15 maja

„Różowa czapeczka”, czyli uśpiony potencjał

Pełna symboliki, alegorii, ważnych, fundamentalnych tematów, a jednocześnie pusta. Dedykowana wszystkim kobietom, dzięki którym maszerujemy naprzód, obrazkowa „Różowa czapeczka” Andrew Joynera niestety rozczarowuje. Wielka szkoda, gdyż pozycja w przystępny i czytelny sposób tłumacząca idee praw kobiet to rzecz niebywale potrzebna, towar deficytowy wśród książek dla najmłodszych. 

„Różowa czapeczka”  Andrew Joyner

Niestety, świetny pomysł nie idzie w tym przypadku w parze z równie dobrą realizacją. „Różowa czapeczka” jest po prostu nijaka, przede wszystkim historia nie wzbudza emocji, nie zapada w pamięć. Ot opowieść wykorzystująca słowo i obraz o perypetiach różowej czapeczki, która błąka się po świecie, by trafić wreszcie do małej dziewczynki, a następnie wraz z dzieckiem wziąć udział w wielkim marszu różowych czapeczek, beretów, bejsbolówek i hidżabów. Demonstracji (a nawet ich serii) ważnej, przypominającej po raz kolejny o tym, że prawa kobiet to wciąż nierozwiązany problem całego świata. Tych, którzy nie pamiętają, informuję, że to wydarzenie rzeczywiście miało miejsce w 2017 roku (więcej o Marszu Kobiet), a symbolem tych protestów była właśnie różowa czapka. Trochę inna. Rogata. (więcej o Pussycat Project)

„Różowa czapeczka”  Andrew Joyner

I ta właśnie rogatość umknęła gdzieś autorowi. Rozumiem, że konwencja książki sugeruje, że jej głównym odbiorcą ma być dziecko w wieku przedszkolnym, więc pewne treści związane z prawami kobiet siłą rzeczy muszą zostać bądź pominięte, bądź uładzone. Jednak bohaterka historii - czapeczka, która staje się symbolem, jest cieplusia, milusia, mięciusia, zabawna, szybciutka i bardzo funkcjonalna. Jak to się ma do ostatnich (świetnych skądinąd, z rogatymi czapkami i oczywiście różowym niebem!) stron prezentujących marsz? Nie wiem. Tym bardziej żadnych logicznych analogii nie dostrzegła tu moja 11-letnia córka.
„Różowa czapeczka”  Andrew Joyner

Brakuje bowiem choć odrobinę szerszego kontekstu, czytelnych powiązań  pomiędzy poszczególnymi obrazami, które niosą pewien przekaz i emocjonalny ładunek, ale po pierwsze nie są wystarczająco jasne na poziomie percepcji młodszych czytelników. Po drugie - nie łączą się w spójną całość. Owszem, dorosły uzupełni korzystając z własnej wiedzy narracyjne luki, nawet lekko naciągnie interpretację symboli. Dziecko zostanie z historią pękniętą w połowie. Sympatyczną, ciepłą opowiastką o przygodach różowej czapeczki i dwoma świetnymi kadrami, na których tłum w różowych nakryciach głowy niesie transparenty z hasłami.

„Różowa czapeczka”  Andrew Joyner

Ważnymi hasłami rzeczywiście wyrażającymi te główne postulaty kobiecych marszów, których zrozumienie nie sprawi kłopotu nawet młodszym odbiorcom. „Prawa kobiet prawami człowieka”, „Usłysz nasz głos”. Wielka szkoda, że poza główną bohaterką i pewną starszą panią z kotem przyglądającą się z okna protestującym, nie ma do nich żadnych odniesień w pierwszej części książki.

Mistrzowsko, choć trochę mimochodem, udało się za to Joynerowi coś zupełnie innego. Na prostych czarno-białych rysunkach wykreował niezwykle bogaty świat, pełen ludzi o różnym pochodzeniu etnicznym, kolorze skóry, odmiennych wyznań, a nawet typów osobowości. Znajdziemy tam nobliwą staruszkę i bawiące się dzieci, kobiety w hidżabach i ortodoksyjnego Żyda, rowerzystów i spacerowiczów, ludzi zatopionych w lekturze i pracujących na komputerze. Słowem, prawdziwy świat pulsujący różnorodnością.

Widać wyraźnie, że Joyner jest po prostu świetnym ilustratorem, opowiadanie historii nie należy do jego mocnych stron. Trochę szkoda, gdyż w tym pomyśle drzemie ogromny potencjał.  Nadal drzemie. Obudzić go może dorosły pośrednik, który dopowie to, co powinno być dopowiedziane.

RÓŻOWA CZAPECZKA
Tekst i ilustracje: Andrew Joyner
Tłumaczenie: Adrianna Zabrzewska
Wydawnictwo: Prószyński Media
Data wydania: 2018
Oprawa: twarda
Liczba stron: 32
Format/forma: kwadratowe midi
Rekomendowany wiek: 4+

1 komentarz:

Copyright © 2017 Mamobab czyta