Najpierw zobaczyłam tytuł - „Wiedźmun”. Potem podtytuł „Słodki zapach potwora o zmierzchu”. Nazwiska czytać nie musiałam, charakterystyczną kreskę Tomasza Samojlika rozpoznam od razu. Te trzy rzeczy wystarczyły, bym miała niemal stuprocentową pewność, że będzie co najmniej dobrze, że czytelnik otrzyma to, w czym autor jest najlepszy. I nie myliłam się.
„Wiedźmun” to kolejny komiks Samojlika, w którym popularne kulturowe toposy, wątki zostają twórczo przetworzone, przebudowane, przemielone tak sprawnie, że otrzymujemy zupełnie nową jakość. Twórczą, wciągającą, a w tym przypadku także przezabawną. Autor nie ukrywa źródeł inspiracji, zostawia je na wierzchu, ale miksuje je tak, że trudno zarzucić mu wtórność. To, za co cenię prozę Sapkowskiego, te przetworzone baśnie, mity, różne zdawałoby się ograne wątki podane w nowej formie, odkrywające nowe znaczenia, znajduję również u Samojlika. Od zawsze. Szukanie tych tropów to wielka czytelnicza przyjemność, nawet jeśli mamy do czynienia z literaturą przeznaczoną raczej dla młodszego czytelnika. A że przy tym uśmiech nie schodzi nam z gęby, to dodatkowy bonus. Inteligentny, nieprzesadzony pastisz zawsze jest w cenie. Tak właśnie jest w tym przypadku. Choć konwencja wiedźmińska zostaje trochę obśmiana, nie znajdziemy tu szyderstwa czy złośliwości. Owszem, to pełnokrwista satyra, ale ciepła, przyjazna, nawet jeśli czytamy o tysiącach zwolenników pustej Ziemi, którzy skaczą do wulkanu.
Tytułowy wiedźmun, Gierwald, to oczywiście jak pierwowzór profesjonalny łowca potworów, wychowany w Kaer Frauer, taki zimny typ, który by zdobyć pewną tajemniczą substancję siecze nieludzi aż furczy. Niezbyt rozgarnięty wydaje się być sterowany przez jakąś tajemniczą moc. Galerię postaci inspirowanych sagą o Wiedźminie uzupełnia także Dżenifer - czarownica od rzeczy niemożliwych, Diss - wiedźma kosmetyczna, która uwalnia od zmarszczek i tym podobnych kłopotów. Nie mogło zabraknąć również barda, Katarakta, który marzy o napisaniu hitu na miarę klasycznego „Daj, ać ja pobruszę”, ale niestety maszynka do weny się zacięła.
Samojik na świecie wiedźmińskim jednak nie poprzestaje. Kluczowe bowiem dla rozwoju akcji okazują się pewne tajemnicze portale, których działania chyba nikt do końca nie rozumie. Ważne jest jedno. By działały potrzebna jest zagadkowa substancja - aurergium. Wiemy o niej niewiele, oprócz tego, że każdy chce ją zdobyć, ma ona jakiś związek z potworami, bez niej magia nie jest możliwa, a portale nie działają.
Światów przy tym autor kreuje wiele i sięga przy tym nawet do własnej twórczości (tak, w tle pojawia się m.in. nasze ukochane ryjówkowe uniwersum czy żubrzy las). W tym tomie jednak spotykają tylko wybrane: oczywiście magiczna rzeczywistość Gierwalda, bliżej nieokreślona kraina, z której przybyły dość dziwaczne potwory, i wreszcie postapokaliptyczny świat, z którego pochodzi mała dziewczynka - Kira.
Rzeczywistość Kiry nie należy do przyjemnych miejsc, to odpowiednik naszego świata po wielkiej ekologicznej katastrofie. Depresyjny, smutny, na krawędzi zagłady. Niestety, wszystkie projekty mające go uratować przed ostateczną destrukcją okazują się porażką. Arka kosmiczna zderza się ze śmieciami na orbicie, modyfikacje genetyczne zawodzą. Ludzkość dogorywa w bunkrach. Jedyna szansa to dziwne eksperymenty, w których uczestniczy ojciec dziewczynki. Pewnego dnia jednak znika. Kira wyrusza, by go odnaleźć i przez przypadek spada na głowę pewnego barda w tajemniczej pełnej magii krainie. I znowu mamy schemat fabularny znany, lubiany i tak częsty w dziecięcych przygodówkach. Rodzic znika, dziecko bierze sprawy w swoje ręce.
Charakterystyczna, rozpoznawalna kreska Samojlika również nie zawodzi. Jak zwykle mamy do czynienia z przyjaznymi, żywymi kolorami i kreskówkowym klimatem, w którym nawet walka z potworami na śmierć i życie nie wygląda przerażająco.
Uwielbiam Samojlika za znaczące szczegóły, za puszczanie oka do czytelnika. Zwróćcie uwagę choćby na zwieńczenie miecza, słowiański przykuc czy roboto-nianię, która spokojnie mogłaby się odnaleźć w świecie Jetsonów. Ciekawie wygląda również warstwa językowa, w której oprócz popkulturowych cytatów znajdziemy doskonałe popisy słowotwórcze. Oryginalne nazwy potworów - juszczykłuje, klabiściegi, łapibrody - dobrze wpisują się w konwencję. Dodajmy do tego świetnie skrojone postaci. Mimo że ze względu na komiksową specyfikę nakreślone dość szkicowo, wszystkie są wyraziste, jakieś. Trudno przejść obojętnie obok Diss, która chciałaby wygładzić wszystkie zmarszczki.
Dodatkowo autor nie byłby sobą, gdyby nie przemycił kilku proekologicznych przesłań. Ba, punkt wyjścia to nasz świat po globalnej katastrofie. Tym razem przekaz jest pesymistyczny, niestety ludzie, naruszając równowagę, doszczętnie zniszczyli Ziemię. Gatunki wymierają, świat zalewają śmieci, powietrzem nie da się oddychać, paliwa kopalne się wyczerpały. Czy definitywnie czeka nas koniec lub w najlepszym przypadku życie w bunkrach? Czy rzeczywiście nie ma nadziei i jedyne rozwiązanie kryje się gdzieś po magicznej stronie? Mam nadzieję, że odpowiedzi na te pytania znajdziemy w kolejnych tomach.
Widać wyraźnie, że w pierwszym tomie serii autor tylko zapowiada pewne wątki, zawiązuje akcję, wprowadza bohaterów, przedstawia nam wykreowane świat(y). Robi to przy tym tak umiejętnie, że czytelnik już się spodziewa, co go może czekać w kolejnych częściach, już ostrzy sobie zęby na pełną wrażeń eskapadę dość dziwacznej drużyny i zastanawia się, ile z tych przewidywań okaże się prawdą. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Przyznam jednak, że podczas lektury cały czas towarzyszyła mi myśl, dla kogo tak naprawdę ten komiks jest przeznaczony. Cóż, większość dzieci odniesień do wiedźmińskiej sagi nie wyłapie. To oczywiste. Jednak nawet bez nich „Wiedźmun” to po prostu pierwszorzędny, wciągający komiks przygodowy osadzony w ciekawym świecie, a nawet światach. Zabawny i mądry w sam raz dla dzieci powyżej 6. roku życia, które wszystkie smaczki odczytają, gdy przyjdzie na to czas. A starsi, szczególnie jeśli znają pierwowzór, ubawią się setnie.
WIEDŹMUN. 1. SŁODKI ZAPACH POTWORA O ZMIERZCHU
Scenariusz i rysunki: Tomasz SamojlikWydawnictwo: Kultura Gniewu
Seria: Krótkie Gatki
Data wydania: 2020
Liczba stron: 64
Oprawa: twarda
Format/forma: klasyczna komiksowa
Sugerowany wiek: 6+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz