Ocean to miejsce równocześnie fascynujące i przerażające. Piękne, ale i niebezpieczne. Jego bezkres onieśmiela i intryguje. Kusi przygodą, odstrasza ryzykiem. Pociąga tajemnicą, ale jednocześnie budzi lęk przed nieznanym. Jak świat z perspektywy dziecka. Nie dziwi więc, że motyw zagubienia się w morskich odmętach jest tak często eksplorowany w sztuce przeznaczonej dla najmłodszych. Wszyscy pamiętamy choćby historię Nemo, małego błazenka, i jego ojca, który wytrwale poszukiwał zaginionego syna.
Dziś dwie książki, których bohaterami są także małe rybki tak jak Nemo samotnie przemierzające niezmierzone przestrzenie oceanu. Każda inna i przeznaczona dla odmiennego odbiorcy. Prosta historia obrazkowa dla najmłodszych „Mała biała rybka” opowiedziana słowem i obrazem przez Guida van Genechtena i poetycki „Swimmy” Leo Lionniego dla bardziej zaawansowanych, co najmniej trzyletnich czytelników.
„Mała biała rybka” to nieskomplikowana historyjka dla najnajów wykorzystująca dość popularny motyw poszukiwania zagubionej mamy przez dziecko. Klasyka. Rybi maluch rozkładówka po rozkładówce spotyka kolejnych mieszkańców oceanu, uważnie się im przygląda, po czym stwierdza, że dany osobnik to jednak nie mama. I tak aż do szczęśliwego zakończenia.
Historia, choć nam może wydawać się dość banalna, trochę ponadrocznemu maluchowi naprawdę dostarczy wielu emocji. Wspólne poszukiwanie zaginionej mamy wraz z małą rybką po prostu wciąga, a zastosowanie powtarzających się pytań dodatkowo zwiększa zaangażowanie dziecka.


Przy okazji, niepostrzeżenie młody czytelnik poznaje nazwy morskich stworzeń i uczy się rozpoznawania kolorów. Każdy bowiem z bohaterów reprezentuje inną barwę. Spotykamy czerwonego kraba, pomarańczową rozgwiazdę, żółtego ślimaka, zielonego żółwia, fioletową ośmiornicę. Niestety, teoretyczna niebieskość wieloryba wzbudziła w naszym domu wątpliwości - odcień dobrany został nieco niefortunnie i za bardzo wpada w fiolet.
Dodatkowy atut to wyraziste barwy. Nietypowo autor wybrał czarne tło, z którym dobrze kontrastują nasycone kolory. Szkoda tylko, że nie zdecydowano się na zastosowanie twardych stron, które na pewno spotkałyby się z uznaniem potencjalnych odbiorców lektury.
„Swimmy” to z kolei lektura dla bardziej wyrobionych czytelników, którzy nazwy kolorów mają w małym palcu. Bardziej abstrakcyjna, miejscami poetycka dotyka znacznie poważniejszych problemów, o których jednak mówi w czytelny sposób.
Przede wszystkim tytułowy Swimmy traci swą rodzinę, bo tak można określić ławicę, w bardziej dramatycznych okolicznościach, zgodnych z prawami natury, wpisanych w cykl życia i śmierci. Szybszy, sprawniejszy niż reszta rybek, jako jedyny zdołał uciec przed paszczą tuńczyka. Został sam. Jak palec. Smutny i przerażony w bezkresnym oceanie.
Swimmy nie szuka swej ławicy, gdyż wie, jaki los ją spotkał. Powoli jednak poznaje morskie tajemnice, mieszkańców podwodnego świata. Podziwia piękno głębin. Obserwuje, uczy się i w końcu trafia do nowej rodziny takiej jak ta, którą utracił. Bogatszy o nowe doświadczenia, mądrzejszy.
Swimmy to wielowymiarowa opowieść o tym, że nawet dramatyczna przeszłość nie musi determinować przyszłości, że rozpamiętywanie ran nic nie zmieni. Mała rybka musi, czy tego chce, czy nie, przezwyciężyć swoje lęki i po prostu iść do przodu. Ale nie tylko. Historia ta udowadnia też, że odmienny nie oznacza gorszy. Nasze unikatowe cechy możemy zaoferować innym, by także mogli z nich skorzystać. Tylko działanie w grupie daje szansę na sukces, na przetrwanie i gwarantuje bezpieczeństwo. Lubię również wszechobecną w tekście zwykłą afirmację piękna świata. Mimo zagrożeń, mimo przejmującej samotności. Bardziej doświadczony czytelnik z kolei w końcowych scenach odnajdzie metaforę świadomego, odpowiedzialnego i po prostu mądrego przywództwa.
Lionni oszczędnie używa tekstu. Każde słowo jest tu przemyślane, konkretne. Większość kontekstu niezbędnego do interpretacji historii dostarczają ilustracje. Nietypowe, rozmyte kształty bez wyraźnych konturów uzyskano poprzez zastosowanie pieczątek, odcisków gąbek, rozmazanych akwareli. Wszystko tu zaskakuje nieoczywistością, czerwone rybki przypominają z daleka małe serca, meduzy wyglądają jak najprawdziwsze galaretki, pojawiają się landrynkowe lasy i różowe palmy ukwiałów. Sceneria zadziwia swą onirycznością. To właśnie te niepowtarzalne, magiczne obrazy tworzą poetycki nastrój.
„Mała biała rybka” to dobra propozycja dla najmłodszych. Bez wątpienia roczne, dwuletnie dzieci polubią zarówno prosty, choć pełen emocji dostosowanych do ich wieku tekst i wciągającą historię, jak i wyraziste, dość oryginalne ilustracje. Dodatkowy plus to walor edukacyjny - odrobina wiedzy o morzach i kolorach. Ciekawe połączenie. Co więcej, książka ta stanowi część całkiem rozbudowanego cyklu, w którym znajdziecie jeszcze następujące tomy:
👉„Co umie mała biała rybka”, czyli opowieść o tym, że w każdym z nas drzemie jakiś talent
👉„Mała biała rybka liczy do 11”
👉„Mała biała rybka ma wielu przyjaciół”
👉„Mała biała rybka ma urodziny”
„Swimmy” to pozycja niezwykła. Pięknym, zapadającym w pamięć ilustracjom towarzyszy mądry, pełen magii tekst. Mimo że wielowymiarowy, możliwy do odczytania na kilku poziomach, zrozumiały już dla przedszkolaków. Momentami liryczny, w kilku miejscach dramatyczny, zawsze budzący emocje i zmuszający do myślenia. Nie dziwi, że „Swimmy” na stałe wszedł do kanonu literatury dziecięcej. Choć polscy czytelnicy mogli poznać przygody małej rybki dopiero niedawno (2016), książka swoje pierwsze wydanie miała w latach 60. ubiegłego wieku.
Tekst i ilustracje: Guido van Genechten
Tłumaczenie: Iwona Mączka
Wydawnictwo: Mamania
Data wydania: 2015
Oprawa: twarda, niestety miękkie wnętrze
Liczba stron: 24
Format/forma: midi
Sugerowany wiek: 1+
SWIMMY
Tekst i ilustracje: Leo Lionni
Tłumaczenie: Monika Perzyna
Wydawnictwo: Tatarak
Data wydania: 2016
Oprawa: twarda
Liczba stron: 36
Format/forma: midi
Sugerowany wiek: 3+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz