15 lutego

„Horror”, czyli w każdej kuchni czai się zło


Na straganie w dzień targowy takie słyszy się rozmowy. O obdzieraniu żywcem ze skóry, o skalpowaniu, o przypiekaniu, o wbijaniu gwożdzików-goździków, o nacinaniu, o poddawaniu obróbce cieplnej za życia. W świecie warzyw i owoców dzieją się rzeczy niewyobrażalnie okrutne, tortury, z których wymyślności dumny byłby niejeden sadystyczny oprawca. „Zabójcze umysły” to przy tym pikuś, gdyż tam przynajmniej niemal każdy psychopata zostaje w jakiś sposób ukarany. W świecie mordowanych jarzynek wykreowanym przez Madlenę Szeligę w „Horrorze” nie znajdziemy żadnej nadziei. Tylko zemstę. Malusi odwet.

„Horror” Madlena Szeliga, Emilia Dziubak, Wydawnictwo Gereon

Uczłowieczone marchewki, kapusty, pomidory, pieczarki, jabłka, porzeczki i ananasy (i wiele innych) czują, mają marzenia, myślą, cierpią. Jak my. W dwudziestu krótkich, dwustronicowych i niestety napisanych według jednego schematu opowiadaniach autorka skrupulatnie, niezwykle sugestywnie opisuje tortury kończące się we wszystkich przypadkach zejściem głównego bohatera. Krok po kroku, po kolei, z aptekarską (a raczej sadystyczną) dokładnością kreśli przed czytelnikiem kolejne męczarnie, którym poddawane są warzywa i owoce. Robi to dobrze, piękną, niezwykle plastyczną polszczyzną. Wiarygodne aż do bólu sceny skalpowania, skórowania, topienia, gotowania naprawdę przemawiają do wyobraźni.

„Horror” Madlena Szeliga, Emilia Dziubak, Wydawnictwo Gereon

Niestety wiarygodność i sugestywność obrazu to w tym przypadku pułapka. Nie kupuję tej konwencji. Powtarzalność schematu fabularnego po prostu nuży. Po pięciu opowiadaniach już wiadomo, co znajdziemy w kolejnych. Brakuje elementu zaskoczenia, czegoś, co przełamie stosowany przez autorkę szablon. Owszem, pojawia się wolta, ostatnia historia wnosi coś nowego, świeżego, ale czytelnik musi wcześniej przebrnąć przez dziewiętnaście niemal identycznych opowieści.
„Horror” Madlena Szeliga, Emilia Dziubak, Wydawnictwo Gereon

Sugestywność poszczególnych scen wiąże się także ze zbytnią powagą. Niby w redakcyjnej notce wydawca określa książkę jako żart i owszem, gdzieniegdzie pojawia się humor, ale zabrakło dystansu, niedopowiedzenia. Komizm wpisany w tekst został zabity przez dosłowność. Wszystko podano wprost, na tacy, a raczej - na kuchennej desce. W najlepszych opowieściach grozy najbardziej zaś przeraża to, co ukryte między wierszami.

Oczekiwałam atmosfery, którą najlepiej oddaje przymiotnik creepy, makabreski w Goreyowym stylu, który wielbię, Burtonowskiego klimatu, historii w Gaimanowskiej poetyce. Absurdu podszytego grozą. Niby sam pomysł „Horroru” to niemal kwintesencja absurdu, jednak szybko zapominamy, że rośliny to tylko rośliny, przypisujemy im momentalnie ludzkie cechy i czar pryska. Szczególnie że personifikacja zostaje tu podkreślona przez konsekwentne rozpoczynanie nazw warzyw i owoców dużą literą. Nadajemy im imię, uczłowieczamy podwójnie, a dodatkowo sprawę ich śmierci opatrujemy nazwą rodem z pitawala. W efekcie otrzymujemy wręcz reporterską relację z działalności kuchennej inkwizycji. Ostre gore w wersji dla młodszych, codzienną masakrę nożem kuchennym. Przyznaję przy tym, że stylizowane na kryminalną kronikę tytuły naprawdę intrygują.

„Horror” Madlena Szeliga, Emilia Dziubak, Wydawnictwo Gereon

Co więcej, „Horror” to książka dla dzieci. Co najmniej dziesięcioletnich, ale jednak dzieci. A te owszem lubią opowieści z dreszczykiem, kręcą je treści zarezerwowane dla dorosłych. Sto lat temu kusiły mnie, teraz kuszą moje potomstwo. Nie jestem naiwna, kultura i popkultura, do której sięgają nawet wczesne nastolatki, to nie rajski ogród. Nie mam więc oporów przed dość brutalnymi obrazami (dostosowanymi choć z grubsza do wieku odbiorcy) w pozycjach dla niedorosłych, o ile czemuś one służą.

Tu nie widzę żadnej myśli, żadnego przesłania, a jeśli nawet gdzieś się ono skrywa, jest zbyt pokrętne, zupełnie nieczytelne, naciągane. Rozwijanie wyobraźni przez epatowanie okrucieństwem? Uczenie rozumienia konwencji literackich na przykładzie sadystycznych scen? W jakim celu? Nie wiem. Żart, zabawa nie są dla mnie wystarczającym uzasadnieniem. Cóż bowiem zostaje, jeśli potraktujemy tekst bardziej dosłownie? Przejście na bretarianizm? Z perspektywy rodzica dziecka, które mimo ponad dziesięciu lat na karku nadal uważa, że warzywo to największy wróg żołądka, to wcale nie jest abstrakcyjny problem.

Bardziej logiczna byłaby wersja „Horroru” ze zwierzętami w roli głównej, ale wtedy formuła książki byłaby nie do przejścia nawet dla najbardziej odpornych odbiorców.
„Horror” Madlena Szeliga, Emilia Dziubak, Wydawnictwo Gereon

Nie kupuję przy tym wyjaśnienia autorki, które odbieram jako asekuracyjne krygowanie się. Ech, ci rodzice, nic nie kumają. Cóż, „Happy” jednocześnie mnie przerażał i bawił, a cały sezon wciągnęłam w jeden wieczór, „Dextera” i „The Walking Dead” wielbię i tak mogłabym wymieniać i wymieniać, więc chyba jednak lubię się bać i coś tam kumam.

Może po prostu opisy zbrodni lepiej sprawdziłyby się jako przystawka w większej, spójnej fabule. Nawet najbardziej wyborne danie główne serwowane dwadzieścia razy po prostu przestaje smakować. Nie potrafię jednak definitywnie odradzić tej pozycji. Szeliga świetnie operuje językiem, umiejętnie, inteligentnie gra konwencją, w tekście znajdziemy sporo ciekawych i trafnych porównań, nawiązań, puent. Styl autorki urzekł mnie na tyle, że mimo moich uwag do tej konkretnej opowieści z wielką ciekawością sięgnę po inne jej książki. Problem leży bowiem gdzie indziej, w samym pomyśle, choć treść na pewno znajdzie wielu amatorów, którzy być może dokopią się do jakiegoś drugiego dna lub po prostu potrafią docenić naturalistyczne opisy tortur. Co kto lubi.


„Horror” Madlena Szeliga, Emilia Dziubak, Wydawnictwo Gereon

Ponarzekałam. A teraz będę rozpływać się z zachwytu. Warstwa graficzna tej książki wynagradza bowiem wszystko. Emilia Dziubak przeszła samą siebie, tworząc niepowtarzalny świat, w którym groza subtelnie puszcza do nas oko. W pierwszym momencie widzimy bezpieczną, bajkową krainę. To pozór. Wystarczy przyjrzeć się szczegółom, by zacząć się bać.

„Horror” Madlena Szeliga, Emilia Dziubak, Wydawnictwo Gereon

Czego tu nie ma. Uczłowieczone warzywa i owoce, których portrety pełne są emocji, najczęściej przerażenia, zaskoczenia. Zło symbolizowane przez pojawiającą się znienacka rękę sadysty, dłoń człowieka. Poszczególne obrazy aż kipią od szczegółów, szczególików. W roślinnych ornamentach inspirowanych barokowymi ozdobnikami łatwo wypatrzyć turpistyczne elementy, czaszki, piszczele, piekielne otchłanie. Już okładka zapowiada klimat, który odnajdujemy na kolejnych stronach. Konający kalafior, widelce jako włócznie, owady, ogryzki, szkielety. Słowem przewrotne dantejskie piekło. Obraz cierpienia, ale okraszony humorem. Scena rozkładu, ale dzięki odpowiedniemu dystansowi, zabawie cytatem zjadliwa i wciągająca. 


Dziubak sięga przy tym do różnorodnych estetyk, przywołuje kulturowe klisze, czerpie z literatury, sztuki i kultury. Wszystko tu gra, tworzy spójną całość, nad którą unosi się duch Hieronima Boscha. Spójrzcie na poszczególne scenki, na kolorystykę. Momentami człowiek wręcz zapomina, że to prace jak najbardziej współczesnej artystki, a nie dzieła wykradzione z muzeum.


„Horror” Madlena Szeliga, Emilia Dziubak, Wydawnictwo Gereon

Wszystkie obrazy cechują się barokowym przepychem. Bujność, wręcz rozpasanie natury kontrastuje tu z rozkładem. Przetworzone też zostały przez XVII/XVIII-wieczny filtr motywy średniowieczne, choćby po prostu wyśmienity warzywno-owadzi dance macabre. Termin 'martwa natura' w „Horrorze” zyskuje dodatkowe, udosłownione znaczenie. Lubię to! Chcę! Gdybym dysponowała jadalnią, nad stołem z przekorą zagościłyby horrorowe plakaty. Jabłka, Porzeczki i Czereśnie utopione w oceanie, dzielny Ananas, któremu nie pomogła nawet zbroja i triumfująca Papryczka Chili.

„Horror” Madlena Szeliga, Emilia Dziubak, Wydawnictwo Gereon
Wielkie brawa należą się też wydawnictwu nie tylko za odwagę i opublikowanie tej potencjalnie kontrowersyjnej, a na sto procent nieoczywistej pozycji, ale i za znakomitą pracę edytorską. Książka cieszy oko pod każdym względem. Dodatkowa koperta chroniąca okładkę to strzał w dziesiątkę. Twarda oprawa w mrocznej kolorystyce, czarne brzegi - wszystkie te elementy współtworzą makabryczną atmosferę. Każdy szczegół został tu przemyślany, precyzyjnie dobrany. Efekt - piekielnie dobry. 

„Horror” Madlena Szeliga, Emilia Dziubak, Wydawnictwo Gereon

Ponarzekałam, powychwalałam. Czas podsumować. Książka zostaje z nami na zawsze. Nie oddam jej nikomu. Mimo moich zastrzeżeń do tekstu, nie sposób nie zauważyć, że to kawał dobrej roboty. Moje uwagi wynikają raczej z proporcji - niby smakuje, niby wszystko w porządku, współbiesiadnicy nie narzekają i nawet chwalą, a ja czuję, że jakiejś przyprawy świetny kucharz dodał za mało albo za dużo. Myślę, że poszczególne opowiadania czytane z doskoku, raz na jakiś czas, lepiej się sprawdzą, że może wtedy odnajdę w tych opowieściach to, czego tym razem zabrakło.

Ilustracje to z kolei wyśmienita turpistyczno-baśniowa poezja, pełna dodatkowych smaczków, cytatów, nawiązań. To doskonała zabawa konwencją, gra sprzecznościami. Studiowanie poszczególnych obrazów wciąga bez reszty. Cóż chcieć więcej? Autorskich książek obrazkowych Emilii Dziubak oczywiście.

Uwaga! Przed podaniem dziecku książkę koniecznie przeczytajcie sami. W tym przypadku sugerowany wiek powyżej dziesięciu lat to naprawdę sprawa bardzo umowna. Niejeden młodszy odbiorca nie odniesie żadnego uszczerbku na psychice i będzie się dobrze bawił, wielu dorosłych może po lekturze śnić koszmary. Kwestia osobnicza.


HORROR
Tekst: Madlena Szeliga
Ilustracje: Emilia Dziubak
Wydawnictwo: Gereon
Data wydania: 2018
Oprawa: twarda z dodatkową miękką kopertą
Format/forma: maksi
Liczba stron: 92
Sugerowany wiek: 10+


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2017 Mamobab czyta