regulamin na lato”, czyli stopklatki z dzieciństwa

08 sierpnia

„Regulamin na lato”, czyli stopklatki z dzieciństwa

Nie znam książki, która tak w punkt oddałaby klimat wakacji. Nie tych z katalogu, w wypasionym ośrodku lub z wypełniającymi czas od świtu do zmierzchu (lub w bardziej nastoletniej wersji od zmierzchu do świtu) atrakcjami według rozdzielnika. Nie ma tu kaowca, nowocześnie animatorem zwanego, zniknęli gdzieś rodzice dbający, by dziubdziuś się nie nudził i aktywnie czas spędzał. Jest za to wolność, choć jest i regulamin. Jest wyobraźnia, choć posiłkująca się tym, co w znajduje się w otoczeniu. Jest odrobinę starszy przewodnik po codziennym niecodziennym świecie. Jest i tajemnica, bo w niej kryje się wyjątkowość  tego czasu, który wspomina główny bohater „Regulaminu na lato”.  Wyobraźnia zderza się tu z realizmem, futurystyczna atmosfera z magią.

„Regulamin na lato” Shaun Tan, Kultura Gniewu, magiczny picturebook nie tylko dla dzieci


„Regulamin na lato” Shauna Tana to nietypowy pamiętnik, zapis tego, co było. Słów tu mało, to zaledwie pojedyncze zdania, wyimki z regulaminu, same zakazy i jeden nakaz. Spis rzeczy, których nigdy pod żadnym pozorem nie można zrobić, gdyż złamanie reguł grozi strasznymi konsekwencjami. Czy na pewno? Czy przypadkiem narrator nie gra trochę z naszymi oczekiwaniami, nie manipuluje nami, wykorzystując myślowe schematy, dzięki którym próbujemy odnaleźć klucz do zrozumienia książki i jej przekazu? Jak najbardziej tak, ale ja lubię tę nietypową emocjonalną rozgrywkę, niepokój wyzierający z poszczególnych rozkładówek, ten wszechobecny strach podszyty ekscytacją, chęcią nowego doświadczenia, sprawdzenia tego, co się wydarzy, gdy kategoryczny zakaz zostanie złamany. Dzieciństwo to przecież czas testowania i świata, i reguł nim rządzących, sprawdzania, które z granic możemy przekraczać, które jedynie naginać, a które zawsze powinny zostać nieprzekraczalne.

„Regulamin na lato” Shaun Tan, Kultura Gniewu, magiczny picturebook nie tylko dla dzieci

„Regulamin na lato” Shaun Tan, Kultura Gniewu, magiczny picturebook nie tylko dla dzieci


Jak już wspomniałam, słowa Tan dawkuje oszczędnie, wręcz ascetycznie. Jedno zdanie w centralnej części pustej strony, stwierdzenie, którego nie można nie zauważyć. Jednak właściwy nośnik treści stanowią pełne tajemnicy obrazy, wizualne zapisy wyimków z pamięci, stopklatki najważniejszych wakacyjnych wydarzeń, tego, co (być może) miało być katastrofą, karą za nieprzestrzeganie regulaminowych zapisów. I znów nasuwa się pytanie, czy aby na pewno? I po raz kolejny nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Czy przygoda nie ma z definicji w sobie awanturniczego pierwiastka? Czy można w pełni poznać świat i siebie, kurczowo trzymając się zasad?


„Regulamin na lato” Shaun Tan, Kultura Gniewu, magiczny picturebook nie tylko dla dzieci

Ten dylemat oddaje sam układ książki - jasne, pełne światła strony z zasadami wyraźnie kontrastują z mrocznymi, dusznymi obrazami. Kreska Tana jest pełna głębi, niemal czuć kolejne warstwy farby, ślady pędzla. Ciężkie, nasycone barwy dobrze korespondują z klimatem tajemnicy, odrealniają zwykłą przestrzeń. Ciepłe, jakby muśnięte wieczornym, przygaszonym słońcem wizje sąsiadują z futurystycznymi krajobrazami, które owszem budzą niepokój, ale nie strach. Spaja je surrealistyczna, trochę postapokaliptyczna atmosfera sugerująca, że w czasie wakacji  jedyne, co może ograniczać dziecko, to jego fantazja. Niby nie ma spójnej narracji, ale to tylko pozór. Struktura książki przypomina film, czasami lekko rwany, innym razem z płynnie przechodzącymi kadrami opowiadającymi historię. 

Oglądaliśmy jakiś czas temu na warszawskich targach książki wystawę prac Shauna Tana - plansze m.in. z „Regulaminu na lato” robiły niesamowite wrażenie.

„Regulamin na lato” Shaun Tan, Kultura Gniewu, magiczny picturebook nie tylko dla dzieci

Ten niejednoznaczny, momentami dziwaczny świat eksplorują dwaj bohaterowie - narrator i jego mentor - oraz fantastyczne twory ich wyobraźni, współtowarzysze, współsłuchacze, współobserwatorzy, przybysze wprost z równoległej rzeczywistości dziecięcych snów. 

Wykreowaną przez Tana krainę wyróżnia jeszcze jedno - lokalizacja. Wakacje, więc stereotypowo, z automatu widzimy lasy, pola, morze, jeziora. Naturę. A tu niespodzianka. Przygoda kryje się gdzieś na przedmieściach, w industrialnych przestrzeniach, z pozoru nudnych betonowych zaułkach, na dachach budynków, tuż obok linii energetycznych. Jeden nieopatrzny gest, drobne przeoczenie i oniryczne terytorium anektuje kolejne miejsca, wkracza na następne ulice, do domowego salonu. Pojawia się wszędzie.  

„Regulamin na lato” Shaun Tan, Kultura Gniewu, magiczny picturebook nie tylko dla dzieci

W tym świecie możliwe jest wszystko, a gdy tak się dzieje doświadczamy skrajnie różnych emocji. Tak też staje się w przypadku głównego bohatera - znajdujemy tu i przyjaźń, wspólnotę, i poczucie wykluczenia, samotność. Obok trimufu pojawia się poczucie porażki, obok sprawczości bezradność. Radość sąsiaduje ze smutkiem, szczęście z pechem, kara z nagrodą. Pełne spektrum.   

„Regulamin na lato” Shaun Tan, Kultura Gniewu, magiczny picturebook nie tylko dla dzieci

„Regulamin na lato” to książka, z której się czerpie i czerpie, i czerpie zdania, obrazy, emocje,  symbole, wspomnienia, własne i bohaterów. Każda lektura przypomina filmowy seans, który porusza w odbiorcy te uczucia, które tkwią w nim najgłębiej, te stopklatki z dzieciństwa, z czasów, gdy wszystko było możliwe, a wyobraźnia stanowiła jeden z najważniejszych budulców świata. U Tana czerwona skarpetka staje się potwornym królikiem, w mojej sypialni w rodzinnym domu cień schowanego za szafę kartonu stawał się aligatorem czyhającym na mnie tuż obok łóżka. Co noc. 

Tak otwarta formuła daje duże pole odbiorcy. Autor sugeruje, nie narzuca, pokazuje, ale całość wymyka się jednoznacznej, łatwej interpretacji. Bogata metaforyka, symbole, znaki poukrywane na kolejnych rozkładówkach, powtarzane, reinterpretowane w nowych kontekstach nie wymagają od czytelnika bogatej wiedzy. To nie intertekstualna gra z literacką tradycją, z racjonalnym światem wiedzy. By odnaleźć się w tym świecie, musimy uruchomić emocje, sięgnąć do naszych doświadczeń. Każdy z nas odczyta letni regulamin inaczej, wyciągnie z niego inne wnioski. Każda z tych interpretacji będzie tą właściwą. Ta książka to po prostu zaproszenie do dialogu, do rozmowy z tekstem, z obrazem, i z samym sobą.  Dla małych i dużych trafnie dedykuje tę pozycję autor, a polecam ja.  Każdemu. 

REGULAMIN NA LATO
Tekst i ilustracje: Shaun Tan
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Data wydania: 2014
Liczba stron: 48
Oprawa: twarda
Format/forma: picturebook w kwadracie
Sugerowany wiek: dla każdego



Copyright © 2017 Mamobab czyta