08 sierpnia

„Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata”, czyli tam, gdzie rosną poziomki

„Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata” to książka niepozorna (dosłownie), skromna i prosta. Zarówno formatem, jak i treścią przypomina prywatny notes. Taki, w którym jedni zapisują własne spostrzeżenia, inni złote myśli i ważne cytaty. Autorka tego właśnie dzienniczka, Yee-Lum Mak, ambitnie próbuje otworzyć przed czytelnikiem drzwi do innych rzeczywistości. 

„Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata” Yee-Lum Mak, Kelsey Garrity-Riley

Yee-Lum Mak w swoim sztambuchu kolekcjonuje bowiem słowa. Nie te oczywiste, ale te, które nazywają to, co w jej świecie pozostaje nienazwane. Uczucia, zjawiska, które w innej kulturze okazały się na tyle ważne, by uhonorować je odrębnym leksemem. 

Zbiór wyrazów nie przytłacza, choć muszę przyznać, że nadreprezentacja angielskiego (prawie połowa definicji) trochę męczy. Pozostałe przykłady pochodzą z takich języków, jak szwedzki, japoński, niemiecki, bantu, koreański, włoski, walijski, szkocki, francuski, holenderski, turecki, islandzki, hiszpański, portugalski (także w wersji brazylijskiej). Ciekawostką jest pewnie już wymarły jagański. Dziwne uczucie, gdy czytamy definicję mamihlapinatapai, czyli 'spojrzenia wymienionego przez dwie osoby, które rozumieją się bez słów lub pragną tego samego, ale każda z nich wolałaby, żeby to ta druga osoba zrobiła pierwszy krok'. Słowo opowiadające o ludzkich relacjach w języku, którym kilka lat temu posługiwała się dosłownie jedna osoba, zyskuje w tym kontekście dodatkowy przygnębiający wydźwięk.

W książce nie znajdziemy niestety słów z naszego, słowiańskiego kręgu językowego.

„Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata” Yee-Lum Mak, Kelsey Garrity-Riley

Słowa nie zostały zaprezentowane alfabetycznie (choć na końcu znajduje się bardzo użyteczny indeks), ale z grubsza pogrupowano je w ogólniejsze kategorie. Kryteria nie zawsze są na pierwszy rzut oka oczywiste, wynikają raczej z prywatnych przemyśleń i uczuć autorki. Tak jak w prawdziwym dzienniku. Czasami łączy je czas, innym razem nastrój czy miejsce (las, morze), kolejnym przedmiot (np. książka) czy wydarzenie (np. podróż). Niekiedy to zestawione ze sobą zaskakujące antonimy jak choćby japońskie tatemae i honne.


„Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata” Yee-Lum Mak, Kelsey Garrity-Riley
Edward Sapir traktował język jako symboliczny przewodnik po kulturze. Książka ta nie prezentuje obrazów świata zapisanych w leksyce konkretnych języków (co zresztą oczywiście możliwe w żadnym wypadku by nie było). Autorka uchyla jedynie lekko drzwi i wskazuje na drobiazgi, niepowtarzalne perły. Przecież sobremesa nazywa czas, który jednoznacznie kojarzy nam się z radosnym hiszpańskim biesiadowaniem, a wytworność ukryta w słowie soigné od razu przywołuje na myśl Francję. Nunchi z kolei kieruje nas w azjatyckie rejony, w których mowa ciała znaczy tak wiele. Czy podobnie jest z pięknym wyrazem mbuki-mvuki pochodzącym z języków bantu? Nie wiem. 

Sprawdźcie sami, który naród docenia rzeczy małe, jak choćby światło słoneczne przesiane przez liście drzew, który lubi skakać po kałużach, a w którym rzeczą normalną jest przeczesywanie włosów ukochanej osoby.

„Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata” Yee-Lum Mak, Kelsey Garrity-Riley

Mogłoby się wydawać, że odbiorca otrzymuje kolejną książkową wariację na temat słynnego powiedzenia Wittgensteina „granice mojego języka wskazują granice mojego świata”. Owszem, autorka umożliwia nam przekraczanie tych granic. Zabrakło jednak choć odrobiny podbudowy językoznawczej, jakiegokolwiek odwołania do filozofii języka, oczywiście w formie zrozumiałej dla młodszych (proste mówienie o skomplikowanych sprawach z tych dziedzin wiedzy jest możliwe, czego dowodem choćby omawiana już na blogu „Aciumpa” Catariny Sobral). Nie wiemy, czy zgromadzone słówka to leksemy nieprzetłumaczalne, charakterystyczne tylko dla danego systemu, czy po prostu autorka zdecydowała się je tu umieścić ot tak ze zwykłego zachwytu. Możemy się tego tylko domyślać.

Przy każdej definicji znajdziemy informację o tym, z jaką częścią mowy mamy do czynienia. Niestety, to kolejna książka o słowach, w której zabrakło transkrypcji fonetycznej. Nie mam zielonego pojęcia, jak wymówić choćby walijskie cwtch.
„Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata” Yee-Lum Mak, Kelsey Garrity-Riley

Sztambuchowy charakter podkreślają dość klasyczne ilustracje autorstwa Kelsey Garrity-Riley. Delikatne, ulotne, przypominające trochę staromodne akwarelki wklejane niegdyś do szkolnych pamiętników, nadają tej pozycji poetycki nastrój, czasami dopowiadają to, co mogło umknąć w definicjach omawianych słów.  

„Innymi słowy” to niby malutka rzecz, taki uroczy drobiazg, ale treści zawiera pod dostatkiem i to atrakcyjnej nie tylko dla dzieci, ale dla wszystkich, którzy kochają słowa. Zaciekawia, inspiruje i zachęca do własnych poszukiwań. Uświadomiłam sobie choćby, że naprawdę zawsze brakowało mi słowa oznaczającego ruchome rozbłyski, które widzimy pocierając oczy. A tu proszę, wystarczyło sięgnąć do zasobów leksykalnych angielszczyzny.

A to wszystko zaczęło się od przypadkowego spotkania z pewnym tajemniczym portugalskim słowem, kolekcjonerskiej pasji i bloga (click do Other Wordly).

INNYMI SŁOWY. NIEZWYKŁE SŁOWA Z RÓŻNYCH STRON ŚWIATA
Tekst: Yee-Lum Mak
Ilustracje: Kelsey Garrity-Riley
Tłumaczenie: Michał Rusinek (współpraca Kuba Rusinek)
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Art
Data wydania: 2018
Oprawa: twarda
Liczba stron: 64
Format/forma: mini
Sugerowany wiek: 8+, dla każdego


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2017 Mamobab czyta