Bardzo żałuję, że Julia Rothman, autorka „Anatomii farmy. Ciekawostek z życia wsi”, nie zakochała się w polskim rolniku. Naszym, tutejszym. Ale nie, ona - dziewczyna z naprawdę wielkiego miasta w Ameryce - musiała swe uczucia ulokować w chłopaku z farmy gdzieś w Nebrasce. Dobre i to, gdyż dzięki tej romantycznej historii powstał wciągający ilustrowany leksykon w całości poświęcony szeroko rozumianemu gospodarstwu.
„Anatomia farmy” przypomina trochę przewodnik dla mieszczuchów, którzy o prawdziwym życiu na farmie nie wiedzą prawie nic, a trochę poradnik dla gospodyń wiejskich. W rzeczywistości to imponujące, rzetelne kompendium wiedzy. Rothman uwzględniła chyba wszystkie zagadnienia wiążące się nie tylko z wsią, rolnictwem, uprawami, hodowlą zwierząt, ale i przetworami, ludowym rękodziełem (oczywiście amerykańskim), tradycyjną kuchnią.
To opis niemal samowystarczalnego gospodarstwa trochę z innej epoki, z dzisiejszej perspektywy powrót do idealizowanej sielskiej wsi, życia zgodnie z rytmem natury, które wcale nie jest takie harmonijne i proste, a raczej wymaga ogromnego wysiłku, niesamowitej pracy i to bez wszystkich współczesnych, nie tylko miejskich udogodnień, a przede wszystkim wszechstronnej wiedzy.
Ta swoista encyklopedia wsi przybiera formę ilustrowanego katalogu, podane informacje nie są specjalistyczne, ale też nie ma tu zbędnych uproszczeń, a w książce aż roi się od zaskakujących szczegółów. Czytelnik pozna różne rodzaje kogucich grzebieni, sierści króliczej, wiązarów dachowych (aż 10), wieżyczek na stodołach, głowic siekier, odmiany fasoli i jabłek, maszyny rolnicze, zabudowania i wiele innych rzeczy.
Imponuje poradnikowa część książki. Z części informacji czytelnik, szczególnie ten wielkomiejski, raczej nie skorzysta. Nie znajdę w okolicy mojego bloku pola do zaorania, kompostowanie też prawdopodobnie będzie problemem (chyba że mieszkacie w domku), podobnie jak dojenie krowy czy kozy. Ale już przepisy na ciasto marchewkowe, racuchy, barszcz, mrożone pikle, weki czy wino z mniszka lekarskiego kuszą. Pomidory można uprawiać na balkonie, chleb upiec w zwykłym piekarniku, a wiedza o naturalnych barwnikach przyda się nie tylko w czasie Wielkanocy.
Uprzedzam wegan i wegetarian, książka jest bardzo „mięsna”. Omówiono tu dość szczegółowo wszystkie rodzaje zwierząt hodowanych w tradycyjnym gospodarstwie. Dodatkowo niektóre na wykresach rozłożono na kulinarne czynniki pierwsze. Dowiemy się, czym się różni rostbef od zrazowej górnej, comber od łopatki, a także jak fachowo pokroić kurczaka.
Autorka większość informacji przedstawia w bardzo atrakcyjnej formie graficznej, uroczo staroświeckiej, przypominającej stare amerykańskie almanachy dla farmerów. Stosowane są czytelne wykresy, diagramy, infografiki, zwykłe zestawienia, schematy, przekroje.
W moim domu największą sensację wzbudził jednak dział poświęcony stodołom, zagrodom, kurnikom, koziarniom. Zaczęło się od pewnej intrygującej zagadki. Jak zbudować owczarnię w Minecrafcie? Matka nie wiedziała, więc trochę z lenistwa książkę potomstwu wręczyła. A ta okazała się nieoczekiwanie świetną inspiracją do tworzenia własnych farm, gospodarskich zabudowań.
„Anatomia farmy” należy do tych książek, w których każdy znajdzie coś dla siebie, niezależnie od tego, ile ma lat. To propozycja dla całej rodziny. Sprawdzi się już jako świetne źródło informacji dla dzieci, które dopiero co wyrosły z takich pozycji jak „Rok na wsi” Magdaleny Kozieł-Nowak, nie raz i nie dwa zaskoczy dorosłych mieszczuchów. W końcu ilu z nas wie, że kozę doi się na specjalnym stanowisku, a do wyprodukowania 0,6 l syropu klonowego potrzeba ponad 34 l soku?
Niestety, książka ma jedną wadę. Pozostawia ogromny niedosyt. Opowiada o typowej amerykańskiej farmie. Gdzie ja w Polsce znajdę aż tyle gatunków dyni?! I choć część zagadnień jest jak najbardziej uniwersalna, marzę o anatomii swojskiego, polskiego gospodarstwa. Z przepisami na szarlotkę i żur, koronkami i wyszywankami, przedstawieniem różnic choćby między stodołą mazurską, warmińską, mazowiecką i podlaską. Owszem, w przypisach wydawca przybliża polski kontekst, ale z mojego punktu widzenia to trochę za mało. CHCĘ WIĘCEJ!
Niestety, książka ma jedną wadę. Pozostawia ogromny niedosyt. Opowiada o typowej amerykańskiej farmie. Gdzie ja w Polsce znajdę aż tyle gatunków dyni?! I choć część zagadnień jest jak najbardziej uniwersalna, marzę o anatomii swojskiego, polskiego gospodarstwa. Z przepisami na szarlotkę i żur, koronkami i wyszywankami, przedstawieniem różnic choćby między stodołą mazurską, warmińską, mazowiecką i podlaską. Owszem, w przypisach wydawca przybliża polski kontekst, ale z mojego punktu widzenia to trochę za mało. CHCĘ WIĘCEJ!
ANATOMIA FARMY. CIEKAWOSTKI Z ŻYCIA NA WSI
Tekst i ilustracje: Julia Rothman
Tłumaczenie: Barbara Burger
Wydawnictwo: Entliczek
Data wydania: 2014
Oprawa: miękka
Liczba stron: 224
Format/forma: midi
Format/forma: midi
Rekomendowany wiek: 6+, dla każdego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz