„Była sobie dziewczynka” Piotra Dobrego to książka z pozytywnym przesłaniem, choć z reguły poruszane są w niej dość smutne sprawy. To zbiór dwudziestu sześciu historii dziewczynek z wielu krajów, żyjących w różnych czasach i rozmaitych kulturach. To także jedna otwarta opowieść o małej kobiecie żyjącej tu i teraz, o czytelniczce, która teoretycznie może wszystko.
Dziewczęce historie poznajemy w porządku chronologicznym. Wędrówkę zaczynamy w epoce, w której ludzie polowali na mamuty, kończymy zaś we własnym domu, z nosem wściubionym w książkę. Po drodze odwiedzamy Mezopotamię, starożytny Egipt, Grecję i Rzym, dawne Chiny. Zahaczamy o Scytię, krainy Wikingów i terytoria Polan. Wizytujemy średniowieczną Europę, imperium Azteków i Wietnam. Podglądamy wiejską parafię z epoki gregoriańskiej, plantację niewolników, brudny, szary Londyn za panowania królowej Wiktorii i egzotyczną Polinezję. Ruszamy w świat z cygańskim taborem, oddajemy hołd kumari gdzieś w odległym Nepalu. W końcu trafiamy do współczesnego świata, by poznać sytuację dziewczynek w Afganistanie, Nigerii, Turcji, Japonii, Somalii, w rodzinach Amiszów, czy w totalitarnej Korei.
Każda rozkładówka to jedna opowieść, raczej krótka, ale dość bogata w treść. Wszystkie zbudowano według schematu przypominającego trochę gawędę, trochę baśń, choć historie, mimo lekkiego i swobodnego charakteru, mocno osadzone są w rzeczywistości. Czytelnik otrzymuje dużą dozę konkretnych informacji o obrzędach towarzyszących narodzinom danej bohaterki, jej pochodzeniu społecznym, obowiązkach i (czasami) przywilejach, o ulubionych zabawach i formach spędzania wolnego czasu (o ile nim dysponuje), w końcu o zwyczajach dotyczących wejścia w dorosłość zazwyczaj tożsamych z zamążpójściem. To właśnie wtedy definitywnie kończyło się dzieciństwo, z punktu widzenia współczesnych dzieci zaskakująco wcześnie. Nawet imiona dziewcząt dobrane są z reguły nieprzypadkowo i stanowią pretekst do przypomnienia bogiń z różnych religii czy słynnych kobiecych postaci historycznych.
Jak się można domyślać, los większości dziewczynek, eufemistycznie rzecz traktując, nie należał do najszczęśliwszych. Rzadko która mogła decydować o własnej przyszłości, swobodnie się uczyć. Prawie każda była zmuszona odegrać rolę, do której scenariusz napisał ktoś inny, nawet jeśli wcześniej zdawało się, że tym razem będzie inaczej (np. młoda rzymianka Julia marząca o byciu architektem).
Czasami jednak autor przedstawia historie budujące, jak choćby ta o małej Scytyjce, córce Amazonki, która nagięła rzeczywistość do własnych celów, o Wiktorii, która postanowiła zmieniać świat, czy o Jane, przyszłej słynnej pisarce. Widać wyraźnie dążenie do znalezienia pozytywów, do zrównoważenia negatywnego przesłania. Przykładowo wszystkie dziewczynki były kochane przez rodziców, których czasami okrutne i niezrozumiałe z naszej perspektywy zachowanie wynikało z kultury, z obyczaju. Stąd też pojawiają się Wikingowie, wśród których pozycja kobiet była stosunkowo silna, a obok przerażającej współczesnej Korei Północnej - Japonia, może jedynie trochę dziwna, może nie do końca zrozumiała.
Czasami jednak autor przedstawia historie budujące, jak choćby ta o małej Scytyjce, córce Amazonki, która nagięła rzeczywistość do własnych celów, o Wiktorii, która postanowiła zmieniać świat, czy o Jane, przyszłej słynnej pisarce. Widać wyraźnie dążenie do znalezienia pozytywów, do zrównoważenia negatywnego przesłania. Przykładowo wszystkie dziewczynki były kochane przez rodziców, których czasami okrutne i niezrozumiałe z naszej perspektywy zachowanie wynikało z kultury, z obyczaju. Stąd też pojawiają się Wikingowie, wśród których pozycja kobiet była stosunkowo silna, a obok przerażającej współczesnej Korei Północnej - Japonia, może jedynie trochę dziwna, może nie do końca zrozumiała.
Autor nie pomija także bardzo drastycznych tematów, jak ofiary z ludzi u Azteków, niewolnictwo, rytualne obrzezanie. Na szczęście używa języka dostosowanego do wczesnoszkolnego odbiorcy. Pokazywane fakty są dobrane tak, by wywołać emocje, a nie wystraszyć. Dodatkowo wydźwięk książki łagodzi wszechobecny humor. Bo przecież nie można zachować powagi, gdy czytamy o włochatej dziewczynce, która żyła w czasach, gdy wszystko było włochate.
Cechy lekkiej gawędy o poważnych sprawach wzmacnia również angażująca dziecko forma. Już na samym początku pojawiają się bezpośrednie zwroty do czytelnika. Duży plus za sprawne wytłumaczenie bezpośrednio w tekście trudniejszych terminów i wyczucie, które słowa mogą sprawić kłopot.
Skrótowość niesie niestety za sobą pewne konsekwencje. Z problemem wyboru jednej postaci mającej reprezentować daną kulturę zazwyczaj zróżnicowaną klasowo autor poradził sobie bardzo dobrze, za każdym razem w zrozumiały sposób zaznaczając wyraźnie pochodzenie społeczne dziewczynki. Jednak przykładanie współczesnych pojęć, kryteriów do dawnych czasów czasami dało dziwny efekt. Zupełnie nie kupuję choćby postaci małej Polanki, która chce nauczyć się czytać i pisać. W czasach przedchrześcijańskich, gdy na naszych terenach piśmiennictwo w klasycznej formie po prostu nie istniało, a (potencjalna) umiejętność pisania i czytania byłaby czymś niezwykłym nawet wśród chłopców?
Kanciasta stylistyka oprawy graficznej stworzonej przez Łukasza Majewskiego pasuje do klimatu książki. Kubistyczne formy przypominają zarówno dziecięce obrazki, jak i starożytne rysunki i dobrze współgrają szczególnie z pierwszymi rozdziałami opisującymi pradawne czasy. W użytej palecie barw dominują zgaszone odcienie brązów i szarości przez co pozycja ta może sprawiać wrażenie nieco ponurej i smutnej. I tak ma być. Zwróćcie uwagę na kadr towarzyszący ostatniej opowieści, tej otwartej, dotyczącej teraźniejszości. W przeciwieństwie do poprzednich dopiero tutaj na twarzach dziewczynek pojawia się uśmiech. Wcześniej graficznie przedstawiona była tylko jedna postać - zawsze samotna bohaterka, ilustracje często przypominały portrety. Tutaj strona poprzez bardziej zróżnicowane barwy, wielość postaci, z których każda zajmuje się czymś innym, zdaje się tętnić życiem.
To prawda, że w porównaniu do przedstawionych w książce historii, fajnie jest być dziewczynką dziś w Polsce. Można wiele. Można być sobą, realizować własne pasje. Można być człowiekiem, a nie kimś identyfikowanym poprzez płeć i poprzez tę klasyfikację wtłaczanym w jakiś kulturowy, ograniczający schemat. Można. Z reguły, gdyż rzeczywistość jest bardziej złożona, ale to już materiał na inny wpis i na kolejną książkę.
Nie lubię za to nośnego i pozornie motywującego hasła możesz wszystko, które niestety łatwo może przerodzić się w pułapkę, szczególnie gdy uwzględnimy raczej smutny kontekst historii innych dziewczynek (głównie współczesnych). Za bardzo przypomina przekaz, którego nie znoszę, wykorzystujący porównywanie do tych, którzy mają gorzej. To słynne bo za moich czasów to..., bo ja nie miałam/miałem takich możliwości, więc nie narzekaj i weź się do roboty. Możesz przecież wszystko. A co jeśli, mimo tych świetnych warunków wyjściowych, nie wychodzi? Niepotrzebnie morał został podany na tacy, gdyż trochę pewnie wbrew intencji autorów towarzyszy mu zbyt dydaktyczny ton. Czytelniczka przecież nie jest głupia i potrafi myśleć. I jak każdy człowiek powinna to robić samodzielnie. Wnioski ze smutnych dziejów jej poprzedniczek/rówieśniczek niech wyciągnie sama. Własne przemyślenia działają lepiej.
Mimo tych drobnych zastrzeżeń książkę polecam i to bardzo. Po pierwsze ze względu na sam temat, który poruszać trzeba wciąż i wciąż. Po drugie odbiorcy na pewno docenią świetny i oryginalny dobór bohaterek. Każda z nich jest inna, żyje w odmiennych warunkach, a tak wiele je łączy. Losy niektórych inspirują, innych uczą empatii i pozwalają spojrzeć na własną sytuację z innej perspektywy. Po trzecie to fascynująca wędrówka przez epoki pokazane z punktu widzenia małych kobiet. Wciągająca, napisana ze swadą, zrozumiałym i przyjaznym dziecku językiem. Wreszcie - to świetny przyczynek do rozmowy, dyskusji nie tylko na tematy związane z sytuacją kobiet na przestrzeni dziejów, ale i o prawach człowieka, wpływie kultury czy religii na ludzkie życie i zachowania, a także o płci kulturowej (nieoceniony rozdział o Polinezji).
I, co najważniejsze, książka ta po prostu budzi emocje i trafia prosto w serce młodego czytelnika (6+). Mam nadzieję, że chłopców również, choć tytuł i ostatni rozdział mogą ich trochę odstraszyć. Niesłusznie, to lektura także dla nich.
BYŁA SOBIE DZIEWCZYNKA
Tekst: Piotr Dobry
Ilustracje: Łukasz Majewski
Wydawnictwo: Tadam
Data wydania: 2018
Oprawa: twarda
Liczba stron: 56
Format/forma: maksi
Sugerowany wiek: 6-10 lat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz