Niepozorne, niedopowiedziane, szczere i intymne aż do bólu „Moje maleństwo” to książka zmuszająca czytelnika do zatrzymania się na chwilę, do refleksji. Germano Zullo w lapidarnym tekście i Albertino w równie powściągliwym obrazie stworzyli emocjonalną petardę, która nikogo nie pozostawi obojętnym. Szczególnie matek i synów, gdyż o takiej właśnie zwykłej i wyjątkowej jednocześnie relacji opowiada ta historia.
W minimalistycznej formie, dosłownie kilku słowach, paru kreskach autorom udało się oddać samą istotę rodzicielstwa, niepowtarzalnej więzi pomiędzy tą, która dała życie, a potomkiem. Miłość, którą trudno nazwać, uczucie tak oczywiste, że aż niemożliwe wydaje się mówienie o nim. Figura matki próbującej nieporadnie przełożyć uczucia na zwykły język wzrusza, przejmuje. Rozumiem ją, czuję się nią.
Tam, gdzie mowa nie wystarcza, nie trafia w sedno, gest, działanie stają się właściwym nośnikiem treści. Od początku, od narodzin. Przytulenie, wspólny czas, uściśnięcie dłoni. Bliskość i bezpieczeństwo. Bezwarunkowe. Każdy kadr to wariacja na ten temat. Pusta przestrzeń, w której nic nie odwraca naszej uwagi od bycia razem, i matka z synem, którzy po prostu są. Zmieniają się w czasie, rosną i maleją, ich role również podlegają wymianie zgodnie z cyklem życia. Weźcie książkę w dłoń, szybko przekartkujcie. Zobaczycie krótki, ale niezwykle bogaty w treść, film o pokoleniowej zmianie, przejmującą historię przemijania.
Na oszczędnych, wręcz ascetycznych, czarno-białych ołówkowych ilustracjach Albertine w punkt uchwycił dziecięce wyobrażenie o dorosłych, o gwarantach bezpieczeństwa. W oczach najmłodszych są oni tacy wielcy jak giganci, tacy stali jak skały. Lecz z każdym dniem, stają się coraz mniejsi, coraz bardziej krusi. Aż znikają. Jak mama. Im jesteśmy więksi, dojrzalsi, tym drobniejsi wydają się być nasi rodzice, dziadkowie. Na ostatniej rozkładówce widzimy już tylko "byłe" dziecko wypełniające cały kadr.
Nie potrafię jednoznacznie określić, dla kogo przeznaczona jest ta pozycja. Czy młodsze dziecko zrozumie mimo wszystko trudny i złożony przekaz, czy zdoła odczytać wszystkie zaklęte w tekście i obrazie emocje? Pewnie nie. Odczyta swoją własną historię. Może zwróci uwagę na bliskość, może na wspólny czas, a może na zabawę i niesamowity taniec matki i syna. I dobrze, gdyż maluchy jeszcze mają czas na refleksje o przemijaniu. W moim przypadku „Moje maleństwo” uderzyło w najczulszą strunę. Matczyną, ludzką. Spłakałam się, lecz nie był to smutny płacz. To raczej wzruszenie i wdzięczność za to, że dane mi jest doświadczenie bycia matką. Bycia matką syna i bycia matką córki. I że jeszcze tyle przed nami, gdyż na razie jesteśmy na etapie chronienia się pod pachą. Gdzieś w połowie. Nie rozstanę się moim maleństwem. Nigdy. Nawet gdy to ja będę znikać.
MOJE MALEŃSTWO
Ilustracje: Albertine
Tłumaczenie: Jacek Mulczyk-Skarżyński
Wydawnictwo: Wytwórnia
Data wydania: 2019
Oprawa: twarda
Liczba stron: 74
Format/forma: midi
Sugerowany wiek: dla każdego, dorośli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz