Piękna opowieść o przerażającym świecie. „Legenda o Sally Jones” Jakoba Wegeliusa nie pozostawia złudzeń co do ludzkiej natury. Rzeczywistość przedstawiona i poprzez tekst, i poprzez obraz poraża niesprawiedliwością, obojętnością, choć nie wszystko nazwane i pokazane zostało wprost. Tym, co jednak najbardziej przygnębia, jest przejmująca samotność. Wszystkich. I ludzi, i pewnej gorylicy, głównej bohaterki tej historii.
W życiu Sally Jones pozytywnym wydarzeniem tak naprawdę były tylko jej narodziny, gdzieś w afrykańskiej dżungli, na wolności. Niestety, nad gorylicą od samego początku ciążyło fatum. Wyrwana ze swojego rodzinnego środowiska, rzucana przez los to tu, to tam, wykorzystywana, okłamywana, traktowana jak rzecz, dręczona, a nawet po prostu bita, szczęśliwa jedynie bywała, a i tak to szczęście wynikało z nadziei na lepsze dni, z zaufania pokładanego w kolejnych ludziach (i nie tylko), którzy stanęli na jej drodze. Zawsze jednak okazywało się, że znów złamano jej serce. Z każdym kolejnym rozczarowaniem siła jej ducha słabła. Bo po cóż wierzyć w lepszą przyszłość, jeśli świat to tak okrutne i beznadziejne miejsce? Bo po cóż się łudzić, że istnieją gdzieś ludzie o dobrym sercu, myślący nie tylko o sobie?
Świat wokół Sally Jones można nazwać i dosłownie, i w przenośni dusznym, przytłaczającym. Burzowa noc narodzin gorylicy, tropikalny klimat kolejnych miejsc, do których zwierzę trafia jak zbędna paczka, gorąco parujące od kotłów parowców, brudne klatki, sznury służące do pętania. Nie ma tu w ogóle miejsca na oddech. Świat ludzi przygniata zaduchem i zgnilizną, odbiera nie tylko wolność, ale i nadzieję, choć czasami okrutnie się bawi, drwi, mamiąc złudnymi obietnicami. A Sally tak się stara. Zdobywa nowe umiejętności, poświęca się, stara się zadowolić innych, być dobrym przyjacielem. Staje się tak ludzka.
Choć akcja książki toczy się w wielu różnych lokalizacjach, klimat opowieści przywołuje amerykańskie południe z początków dwudziestego wieku. Nowy Orlean, parowce wolno płynące po Missisipi, cyrk, odmieńcy, trochę zapuszczone, trochę egzotyczne bary, w których rozbrzmiewa blues. Pieśni smutne, przygnębiające, historie ludzi, których nie oszczędzał los. Jak Sally Jones.
W konstrukcji świata przedstawionego Wegelius sprawnie wykorzystuje motywy, schematy fabularne charakterystyczne dla początków dwudziestego wieku. Wszystko to, co inne, wykręcone, dziwne. Gatunkowo „Legenda o Sally Jones” to przede wszystkim typowa powieść podróżniczo-przygodowa pozbawiona zbędnych opisów z treścią skondensowaną do maksimum. Urozmaica ją mocny wątek kryminalny, a także elementy romansowe gdzieś w (bardzo dalekim) tle.
Prosty tekst skupiony na przedstawieniu akcji, wydarzeń dopowiadają sugestywne obrazy. Bez nich historia nie miałaby i głębi, i sensu. To właśnie ilustracje tworzą wyjątkowy klimat, dają niezbędny kontekst i tło. Czasami Wegelius po prostu zastępuje rozbudowane opisy słowne i graficznie przedstawia krajobraz, otoczenie, ludzi. Innym razem sięga po wyrazisty symbol, obrazowy skrót myślowy. Podróżniczy charakter opowieści oddają także stylizowane mapki.
Warstwa wizualna zresztą to najmocniejsza strona tej pozycji - najwyższej próby powieści graficznej. Choćby nietypowy wąski i wysoki (skądinąd bardzo wygodny) format kojarzący się ze stylowym notatnikiem i płócienny grzbiet (przypominam, że płócienne grzbiety po prostu wielbię). Już kolaż ilustracji na okładce zwiastuje i dramatyzm opowieści, i jej sensacyjny charakter. Dalej jest jeszcze lepiej. Ciepła, lekko przytłaczająca kolorystyka, w której jako kontrapunkt pojawia się zimna szarość, miękka odrobinę staromodna kreska, zróżnicowany, często wręcz komiksowy układ tekstu i grafiki na poszczególnych stronach współtworzą duszny klimat historii. I te kulturowe smaczki, nawiązania, niemal cytaty z epoki. Miód. Choć przyznaję, że niektóre z nich raczej nie będą czytelne dla młodszych odbiorców.
Czy to świat, który chcemy pokazywać dzieciom? Cóż, nawet gdy zakładamy, że ten świat taki nie jest, nie możemy zaprzeczyć, że jednak taki właśnie czasami BYWA. Ukrywanie tego faktu nic nie da, sięganie jedynie do pełnych optymizmu i wiary w dobro opowieści nie sprawi, że brud i zło znikną.
Czy to w ogóle książka dla młodszego odbiorcy? Tak, choć miałam wątpliwości. Czytałam historię Sally Jones z siedmiolatkiem i dziewięciolatką. Łzy się w oczach szkliły, przeżywały, ale chciały więcej, nie pozwoliły przerwać lektury. Historia ta bowiem wciąga, przedstawia rzeczywistość bez lukru, taką, jaka bywa. Pozwala wreszcie przepracować negatywne emocje, ułatwia refleksje i wbrew pozorom daje nadzieję. Pojawia się tu przecież niespodziewany happy end, w którym nie tylko gorylica znajduje swe miejsce na ziemi.
Mimo lekko oldschoolowego sztafażu sytuacje przedstawione w książce wcale nie są obce zarówno współczesnym dzieciom, jak i dorosłym. Scenografia się zmienia, otoczenie również, ale pewne ludzkie zachowania niestety nie. Wyobcowanie ze względu na inność, chore ambicje, wykorzystywanie słabszych, nieszczera przyjaźń, udawanie uczuć, przedmiotowe traktowanie innych, zawiedzione nadzieje i nadużyte zaufanie, zdrada. To wszystko przecież w jakiejś formie znamy. I wszyscy przynajmniej od czasu do czasu czujemy się przeraźliwie samotni i potrzebujemy kogoś bliskiego. Przyjaciela.
Bo przecież blues, i ten o ludzkich uczuciach, i ten o gorylich losach, po coś powstał.
LEGENDA O SALLY JONES
Tekst i ilustracje: Jakob Wegelius
Tłumaczenie: Agnieszka Stróżyk
Wydawnictwo: Zakamarki
Data wydania: 2015
Oprawa: twarda
Liczba stron: 108
Format/forma: chude i wysokie midi
Sugerowany wiek: +7, dla każdego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz