Smutna to seria. Książki jutra, które wciąż nie chce nadejść. Nadal aktualne, mimo że chciałoby się je schować gdzieś głęboko, uznając, że swą rolę już dawno spełniły. Marzę, by były to pozycje niepotrzebne, zbyt oczywiste. Niech to przeklęte jutro już w końcu się stanie. Niestety, nic tego nie zapowiada, a wręcz przeciwnie, co chwila musimy przypominać sobie podstawowe prawdy. Fundamentalne wartości okazują się tak kruche, tak zagrożone, tak nietrwałe. „Co to właściwie jest demokracja”, „Oto jest dyktatura”, „Klasy społeczne istnieją”, „Kobiety i mężczyźni” - cztery ważne tematy, cztery książki, w których autor Equipo Plantel próbuje się z nimi zmierzyć. W dwóch przypadkach z doskonałym skutkiem, w jednym z całkiem dobrym. Ostatnia pozycja niestety trochę rozczarowuje.
Seria „Książki jutra” powstała pod koniec lat 70. w Hiszpanii, która odbudowywała swoją demokrację po upadku dyktatury Franco. W 2015 została wznowiona w nowej szacie graficznej, która w tym przypadku nie tylko ilustruje tekst, ale stanowi dodatkowy, współczesny kontekst interpretacyjny, podkreśla niektóre treści, trafnie wzmacnia przekaz bądź obrazowo tłumaczy trudne zagadnienia. We wszystkich czterech tomach po mistrzowsku, nie dziwi więc, że w 2016 roku seria w odświeżonej grafice została w pełni zasłużenie wyróżniona najbardziej prestiżową nagrodą w świecie książki dziecięcej - Bologna Ragazzi Award - w kategorii non-fiction.
„Co to właściwie jest demokracja” to pierwsza i najlepsza część cyklu, książka, która powinna znaleźć się w każdej domowej biblioteczce, niezależnie od tego, jaki światopogląd opiekunowie pragną przekazać dzieciom. Nie znam pozycji, która w równie przystępny sposób tłumaczy istotę demokracji, pokazuje, na czym tak naprawdę ten ustrój polega. Bez koloryzowania, bez przejaskrawień, bez ideologicznych wtrętów. To po prostu solidna, przejrzysta lekcja z podstaw edukacji obywatelskiej, stworzona z myślą o młodszych odbiorcach. Co ważne, to wykład uniwersalny, gdyż pozbawiony odniesień do jakiejś konkretnej rzeczywistości politycznej, to tylko i aż opowieść o pewnym systemie, idei.
Demokracja przyrównana została do gry, w której wszyscy (nawet najmłodsi) uczestniczą, gry o najwyższą stawkę, czyli naszą wolność. Nie ma tu wartościowania, autor w prostych słowach wyjaśnia, że istnieją różne poglądy i różne partie, reprezentujące grupy ludzi podobnie myślących o świecie i o państwie. I by to wszystko działało sprawnie, by nikt nie czuł się wykluczony, stłamszony, dyskryminowany, stworzono specjalne mechanizmy, reguły, zasady. Jak w każdej planszówce, jak na placu zabaw. Jesteśmy wolni, możemy robić wszystko to, co nie narusza wolności innych i nie łamie regulaminu.
Ustrój demokratyczny, choć przedstawiony nieco utopijnie, nie jest przy tym lukrowany. To system, w którym mamy nie tylko prawa, ale i obowiązki, system, w którym tak ważne jest, by wszyscy byli dobrze poinformowani i żeby „wszyscy kontrolowali wszystko, bo inaczej może się stać tak, że jedna osoba zacznie kontrolować wszystkich".
Gdy tak się stanie, znika demokracja, a zaczyna się dyktatura, której poświęcony jest drugi tom cyklu. „Oto jest dyktatura” to książka, która wzbudza mój niepokój. Nie samą tematyką, nie sposobem jej prezentowania, ale swoją aktualnością i uniwersalnością. Gdy czytam frazę „Dyktator jest bowiem prawem (gdyż tylko on stanowi prawo). I jest też sprawiedliwością (tylko jego przyjaciele mogą być sędziami)”, czuję się dziwnie. Zapala się w głowie ostrzegawcza lampka. I tak co chwila. Książka, refleksja, alert. Smutne, że mimo naszej wiedzy, znajomości mechanizmów rządzących światem i ludzkimi wyborami, mimo doświadczeń tylu państw, tylu pokoleń, nie znaleźliśmy jeszcze sposobu, by dyktaturę wyeliminować na zawsze. I nie znajdziemy.
Trafnie i zrozumiale dla dziecka dyktaturę przyrównano tu do dyktanda. Jedna osoba narzuca innym swoją wolę i jeden bohater kumuluje tu w sobie cechy charakterystyczne dla większości dyktatorów. Tyran doskonały, wzorzec despoty. Zachowuje się tak, gdyż może. Bo tak.
Wydawałoby się, że mówienie o dyktaturze w sposób czytelny dla dziecka to karkołomne, wręcz niewykonalne wyzwanie. Autorom udało się jednak tak przedstawić temat, by mimo nieuniknionych uproszczeń przekazać najbardziej istotne właściwości dyktatury, jej duszny klimat, strach tkwiący w ludziach, skłonność do monumentalizmu, do hiperboli i jednoczesną wszechogarniającą szarość. Narzucanie woli jednej osoby, brak miejsca na dialog to sprawy, z którymi dzieci spotykają się przecież na co dzień. Czasami w domu, bywa że w szkole, a nawet na placu zabaw. Łatwo więc przełożyć znane doświadczenie na wyższy poziom, bardziej abstrakcyjny.
Wbrew pozorom tomik ten niesie nadzieję, pokazuje, że choć dyktatury trwają wiele, wiele lat, nie są wieczne. Bowiem „wszyscy pracują, produkują, ale także myślą. No, a jak myślą, to z wielu rzeczy zaczynają zdawać sobie sprawę. Zdają sobie sprawę, że dyktator wcale nie jest taki dzielny... Ani taki mądry… Ani sprawiedliwy…” A niezależne myślenie to pierwszy krok, by znaleźć sposób na obalenie tyrana.
„Klasy społeczne istnieją” to moim zdaniem najsłabsza z części, choć oczekiwania wobec niej miałam chyba największe. Nie znam innej publikacji napisanej z myślą o dzieciach, która poruszałaby tematykę podziałów społecznych, klasowości, tego, w jaki sposób przyszłość konkretnego człowieka jest zdeterminowana tym, na co nie ma on żadnego wpływu. Miejscem urodzenia, pochodzeniem. Owszem, problematyka ta pojawia się często gdzieś w tle, mimochodem, jako przykład, punkt odniesienia, chyba nigdy zaś autorzy nie nazywają rzeczy wprost.
Zacznijmy od plusów. Najważniejszy to sam temat - trudny i ważny, z reguły pomijany. Doceniam samą próbę uświadomienia dzieciom, że nie wszystko w życiu zależy od nich samych, od ich talentów, charakteru, pracowitości i ambicji, że przyszłość człowieka bywa zdeterminowana tak prozaicznymi sprawami, jak miejsce urodzenia nie tylko w sensie geograficznym. Kapitał kulturowy, zasoby finansowe rodziny wyłamują już na wstępie kilka szczebli z drabiny awansu społecznego.
Cenię również fakt wyraźnego podkreślenia przyczyn chęci zachowania status quo, szczególnie w przypadku klas wyższych i średnich (niezależnie od przyjętych definicji tychże). Strach przed utratą pozycji, lęk przed zmianą skutecznie blokują rozwój, budowę nowego lepszego świata.
Niestety, to, co stanowiło zaletę w pozostałych tomach, tu staje się główną słabością książki. Przeszkadzają mi zbytnie uproszczenia, irytuje czarnobiały podział świata. Nie do końca zrozumiały może być również przyjęty podział społeczeństwa. Gdybym była dzieckiem, moje pierwsze pytanie brzmiałoby: do której klasy przynależę ja, moi rodzice. Rękę dam sobie uciąć, że większość ludzi (niezależnie od stanu faktycznego) przyznałaby się do potocznie rozumianej klasy średniej, tego worka bez dna, który mieści w sobie wszystko. A według książki to ludzie, którzy żyją w ciągłym strachu, napędza ich chęć posiadania. I weź tu młody człowieku zidentyfikuj się z taką grupą. Przekaz traci przez to swoją uniwersalność i - w efekcie - czytelnika.
Dodatkowo tekst jest wewnętrznie sprzeczny. Z jednej strony tylko klasa pracująca rozumie, że „kraj należy do wszystkich i że wszyscy mają takie same prawa, bo wszyscy ludzie są równi”. Super. Z drugiej na kolejnych kartkach czytamy, że bogaci zawsze będą chcieli być bogatsi, a biedni będą chcieli przestać być biednymi. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Tylko że pierwszy przekaz kryje gdzieś w podtekście rewolucję, drugi - ciągły kołowrót walki klasowej, mozolnego wspinania się po drabinie awansu społecznego i szybkiego z niej spadania. Nie da się tego pogodzić. Nie da się również przeobrazić świata, jeśli chęć zmiany nie będzie wypływała z wszystkich tych klas.
Po prostu tekst jest zbyt nacechowany emocjonalnie, za bardzo przypomina agitkę. Zabrakło trochę obiektywizmu, pozytywnego przekazu, skupienia się na tym, co łączy, a nie tym, co dzieli. Szkoda. Być może takie ujęcie tematu nie raziło w Hiszpanii próbującej uporać się z traumą dyktatury Franco. Dziś, w innych warunkach politycznych, w innym otoczeniu, w kraju z odmiennym doświadczeniem historycznym wydaje się jednak anachroniczne i nie przystaje do rzeczywistości. Warto przy tym podkreślić, że wydawca w dodatkowym materiale skrótowo wyjaśnia, dlaczego socjalizm nie stanowi panaceum na klasowe podziały.
Ostatni tom, „Kobiety i mężczyźni”, zgodnie z tytułem traktuje oczywiście o równości płci. Przez cały tom jak refren przewija się hasło, że tak naprawdę mężczyźni i kobiety są tacy sami, są ludźmi. Bywają mądrzy lub niemądrzy, dzielni lub tchórzliwi, silni lub słabi. Ludzie. Nie płcie.
W wyraźny sposób pokazana jest moc zakorzenionych w szeroko rozumianej tradycji wzorców zachowania, od których tak trudno nam się wyzwolić. Ten podział na damskie i męskie czynności, to wychowanie, różne traktowanie chłopców i dziewczynek, te stroje przypisane płciom. Wyliczanka bez końca.
Lubię ten tom za prostotę przekazu, za dobitność i celność spostrzeżeń. Nikt tu nie odkrywa Ameryki, dla nas - świadomych dorosłych - to oczywistości. Czy na pewno?
Niestety, na świecie nie zapanował jeszcze równościowy raj, mimo że wiele zrobiono, dużo zmieniło się na lepsze, to nie wszystkie problemy zostały rozwiązane, podziały zasypane, szklane sufity z hukiem rozwalone. Można narzekać, że brakuje książce nieco finezji, że w niektórych uproszczeniach gubią się bardziej złożone kwestie, ale pamiętajmy, że to książka dla młodszych czytelników. Możemy w domu dbać o kwestie równościowe, pilnować się, by nie powielać czasami nieświadomie stereotypów, nie wciskać dzieci na siłę w kulturowe wzorce zachowań właściwe według tradycji poszczególnym płciom. Świat szybko będzie próbował sprowadzić dziewczynki i chłopców na odpowiednie tory. Bo tak. Impregnujmy więc dzieci, nawet jeśli wydaje się nam, że mówimy im o oczywistościach.
Jedyny zgrzyt to test o kobietach i mężczyznach wieńczący dziełko, zbyt łopatologiczny, narzucający odpowiedzi. Bo jaka niby jest właściwa odpowiedź na pytanie, kto bardziej pilnuje szkolnych obowiązków dziecka: tata czy mama?
Mimo że każdy tom zilustrował inny artysta, seria jest bardzo spójna pod względem graficznym. Najbardziej przemawiają do mnie klimatyczne kolaże Marty Piny, która zestawia ze sobą wycinki ze starych gazet, fotografie i tworzy nową jakość. Demokratyczną. Świat zbudowany z różnych elementów, z różnych rzeczywistości jest spójny, bezpieczny, czuć, że mimo pozornego bałaganu każda część ma swoje czasami zaskakujące miejsce. Jak na placu zabaw. Wszystko gra. Obraz dopowiada tu tekst, wydobywa z niego dodatkowe znaczenia.
Podobnie jest w kolejnym tomie. Karykaturalna, przesadzona kreska Mikela Casala świetnie oddaje monumentalność dyktatury, hiperbolizuje to, co i tak w autorytarnych rządach jest z reguły wyolbrzymione. Podobnie Joan Negrescolor w następnej części chętnie korzysta z przerysowań. Przedstawiciel klasy wyższej w jego wykonaniu aż nazbyt przypomina kapitalistę-wyzyskiwacza z socjalistycznych materiałów propagandowych. W obu przypadkach ilustracje wykorzystują skrót, schemat, czytelny symbol. Inteligentnie grają z odbiorcą, podkręcają wydźwięk książek.
Podobnie jest w kolejnym tomie. Karykaturalna, przesadzona kreska Mikela Casala świetnie oddaje monumentalność dyktatury, hiperbolizuje to, co i tak w autorytarnych rządach jest z reguły wyolbrzymione. Podobnie Joan Negrescolor w następnej części chętnie korzysta z przerysowań. Przedstawiciel klasy wyższej w jego wykonaniu aż nazbyt przypomina kapitalistę-wyzyskiwacza z socjalistycznych materiałów propagandowych. W obu przypadkach ilustracje wykorzystują skrót, schemat, czytelny symbol. Inteligentnie grają z odbiorcą, podkręcają wydźwięk książek.
Prace Luci Gutiérrez to gotowe plakaty, przypominające prasowe ilustracje, z jednej strony oszczędne w środkach wyrazu, konkretne, z drugiej w każdym nawet młody odbiorca może dostrzec wyraźną pointę, mocny przekaz. Przejmująca jest choćby wilcza rozkładówka delikatnie sugerująca, że problem równości płci nie sprowadza się jedynie do dominacji mężczyzn nad kobietami, że jest bardziej złożony i przyszedł czas, by coraz głośniej o tym mówić.
Duże wrażenie robią także wyklejki - zawsze jakieś, przekazujące dodatkowe treści, wzmacniające przekaz. Marta Pina prezentuje galerię zdjęć własnych przyjaciół, konkretnych ludzi, żyjących tu i teraz, uczestniczących w grze zwanej demokracją. Mikel Casal stworzył schematyczne, karykaturalne portrety najbardziej znienawidzonych dyktatorów, a Joan Negrescolor przygotował prawdziwą planszówkę Węże i drabiny, dzięki której możemy wspinać się po kolejnych szczeblach drabiny społecznej (bądź z nich spadać). Luci Gutiérrez z kolei twórczo przetworzyła popularne (zapewne w Hiszpanii) ryciny „Życie i wiek kobiety” oraz „Życie i wiek mężczyzny”.
We wszystkich tomach wydawcy (i hiszpański, i polski) bardzo się starają, by wszystko było jasne i czytelne, by każdy zabieg artystyczny, każda myśl, idea została zrozumiana we właściwym kontekście. Ta skrupulatność widoczna w dopiskach, wstępach, posłowiach, dopowiedzeniach (nawet do wyklejek), nie wyklucza ona jednak samoświadomości odbiorcy, któremu tu się ufa, zachęca (poprzez zadania, testy, pytania) do samodzielnych poszukiwań, rozmyślań, analizy własnego otoczenia. Dzięki temu wszystkie cztery książki (szczególnie te, do których mam najwięcej uwag) stanowią świetny punkt wyjścia do dyskusji, do prób zrozumienia różnych, pozornie trudnych i abstrakcyjnych, zjawisk społecznych. Dostosowanie języka do możliwości przeciętnego ucznia pierwszych klas szkoły podstawowej to dodatkowy atut. Taką wiedzę o społeczeństwie można polubić. Słowem, to dobre pozycje na każde czasy - na dziś, na jutro. Może dzięki nim lepszy świat nadejdzie szybciej.
KSIĄŻKI JUTRA
CO TO WŁAŚCIWIE JEST DEMOKRACJA
Tekst: Equipo Plantel
Ilustracje: Marta Pina
Tłumaczenie: Tomasz Pindel
Wydawnictwo: Tako
Data wydania: 2016
Seria: Książki jutra
Oprawa: twarda
Liczba stron: 48
Format/forma: po prostu książka
Sugerowany wiek: 6+
OTO JEST DYKTATURA
Tekst: Equipo Plantel
Ilustracje: Mikel Casal
Tłumaczenie: Tomasz Pindel
Wydawnictwo: Tako
Data wydania: 2016
Seria: Książki jutra
Oprawa: twarda
Liczba stron: 48
Format/forma: po prostu książka
Sugerowany wiek: 6+
KLASY SPOŁECZNE ISTNIEJĄ
Tekst: Equipo Plantel
Ilustracje: Joan Negrescolor
Tłumaczenie: Tomasz Pindel
Wydawnictwo: Tako
Data wydania: 2016
Seria: Książki jutra
Oprawa: twarda
Liczba stron: 48
Format/forma: po prostu książka
Sugerowany wiek: 6+
KOBIETY I MĘŻCZYŹNI
Tekst: Equipo Plantel
Ilustracje: Luci Gutiérrez
Tłumaczenie: Tomasz Pindel
Wydawnictwo: Tako
Data wydania: 2016
Seria: Książki jutra
Oprawa: twarda
Liczba stron: 48
Format/forma: klasyczna książka
Sugerowany wiek: 6+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz