Justyna Bednarek w wersji refleksyjnej, której tekst wzrusza. Ilustracje Elżbiety Wasiuczyńskiej, które wywołują we mnie jakąś pierwotną tęsknotę za sama nie wiem czym. Może rajem? Może za dzieciństwem? Może za poczuciem bezpieczeństwa? Poznajcie urzekającą i zaskakującą książkę „Basik Grysik i wrony”.
Powiem szczerze, że okładka zupełnie nie oddaje treści i charakteru tej pozycji. Wręcz przeciwnie. Myli, sprowadza na manowce. Dlatego nie uwierzyłam księgarce, która zapewniała, że się nie zawiedziemy. I za pierwszym razem zdecydowanie odłożyłam książkę na półkę, niesłusznie klasyfikując ją jako klasyczną historyjkę dla przedszkolaków. Ale nitka została już zawiązana i pewnego dnia przekartkowałam ją dokładniej, i zdziwiłam się, i zadumałam, a książka wylądowała natychmiast w naszej biblioteczce.
Basik Grysik i wrony to bowiem opowieść nietuzinkowa, choć autorki i w tekście, i w obrazie eksplorują najbardziej chyba wyeksploatowany literacko motyw. Po prostu życie. Robią to jednak w sposób magiczny i pełen czułości. Po swojemu.
Oto pewnego zimowego dnia na świat przychodzi Basik Grysik Kapelusik. Wypada główką w dół, a po przecięciu pępowiny staje się odrębnym bytem. Właśnie Basikiem Grysikiem Kapelusikiem. Okazuje się jednak, że to nie do końca prawda, że z innymi ludźmi, ze światem, z losem łączą i Basika, i każdego z nas Linki Osobiste Sprężynki. Widzą je jedynie wrony.
Na następnych stronach podpatrujemy kolejne etapy życia dziecka. Pierwszy spacer, pierwszy domowy wypadek, zgubienie ukochanej kaczuszki w przedszkolu, przyjaźń z wronami, spotkanie z Tym Ktosiem, który potknął się o linkę dorastającej dziewczyny i został już na zawsze, by opiekować się chorą wroną i nie tylko, aż po przybycie na świat Małego Prosięcia z Muchą w Nosie. Wszystkie te ważne chwile, drobiazgi, które splatają los Basika z innymi, te niby przypadkowe zdarzenia, które determinują jej przyszłość. I choć pojawia się gdzieś w tle pytanie, czy kieruje nami przypadek, czy przeznaczenie, to tekst nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Nigdy bowiem nie wiemy, czy przypadek na pewno jest przypadkiem, do kogo trafi zgubiona ukochana zabawka, z kim połączy nas miłość do naleśników, o czyją linkę sprężynkę zahaczymy gdzieś w przelocie.
Justyna Bednarek snuje przy tym swoją opowieść powoli, niespiesznie, osadza akcję gdzieś w tym świecie, w którym rzeczywistość przenika się z magią. Tu czytelnik może zatracić się w tym, co jest prawdą, co metaforą, co prozą życia, a co baśnią. Autorka wydobywa z codzienności ten metafizyczny, baśniowy pierwiastek, o którym w codzienności zapominamy.
Tekst owszem polubiłam i to bardzo, ale to ilustracje pokochałam. Elżbieta Wasiuczyńska stworzyła przepiękne, malarskie impresje, które przypominają mi malowane pocztówki z dawnych lat. To właśnie one nadają opowieści ten wyjątkowy refleksyjny klimat. Zróżnicowane kadrowanie, zbliżenia i oddalenia, szczegóły i ogólny plan, dosłowność i metafora - z właśnie takich elementów artystka utkała opowieść. Najbardziej jednak zapadają w pamięć pejzaże, zapisy ulotnych chwil.
„Basik Grysik i wrony” zachwyca magią i spokojnym, trochę nie z tego świata czarem. Jednocześnie to historia bliska, domowa, zwyczajna. Dzięki tej wielowymiarowości trafi i do przedszkolaka, który znajdzie tu ciekawą przygodę, i do dojrzalszego czytelnika, którego wzruszy, zatrzyma na chwilę, zmusi do zadumy. Jak poezja, bo choć historia spisana została prozą, to liryzm aż w niej buzuje. Zawołajcie dzieci, zróbcie hektolitry gorącej herbaty, nasmażcie naleśników, otulcie się miękkim kocem, zapalcie świece i zanurzcie się w tej opowieści. Warto. I nie zwracajcie uwagi na nieszczęsną, mylącą okładkę. A przede wszystkim ufajcie rekomendacjom księgarek. Wiedzą, o czym mówią.
BASIK GRYSIK I WRONY
Tekst: Justyna Bednarek
Ilustracje: Elżbieta Wasiuczyńska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2020
Oprawa: twarda
Liczba stron: 32
Format / forma: klasyczna książka
Sugerowany wiek: 4+, dla każdego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz