Pełna symboliki, alegorii, ważnych, fundamentalnych tematów, a jednocześnie pusta. Dedykowana wszystkim kobietom, dzięki którym maszerujemy naprzód, obrazkowa „Różowa czapeczka” Andrew Joynera niestety rozczarowuje. Wielka szkoda, gdyż pozycja w przystępny i czytelny sposób tłumacząca idee praw kobiet to rzecz niebywale potrzebna, towar deficytowy wśród książek dla najmłodszych.
Niestety, świetny pomysł nie idzie w tym przypadku w parze z równie dobrą realizacją. „Różowa czapeczka” jest po prostu nijaka, przede wszystkim historia nie wzbudza emocji, nie zapada w pamięć. Ot opowieść wykorzystująca słowo i obraz o perypetiach różowej czapeczki, która błąka się po świecie, by trafić wreszcie do małej dziewczynki, a następnie wraz z dzieckiem wziąć udział w wielkim marszu różowych czapeczek, beretów, bejsbolówek i hidżabów. Demonstracji (a nawet ich serii) ważnej, przypominającej po raz kolejny o tym, że prawa kobiet to wciąż nierozwiązany problem całego świata. Tych, którzy nie pamiętają, informuję, że to wydarzenie rzeczywiście miało miejsce w 2017 roku (więcej o Marszu Kobiet), a symbolem tych protestów była właśnie różowa czapka. Trochę inna. Rogata. (więcej o Pussycat Project)
I ta właśnie rogatość umknęła gdzieś autorowi. Rozumiem, że konwencja książki sugeruje, że jej głównym odbiorcą ma być dziecko w wieku przedszkolnym, więc pewne treści związane z prawami kobiet siłą rzeczy muszą zostać bądź pominięte, bądź uładzone. Jednak bohaterka historii - czapeczka, która staje się symbolem, jest cieplusia, milusia, mięciusia, zabawna, szybciutka i bardzo funkcjonalna. Jak to się ma do ostatnich (świetnych skądinąd, z rogatymi czapkami i oczywiście różowym niebem!) stron prezentujących marsz? Nie wiem. Tym bardziej żadnych logicznych analogii nie dostrzegła tu moja 11-letnia córka.
Brakuje bowiem choć odrobinę szerszego kontekstu, czytelnych powiązań pomiędzy poszczególnymi obrazami, które niosą pewien przekaz i emocjonalny ładunek, ale po pierwsze nie są wystarczająco jasne na poziomie percepcji młodszych czytelników. Po drugie - nie łączą się w spójną całość. Owszem, dorosły uzupełni korzystając z własnej wiedzy narracyjne luki, nawet lekko naciągnie interpretację symboli. Dziecko zostanie z historią pękniętą w połowie. Sympatyczną, ciepłą opowiastką o przygodach różowej czapeczki i dwoma świetnymi kadrami, na których tłum w różowych nakryciach głowy niesie transparenty z hasłami.
I ta właśnie rogatość umknęła gdzieś autorowi. Rozumiem, że konwencja książki sugeruje, że jej głównym odbiorcą ma być dziecko w wieku przedszkolnym, więc pewne treści związane z prawami kobiet siłą rzeczy muszą zostać bądź pominięte, bądź uładzone. Jednak bohaterka historii - czapeczka, która staje się symbolem, jest cieplusia, milusia, mięciusia, zabawna, szybciutka i bardzo funkcjonalna. Jak to się ma do ostatnich (świetnych skądinąd, z rogatymi czapkami i oczywiście różowym niebem!) stron prezentujących marsz? Nie wiem. Tym bardziej żadnych logicznych analogii nie dostrzegła tu moja 11-letnia córka.
Brakuje bowiem choć odrobinę szerszego kontekstu, czytelnych powiązań pomiędzy poszczególnymi obrazami, które niosą pewien przekaz i emocjonalny ładunek, ale po pierwsze nie są wystarczająco jasne na poziomie percepcji młodszych czytelników. Po drugie - nie łączą się w spójną całość. Owszem, dorosły uzupełni korzystając z własnej wiedzy narracyjne luki, nawet lekko naciągnie interpretację symboli. Dziecko zostanie z historią pękniętą w połowie. Sympatyczną, ciepłą opowiastką o przygodach różowej czapeczki i dwoma świetnymi kadrami, na których tłum w różowych nakryciach głowy niesie transparenty z hasłami.
Ważnymi hasłami rzeczywiście wyrażającymi te główne postulaty kobiecych marszów, których zrozumienie nie sprawi kłopotu nawet młodszym odbiorcom. „Prawa kobiet prawami człowieka”, „Usłysz nasz głos”. Wielka szkoda, że poza główną bohaterką i pewną starszą panią z kotem przyglądającą się z okna protestującym, nie ma do nich żadnych odniesień w pierwszej części książki.
Mistrzowsko, choć trochę mimochodem, udało się za to Joynerowi coś zupełnie innego. Na prostych czarno-białych rysunkach wykreował niezwykle bogaty świat, pełen ludzi o różnym pochodzeniu etnicznym, kolorze skóry, odmiennych wyznań, a nawet typów osobowości. Znajdziemy tam nobliwą staruszkę i bawiące się dzieci, kobiety w hidżabach i ortodoksyjnego Żyda, rowerzystów i spacerowiczów, ludzi zatopionych w lekturze i pracujących na komputerze. Słowem, prawdziwy świat pulsujący różnorodnością.
Widać wyraźnie, że Joyner jest po prostu świetnym ilustratorem, opowiadanie historii nie należy do jego mocnych stron. Trochę szkoda, gdyż w tym pomyśle drzemie ogromny potencjał. Nadal drzemie. Obudzić go może dorosły pośrednik, który dopowie to, co powinno być dopowiedziane.
RÓŻOWA CZAPECZKA
Tekst i ilustracje: Andrew Joyner
Tłumaczenie: Adrianna Zabrzewska
Wydawnictwo: Prószyński Media
Data wydania: 2018
Oprawa: twarda
Liczba stron: 32
Format/forma: kwadratowe midi
Rekomendowany wiek: 4+
Tekst i ilustracje: Andrew Joyner
Tłumaczenie: Adrianna Zabrzewska
Wydawnictwo: Prószyński Media
Data wydania: 2018
Oprawa: twarda
Liczba stron: 32
Format/forma: kwadratowe midi
Rekomendowany wiek: 4+
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń