Nigdy w historii ludzkości wiedza nie była tak łatwo dostępna. Dla każdego. Na wyciągnięcie ręki. Nie trzeba nawet ruszać się z kanapy. Wystarczy tylko chcieć, zanurkować w internetowe głębiny i już możemy odkrywać niemal każdy temat, eksplorować prawie każdą dziedzinę (przynajmniej na podstawowym poziomie). Żyjemy w naprawdę wspaniałych czasach, chciałoby się rzec. Czy aby na pewno?
Gdyby tak było, gdyby łatwość uzyskania informacji gwarantowała choćby zdrowy rozsądek i choć szczątkową jasność umysłu każdego z nas, książka „Fakt, nie mit” nie miałaby racji bytu. Bo po co pisać o rzeczach oczywistych, po co obalać pseudonaukowe teorie, które powinny tylko śmieszyć, a nie znajdować wyznawców. Niestety, w świecie, w którym żyją ludzie wierzący, że ziemia jest płaska (16 proc. Amerykanów), wciąż trzeba. Wciąż i wciąż. Piotr i Aleksandra Stanisławscy, twórcy jednego z najciekawszych polskich blogów poświęconych nauce Crazy Nauka, podjęli się tego zadania i cierpliwie, ze swadą i w bardzo prosty sposób starają się krok po kroku pokazać czytelnikom, czym różni się naukowa teoria, udowodniony fakt od zwykłej bzdury.
Z wywołującymi skrajne emocje tematami poruszanymi w książce zetknął się chyba każdy. Homeopatia, antyszczepionkowcy, brak wpływu człowieka na globalne ocieplenie, kreacjonizm, groźne chemitrailsy, przerażające, niemal rodem z horrorów GMO, równie straszne promieniowanie elektromagnetyczne wytwarzane przez telefony komórkowe, komórki mikrofalowe, czy WI-FI. W tle gotujące się mózgi i światowe spiski. Płaskoziemcy to przy tym pikuś. I ten typ człowieka, fanatyczny wyznawca, zawsze przygotowany i gotowy bronić swoich racji nawet wtedy, gdy rozum mówi NIE. Najbardziej przeraża mnie ślepa wiara, że w tym wszystkim kryje się jakieś głębsze coś, że ktoś coś tu chce ugrać, manipuluje opinią publiczną, zataja dane. Uch. Strach się bać.
Autorzy udowadniają, że jest zupełnie odwrotnie. Jak? Zajrzyjcie do książki, by dowiedzieć się, dlaczego niektóre pseudonaukowe mity charakteryzują się tak dużą żywotnością i kto zyskuje na ich podtrzymywaniu. Nie przez przypadek motto opracowania stanowią słowa Alberta Einsteina Strach i głupota zawsze leżały u podstaw większości ludzkich działań. Czy zawsze? Nie wiem. Czy często? Stanowczo zbyt. Do dziś.
Książkę czyta się błyskawicznie. Lekki, pełen humoru, czasem prawie potoczny język nie wyklucza przy tym naukowej rzetelności. Wszystkie potencjalnie trudniejsze zagadnienia wyjaśniono w łopatologiczny wręcz sposób, zrozumiały i atrakcyjny nawet dla ucznia ostatnich klas szkoły podstawowej.
Lekturę ułatwia przejrzysta konstrukcja książki. Krótkie, pełne ciekawostek, anegdotek i poważnych, sprawdzonych danych rozdziały zawsze kończą się specjalną sekcją poświęconą najważniejszym pytaniom i wątpliwościom. Śmiało potraktować możemy ją jako ściągawkę przydatną w dyskusjach, źródło popartych naukowymi dowodami argumentów, pozwalających punkt po punkcie pokazać słabość pseudonaukowych teorii.
Warto przy tym podkreślić, że mimo lekkiej formy autorzy nie zapominają o źródłach. Zawsze odnoszą się do konkretnych badań, publikacji branżowych. Rzetelnych i aktualnych. Przyznają przy tym wielokrotnie (szczególnie w części poświęconej promieniowaniu), że wiedza nie jest dana raz na zawsze. Istnieją jednak sposoby weryfikacji nowych teorii. Naukowe, racjonalne, w przeciwieństwie do bredni opartych na emocjach i dowodach anegdotycznych.
O atrakcyjną oprawę graficzną w formie zabawnych komiksowych pasków zadbała Herzyk. Lekkie, dowcipne rysunkowe komentarze zapadają w pamięć i naprawdę bawią, uwypuklając absurdalność omawianych w głównym tekście bzdur.
Warto przy tym podkreślić, że mimo lekkiej formy autorzy nie zapominają o źródłach. Zawsze odnoszą się do konkretnych badań, publikacji branżowych. Rzetelnych i aktualnych. Przyznają przy tym wielokrotnie (szczególnie w części poświęconej promieniowaniu), że wiedza nie jest dana raz na zawsze. Istnieją jednak sposoby weryfikacji nowych teorii. Naukowe, racjonalne, w przeciwieństwie do bredni opartych na emocjach i dowodach anegdotycznych.
O atrakcyjną oprawę graficzną w formie zabawnych komiksowych pasków zadbała Herzyk. Lekkie, dowcipne rysunkowe komentarze zapadają w pamięć i naprawdę bawią, uwypuklając absurdalność omawianych w głównym tekście bzdur.
„Fakt, nie mit” to książka niezwykle potrzebna. Łatwa w odbiorze, nieprzegadana skupia się na tych tematach, które często budzą emocje. Niektóre po prostu śmieszą. Trudno z powagą traktować płaskoziemców. Inne, jak choćby ruchy antyszczepionkowe czy zaprzeczanie antropogenicznym przyczynom globalnego ocieplenia, przestają być zabawne, gdy weźmiemy pod uwagę ich potencjalne skutki. I choć nie łudzę się, że autorom uda się dokonać niemożliwego, czyli przekonać najbardziej zagorzałych wyznawców antynaukowego bełkotu, wierzę, że rozwieją oni wątpliwości tych, którzy po prostu nie wiedzą, co myśleć. Młodszym zaś dadzą narzędzia umożliwiające odróżnienie naukowego faktu od niesprawdzonych danych.
Przyznam się szczerze, że nawet ja, ostrożna, z reguły aż do przesady weryfikująca informacje, wierna naukowej metodologii czasami daję się nabrać, łykam niektóre fake newsy, łapię się na marketingowe sztuczki wykorzystujące nasze błędne przekonania. Etykietka bio, dopisek naturalne i już mnie masz. Myślmy więc, ufajmy nauce i uczmy tego dzieci! Ta lektura na sto procent w tym pomoże. Cieciorka nie leczy raka, leki homeopatyczne to po prostu bardzo drogi cukier, kuchenki mikrofalowe nie gotują naszych mózgów, a Ziemia wciąż ma kształt kuli i to niezależnie od tego, co wyczytamy w Internecie.
FAKT, NIE MIT. OBALAMY NAUKOWE MITY
Tekst: Aleksandra Stanisławska, Piotr Stanisławski
Ilustracje: Herzyk
Wydawnictwo: WAB
Data wydania: 2019
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 240
Format / forma: klasyczna książka
Sugerowany wiek:13+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz