Nie znam książki, która tak w punkt oddałaby klimat wakacji. Nie tych z katalogu, w wypasionym ośrodku lub z wypełniającymi czas od świtu do zmierzchu (lub w bardziej nastoletniej wersji od zmierzchu do świtu) atrakcjami według rozdzielnika. Nie ma tu kaowca, nowocześnie animatorem zwanego, zniknęli gdzieś rodzice dbający, by dziubdziuś się nie nudził i aktywnie czas spędzał. Jest za to wolność, choć jest i regulamin. Jest wyobraźnia, choć posiłkująca się tym, co w znajduje się w otoczeniu. Jest odrobinę starszy przewodnik po codziennym niecodziennym świecie. Jest i tajemnica, bo w niej kryje się wyjątkowość tego czasu, który wspomina główny bohater „Regulaminu na lato”. Wyobraźnia zderza się tu z realizmem, futurystyczna atmosfera z magią.
„Regulamin na lato” Shauna Tana to nietypowy pamiętnik, zapis tego, co było. Słów tu mało, to zaledwie pojedyncze zdania, wyimki z regulaminu, same zakazy i jeden nakaz. Spis rzeczy, których nigdy pod żadnym pozorem nie można zrobić, gdyż złamanie reguł grozi strasznymi konsekwencjami. Czy na pewno? Czy przypadkiem narrator nie gra trochę z naszymi oczekiwaniami, nie manipuluje nami, wykorzystując myślowe schematy, dzięki którym próbujemy odnaleźć klucz do zrozumienia książki i jej przekazu? Jak najbardziej tak, ale ja lubię tę nietypową emocjonalną rozgrywkę, niepokój wyzierający z poszczególnych rozkładówek, ten wszechobecny strach podszyty ekscytacją, chęcią nowego doświadczenia, sprawdzenia tego, co się wydarzy, gdy kategoryczny zakaz zostanie złamany. Dzieciństwo to przecież czas testowania i świata, i reguł nim rządzących, sprawdzania, które z granic możemy przekraczać, które jedynie naginać, a które zawsze powinny zostać nieprzekraczalne.
Jak już wspomniałam, słowa Tan dawkuje oszczędnie, wręcz ascetycznie. Jedno zdanie w centralnej części pustej strony, stwierdzenie, którego nie można nie zauważyć. Jednak właściwy nośnik treści stanowią pełne tajemnicy obrazy, wizualne zapisy wyimków z pamięci, stopklatki najważniejszych wakacyjnych wydarzeń, tego, co (być może) miało być katastrofą, karą za nieprzestrzeganie regulaminowych zapisów. I znów nasuwa się pytanie, czy aby na pewno? I po raz kolejny nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Czy przygoda nie ma z definicji w sobie awanturniczego pierwiastka? Czy można w pełni poznać świat i siebie, kurczowo trzymając się zasad?
Ten dylemat oddaje sam układ książki - jasne, pełne światła strony z zasadami wyraźnie kontrastują z mrocznymi, dusznymi obrazami. Kreska Tana jest pełna głębi, niemal czuć kolejne warstwy farby, ślady pędzla. Ciężkie, nasycone barwy dobrze korespondują z klimatem tajemnicy, odrealniają zwykłą przestrzeń. Ciepłe, jakby muśnięte wieczornym, przygaszonym słońcem wizje sąsiadują z futurystycznymi krajobrazami, które owszem budzą niepokój, ale nie strach. Spaja je surrealistyczna, trochę postapokaliptyczna atmosfera sugerująca, że w czasie wakacji jedyne, co może ograniczać dziecko, to jego fantazja. Niby nie ma spójnej narracji, ale to tylko pozór. Struktura książki przypomina film, czasami lekko rwany, innym razem z płynnie przechodzącymi kadrami opowiadającymi historię.
Oglądaliśmy jakiś czas temu na warszawskich targach książki wystawę prac Shauna Tana - plansze m.in. z „Regulaminu na lato” robiły niesamowite wrażenie.
Ten niejednoznaczny, momentami dziwaczny świat eksplorują dwaj bohaterowie - narrator i jego mentor - oraz fantastyczne twory ich wyobraźni, współtowarzysze, współsłuchacze, współobserwatorzy, przybysze wprost z równoległej rzeczywistości dziecięcych snów.
Wykreowaną przez Tana krainę wyróżnia jeszcze jedno - lokalizacja. Wakacje, więc stereotypowo, z automatu widzimy lasy, pola, morze, jeziora. Naturę. A tu niespodzianka. Przygoda kryje się gdzieś na przedmieściach, w industrialnych przestrzeniach, z pozoru nudnych betonowych zaułkach, na dachach budynków, tuż obok linii energetycznych. Jeden nieopatrzny gest, drobne przeoczenie i oniryczne terytorium anektuje kolejne miejsca, wkracza na następne ulice, do domowego salonu. Pojawia się wszędzie.
W tym świecie możliwe jest wszystko, a gdy tak się dzieje doświadczamy skrajnie różnych emocji. Tak też staje się w przypadku głównego bohatera - znajdujemy tu i przyjaźń, wspólnotę, i poczucie wykluczenia, samotność. Obok trimufu pojawia się poczucie porażki, obok sprawczości bezradność. Radość sąsiaduje ze smutkiem, szczęście z pechem, kara z nagrodą. Pełne spektrum.
„Regulamin na lato” to książka, z której się czerpie i czerpie, i czerpie zdania, obrazy, emocje, symbole, wspomnienia, własne i bohaterów. Każda lektura przypomina filmowy seans, który porusza w odbiorcy te uczucia, które tkwią w nim najgłębiej, te stopklatki z dzieciństwa, z czasów, gdy wszystko było możliwe, a wyobraźnia stanowiła jeden z najważniejszych budulców świata. U Tana czerwona skarpetka staje się potwornym królikiem, w mojej sypialni w rodzinnym domu cień schowanego za szafę kartonu stawał się aligatorem czyhającym na mnie tuż obok łóżka. Co noc.
Tak otwarta formuła daje duże pole odbiorcy. Autor sugeruje, nie narzuca, pokazuje, ale całość wymyka się jednoznacznej, łatwej interpretacji. Bogata metaforyka, symbole, znaki poukrywane na kolejnych rozkładówkach, powtarzane, reinterpretowane w nowych kontekstach nie wymagają od czytelnika bogatej wiedzy. To nie intertekstualna gra z literacką tradycją, z racjonalnym światem wiedzy. By odnaleźć się w tym świecie, musimy uruchomić emocje, sięgnąć do naszych doświadczeń. Każdy z nas odczyta letni regulamin inaczej, wyciągnie z niego inne wnioski. Każda z tych interpretacji będzie tą właściwą. Ta książka to po prostu zaproszenie do dialogu, do rozmowy z tekstem, z obrazem, i z samym sobą. Dla małych i dużych trafnie dedykuje tę pozycję autor, a polecam ja. Każdemu.
REGULAMIN NA LATO
Tekst i ilustracje: Shaun Tan
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Data wydania: 2014
Liczba stron: 48
Oprawa: twarda
Format/forma: picturebook w kwadracie
Sugerowany wiek: dla każdego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz