Podwójny rodzinny maraton z Hildą. Serialowy i komiksowy. Oba doskonałe i według matki, i zdaniem dzieci. Okazja również była podwójna. Polskie wydanie „Hildy i kamiennego lasu”, piątego tomu serii Luke'a Pearsona, przytargane przez nas z łódzkiego Festiwalu Komiksu, i start pierwszego sezonu serialu Hilda o przygodach rezolutnej przyjaciółki trolli na platformie Netflix.
Nie będę się rozpisywać. Po prostu podtrzymuję wszystko to, co o komiksach Luke'a Pearsona napisałam w recenzji poprzednich części (przeczytasz ją o tu). Nadal urzeka sprawne wykorzystanie elementów (nie tylko) skandynawskiej mitologii, świat trolli, pokątków i tycich ludzi wciąż zaskakuje niesamowitym, baśniowym klimatem. Wyraziste postacie z obu krain budzą sympatię (no może z małymi wyjątkami), ich zachowania, reakcje są wiarygodne, dzięki czemu czytelnikowi łatwo się utożsamić z bohaterami. I to niezależnie od wieku - ja doskonale rozumiałam motywacje i postępowanie matki, dzieci - Hildę i jej dążenie do niezależności.
Tym razem akcja komiksu znowu umiejscowiona została w Trolberg. Hilda w końcu doskonale zaaklimatyzowała się w mieście, które okazało się być nie mniej magiczne i pełne niespodzianek niż pustkowie. Trzeba więc, nie zważając na czyhające wszędzie zagrożenia, odkryć wszystkie jego tajemnice. Samodzielnie bądź z mniej lub bardziej chętnymi przyjaciółmi.
Pearson skupia się głównie na złożonej relacji pomiędzy Hildą a jej matką. Pierwsza walczy na swój dziecięcy sposób (nie zawsze mądry) o jak największą autonomię, druga to czuje, widzi wymykającą się z ich wspólnego świata córkę i stara się coraz bardziej „mamować”. Hilda jak to Hilda nic sobie nie robi z rodzicielskich zakazów, szlabanów i nadal prowadzi niezwykle ekscytujące, choć starannie ukrywane drugie życie.
Zachowanie Hildy, jej bardziej lub mniej udane próby ocalenia własnej odrębności (dziecięcej wyobraźni?), igranie z mamą, zabawa w to, kto kogo przechytrzy, wyraźnie wskazują, że dziewczynka dorasta i powoli przeobraża się w nastolatkę (a że nastolatki to zło wcielone dowodzi wersja serialowa). Pearson w dyskretny i trafny sposób diagnozuje przyczyny tarć i napięć pomiędzy bohaterkami. Nie opowiada się przy tym po żadnej ze stron, nie ocenia i nie moralizuje, ale po prostu zestawia ze sobą dwie postaci, ich potrzeby, marzenia i lęki. Ja rozumiałam matkę, dzieci Hildę. Jak w życiu.
I jak to w życiu niedopowiedzenia prowadzą do katastrofy, sprawy przybierają nieoczekiwany obrót. Paradoksalnie właśnie dzięki temu matka i córka mają szansę na odbudowanie a raczej przedefiniowanie swojej relacji. Mama staje się kluczową uczestniczką prezentowanych wydarzeń, bohaterką równą Hildzie, tak samo odważną i nieustraszoną, jeśli tylko trzeba walczyć o najbliższych (choć przyznaję, że ani razu nie odpuszcza sobie matkowania, co to, to nie).
Po raz pierwszy Pearson nie kończy przygody zgrabnym happy endem, pozostawia czytelnika w zawieszeniu, w ostatnich kadrach fundując odbiorcom rasowy cliffhanger. Powoduje on, że jeszcze bardziej całą trójką nie możemy się doczekać kolejnej części.
Warstwa wizualna komiksu nadal trzyma najwyższy poziom. Autor tym razem sporo eksperymentuje z kadrowaniem. Zmienne, dynamiczne, nieregularne nie sprawia jednak kłopotów interpretacyjnych, dziecko może łatwo podążać za narracją. Duże zmiany widać również w stosowanej kolorystyce. Choć Pearson wciąż pozostaje wierny palecie przygaszonych, patynowych brązów, szarości, błękitów, musztardowego i oliwki, barwy wydają się być używane bardziej świadomie. W wielu miejscach zmiana koloru sygnalizuje nadchodzące wydarzenia, buduje odpowiedni klimat. Czytelnik, szczególnie ten młodszy, od razu czuje, że już za chwilę, za rogiem, za skałą czai się bliżej nieokreślone zagrożenie.
Ciekawe, klimatyczne wyklejki, ekslibris, twarda oprawa z lakierowanymi elementami tak samo jak w poprzednich tomach cieszą oko. Niestety, tym razem wydawca zrezygnował z pięknego, płóciennego grzbietu, który nadawał okładkom ten szczególny, folkowy charakter. Szkoda.
⟪⦓⦓⧼⧽⦔⦔⟫
Cykl komiksów o przygodach niebieskowłosej Hildy i jej przyjaciół pochodzących z dwóch współistniejących rzeczywistości gwarantuje świetną, mądrą rozrywkę dla czytelników niemal w każdym wieku. Piąty tom, choć niczym nie zaskakuje, nie odbiega poziomem od wcześniejszych. Nadal uczestniczymy w niesamowitych wydarzeniach, odkrywamy magię wszędzie wokół nas, chłoniemy wciąż żywy świat legend, mitów i przesądów, spotykamy wyraziste, zapadające w pamięć postaci. A przede wszystkim zostajemy porwani w wir wciągającej przygody. A przy okazji Pearson gdzieniegdzie przemyca całkiem sensowny przekaz, trochę życiowych mądrości. To dodatkowy bonus. Czekamy z niecierpliwością na dalszy ciąg opowieści.
Dłużące się oczekiwanie z całą pewnością osłodzi trzynastoodcinkowy serial, który właśnie pojawił się w ofercie Netfliksa. Równie wciągający (dwa wieczory i po sezonie), prawie tak samo magiczny. Ciepły, rodzinny, dowcipny, po prostu mądry. Choć inaczej rozłożono akcenty, wyeksponowane zostały inne wątki, wersja filmowa nie odbiega znacząco od komiksowego pierwowzoru. Część odcinków to po prostu animowana adaptacja wcześniej znanych przygód, część to ich rozwinięcie, twórcze uzupełnienie. Pojawiają się również zupełnie nowe opowieści, utrzymane w baśniowym, magicznym klimacie, i całkiem nowi bohaterowie.
W komiksach Pearson udowodnił, że po mistrzowsku potrafi kreatywnie przetworzyć klasyczne mity, legendy w czytelną i atrakcyjną dla współczesnego czytelnika opowieść. W serialu pokazuje, że równie dobrze radzi sobie z wykorzystaniem klasycznych toposów kultury popularnej, szczególnie tych najczęstszych w animacji dziecięcej. Między innymi wykpiony został (choć dość ciepło) świat nastolatek (świetny odcinek o nocnych Marach), pojawia się motyw szalonego naukowca i lekko upiornej bibliotekarki. I to wszystko bez wszechobecnego we współczesnych filmach dla młodszego odbiorcy porozumiewawczego mrugania okiem do dorosłych. To serial dla dzieci, łatwy do odczytania na wszystkich poziomach przez dzieci, który choć nie przypochlebia się starszym, może się im spodobać.
Dzięki wzbogaconym, dopowiedzianym wątkom i nowym historiom nawet bohaterowie znani z komiksów zyskali w kreskówce dodatkowy wymiar. Wszyscy mieliśmy wrażenie, że filmowa Hilda jest nieco starsza, bardziej niezależna niż w komiksie (zaznaczam jednak, że być może to po prostu efekt dojrzewania odbiorców, pierwsze przygody Hildy dzieci poznały w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym). Komiksowy Drewniak to po prostu dziwny, wyalienowany z rzeczywistości gość. Ten z serialu - maksymalnie zdystansowany wobec świata, taki wciąż „obok” - wydaje się być całkowicie pozbawiony emocji. A to tylko pozór. Podobnie z poukładaną, trochę nudną Fridą. Rysy na jej nieskazitelnym charakterze czynią ją bardziej ludzką, wiarygodną.
Folkowy klimat komiksu budowała już sama forma edytorska, te okładki, wyklejki, etniczne ornamenty, ekslibrisy, płócienne grzbiety i tym podobne cymesy. W filmie taką rolę pełni urocza, stylizowana karta tytułowa, czołówka i dobrze dopasowana muzyka (szczególnie utwór tytułowy). I tyle. Magiczną atmosferę uzyskano tu przy użyciu innych środków.
Obawiałam się również trochę polskiego dubbingu. W większości przypadków głosy zostały dobrze dobrane. Hilda i Drewniak wręcz po mistrzowsku. Jedynie mama brzmiała dziwnie, mechanicznie, nieprzyjemnie. Każda jej wypowiedź, nawet ciepła, miła, wydawała się być rozkazem. Na szczęście po kilku odcinkach przyzwyczajenie sprawiło, że groźne tony stawały się mniej odczuwalne.
Podobnie jak komiksy serial o Hildzie to pozycja, w której każdy, niezależnie od wieku, znajdzie coś dla siebie. Magiczny świat, baśniowy klimat, mity i legendy, postaci, w których możemy dostrzec własne zachowania, przywary, porywające przygody, nastrojową muzykę, porządną, utrzymaną w starym stylu animację. I choć JA nadal wolę bardziej spójne i uporządkowane wersje drukowane, które wabią wyjątkową atmosferą już od samej okładki, trochę doroślejsza filmowa wersja perypetii nieustraszonej tropicielki legendarnych stworów doskonale trafiła w oczekiwania moich dzieci (10 i 12 lat). Młodszemu nie przeszkadzało, że dosłownie przed chwilą skończył kolejny raz lekturę wszystkich części komiksu, starsza niemal od razu po filmowym maratonie odświeżyła sobie trochę zapomniane pięć tomów.
Jeśli jeszcze nie czujecie się przekonani, obejrzyjcie zwiastun! Czyż nie jest uroczy? I nie sugerujcie się opisami Netfliksa. Hilda zaliczona do kategorii 'dziwaczne'? No bez przesady!Dłużące się oczekiwanie z całą pewnością osłodzi trzynastoodcinkowy serial, który właśnie pojawił się w ofercie Netfliksa. Równie wciągający (dwa wieczory i po sezonie), prawie tak samo magiczny. Ciepły, rodzinny, dowcipny, po prostu mądry. Choć inaczej rozłożono akcenty, wyeksponowane zostały inne wątki, wersja filmowa nie odbiega znacząco od komiksowego pierwowzoru. Część odcinków to po prostu animowana adaptacja wcześniej znanych przygód, część to ich rozwinięcie, twórcze uzupełnienie. Pojawiają się również zupełnie nowe opowieści, utrzymane w baśniowym, magicznym klimacie, i całkiem nowi bohaterowie.
W komiksach Pearson udowodnił, że po mistrzowsku potrafi kreatywnie przetworzyć klasyczne mity, legendy w czytelną i atrakcyjną dla współczesnego czytelnika opowieść. W serialu pokazuje, że równie dobrze radzi sobie z wykorzystaniem klasycznych toposów kultury popularnej, szczególnie tych najczęstszych w animacji dziecięcej. Między innymi wykpiony został (choć dość ciepło) świat nastolatek (świetny odcinek o nocnych Marach), pojawia się motyw szalonego naukowca i lekko upiornej bibliotekarki. I to wszystko bez wszechobecnego we współczesnych filmach dla młodszego odbiorcy porozumiewawczego mrugania okiem do dorosłych. To serial dla dzieci, łatwy do odczytania na wszystkich poziomach przez dzieci, który choć nie przypochlebia się starszym, może się im spodobać.
Dzięki wzbogaconym, dopowiedzianym wątkom i nowym historiom nawet bohaterowie znani z komiksów zyskali w kreskówce dodatkowy wymiar. Wszyscy mieliśmy wrażenie, że filmowa Hilda jest nieco starsza, bardziej niezależna niż w komiksie (zaznaczam jednak, że być może to po prostu efekt dojrzewania odbiorców, pierwsze przygody Hildy dzieci poznały w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym). Komiksowy Drewniak to po prostu dziwny, wyalienowany z rzeczywistości gość. Ten z serialu - maksymalnie zdystansowany wobec świata, taki wciąż „obok” - wydaje się być całkowicie pozbawiony emocji. A to tylko pozór. Podobnie z poukładaną, trochę nudną Fridą. Rysy na jej nieskazitelnym charakterze czynią ją bardziej ludzką, wiarygodną.
Folkowy klimat komiksu budowała już sama forma edytorska, te okładki, wyklejki, etniczne ornamenty, ekslibrisy, płócienne grzbiety i tym podobne cymesy. W filmie taką rolę pełni urocza, stylizowana karta tytułowa, czołówka i dobrze dopasowana muzyka (szczególnie utwór tytułowy). I tyle. Magiczną atmosferę uzyskano tu przy użyciu innych środków.
Obawiałam się również trochę polskiego dubbingu. W większości przypadków głosy zostały dobrze dobrane. Hilda i Drewniak wręcz po mistrzowsku. Jedynie mama brzmiała dziwnie, mechanicznie, nieprzyjemnie. Każda jej wypowiedź, nawet ciepła, miła, wydawała się być rozkazem. Na szczęście po kilku odcinkach przyzwyczajenie sprawiło, że groźne tony stawały się mniej odczuwalne.
Podobnie jak komiksy serial o Hildzie to pozycja, w której każdy, niezależnie od wieku, znajdzie coś dla siebie. Magiczny świat, baśniowy klimat, mity i legendy, postaci, w których możemy dostrzec własne zachowania, przywary, porywające przygody, nastrojową muzykę, porządną, utrzymaną w starym stylu animację. I choć JA nadal wolę bardziej spójne i uporządkowane wersje drukowane, które wabią wyjątkową atmosferą już od samej okładki, trochę doroślejsza filmowa wersja perypetii nieustraszonej tropicielki legendarnych stworów doskonale trafiła w oczekiwania moich dzieci (10 i 12 lat). Młodszemu nie przeszkadzało, że dosłownie przed chwilą skończył kolejny raz lekturę wszystkich części komiksu, starsza niemal od razu po filmowym maratonie odświeżyła sobie trochę zapomniane pięć tomów.
Na blogu pisałam już o wszystkich poprzednich tomach
„Hilda i troll”,
„Hilda i nocny olbrzym”,
„Hilda i ptasia parada”,
„Hilda i czarna bestia”.
Recenzję znajdziesz TU
HILDA I KAMIENNY LAS
Scenariusz i rysunki: Luke Pearson
Tłumaczenie: Hubert Brychczyński
Wydawnictwo: Centrala
Data wydania: 2018
Oprawa: twarda
Liczba stron: 80
Format: midi
Sugerowany wiek: 5+
HILDA. Sezon 1
Reżyseria: Luke Pearson
Liczba odcinków: 13
Sugerowany wiek: 7+
Obejrzysz na platformie Netflix
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz