„Lodorosty i bluszczary. Wiersze dla dzieci” Jerzego Ficowskiego to pozycja tak niedzisiejsza, nostalgiczna i klasyczna, że poczułam się jak w wehikule czasu. Nie tylko dzięki lirycznym tekstom napisanym piękną, barwną polszczyzną, ale i ilustracjom Gosi Herby nawiązującym wprost do tradycji polskiej szkoły ilustracji. To nie była nawet sentymentalna podróż do mojego dzieciństwa. Tomik przywołał raczej czasy, gdy świat zaczęło poznawać pokolenie moich rodziców.
W tomie, opracowanym przez Jarosława Borowca, znajdują się wiersze tworzone przez Jerzego Ficowskiego właśnie od drugiej połowy lat 50., co więcej, nie tylko te wcześniej opublikowane, ale i liryki pochodzące z rękopisów i archiwum autora.
Strukturę książki wyznaczają zmieniające się pory roku, przy czym powtarzalność czasu podkreślona została poprzez rozpoczęcie i zakończenie tomu tym samym okresem - zimą. Cykl przyrody dosłownie zatacza tu koło, zamyka się lub otwiera w zależności od naszej perspektywy, a świat przedstawiony dzięki tej rytmicznej ciągłości wydaje się być oswojony i bezpieczny. Nie ma tu nagłych zmian, nieprzewidzianych katastrof, pędu w wielu niezsynchronizowanych kierunkach charakterystycznego dla współczesności. W świecie wykreowanym w tej pozycji nawet zmiana jest przewidywalna, oczekiwana i wpisana na stałe w ustaloną kolej rzeczy.
Redakcyjna decyzja o takim układzie współgra z widoczną w poszczególnych wierszach wrażliwością autora na naturę - jej piękno, nastrój zależny od konkretnego czasu, jednoczesną zmienność i stałość. Znajduje to wyraz w wielu konkretnych utworach skupionych na poetyckim, wręcz baśniowym wyjaśnianiu świata, zjawisk przyrodniczych. Autor również niezwykle subtelnie operuje kolorem, stanowiącym dominantę kompozycyjną głównie wierszy zimowych. Biel w wielu odcieniach lśni, skrzy się, srebrzy.
Wiersze układają się nie tylko w sensualną opowieść o zmieniających się porach roku. To także bardzo konkretna, osadzona w rzeczywistości historia mówiąca o ważnych sprawach wyznaczających rytm życia dziecka. Lato to wakacje, czas beztroski, kontaktu z naturą, jesienią rozpoczyna się szkoła, powracamy do miasta, zima to magia świąt. Ten układ nie zmienia się od lat.
W dziecięcej poezji Ficowskiego najbardziej ujmuje mnie wielka dyscyplina języka, nie ma tu przypadkowości, zbędnych słów. Każdy wiersz utrzymano konsekwentnie w jednej stylistyce, a środki, słownictwo dobrano dokładnie takie, jak trzeba, w punkt. I to niezależnie od tego, czy podmiot liryczny mówi frazą Leśmianowską (wiersze zimowe, „Kolędziołek”), czy stosowana poetyka zbliża się bardziej do słownych zabaw Tuwima czy Brzechwy.
Często wiersze charakteryzują się bardzo prostą formą, wyzyskują jedynie rytmizację niby-zwykłych fraz, bogactwo słownictwa. I choć czasami pojawiają się trochę banalne epitety i porównania, poezja ta nie traci przy tym nic ze swego uroku.
Najciekawsze jednak są utwory, w których autor twórczo korzysta z zasobów słowotwórczych polszczyzny, tych istniejących i potencjalnych, ukrytych w systemie językowym. Ficowski bawi się słowem, w tekstach aż roi się od neologizmów, często imitujących dziecięcy język, przykładem choćby tytułowe lodorosty i bluszczary, a także mrozmaryn, mroziele, denerwujek, błotołazy i wiele innych. Równie często autor nawiązuje do wspólnego rdzenia znaczeniowego rodziny wyrazów. Grupuje je, zestawia, zderza w poszukiwaniu nowych sensów. Czasami odkrywa ludową etymologię słów, wyraża dziecięce zdziwienie różnicą między rzeczywistym a zapisanym w formie słowotwórczej znaczeniem, między metaforyką a dosłownością.
Wiele wierszy wykorzystuje zabawy homonimią i to nie tylko leksykalną. Ficowski poszukuje w języku współbrzmień także na poziomie fleksji, składni, frazeologii, choćby w wierszach „Dziwna rymowanka” czy „Wilcze rymy”, których koncept opiera się właśnie na zestawianiu różnorakich homofonów.
Warto podkreślić wielki szacunek dla podmiotowości dziecka. Nie ma tu mentorstwa, dobrych rad, pedagogicznych wywodów. To świat widziany z jego perspektywy, w którym kultura dziecięca, zabawy, przekomarzanki, wyliczanki, zagadki stanowią częstą inspirację.
Przyznam szczerze, że trochę mi głupio. Jerzy Ficowski to dla mnie postać ważna, ale nigdy nie traktowałam go jako autonomicznego artysty, a postrzegałam raczej jako popularyzatora, pośrednika pomiędzy mną a prozą Brunona Schulza. Twórcę „Regionów wielkiej herezji”. Tego pana w zawadiackim berecie od Papuszy, cygańskich taborów i „Gałązki z drzewa słońca”. Byłam przekonana, że nie znam jego poezji pisanej z myślą o dzieciach. Zdziwiłam się jednak i zawstydziłam. Wiele z tych utworów pamiętam, nie wiem, czy ze szkoły, czy po prostu z codziennego czytania, ale nazwisko autora uciekło gdzieś z mej pamięci. Szkoda.
Zastanawiam się jednak, jak odbiorą ten tom współczesne dzieci. Wiersze pod względem formy i treści nie zestarzały się, nadal są czytelne, aktualne. Tylko kilka razy zastanawiałam się, czy przedstawione realia będą zrozumiałe. Mając w pamięci zdziwienie mojej córki na widok telefonu z tarczą, od razu zwróciłam uwagę na nakręcany budzik. Wiersz wykorzystujący szkolną gwarę także może sprawić problem. I tyle. Całkiem niezły wynik, jak na twórczość pokazującą rzeczywistość niekiedy sprzed pięćdziesięciu lat.
Moje większe wątpliwości budzi forma wydania. Tomik przepiękny pod względem edycyjnym i graficznym może po prostu dzieci onieśmielać. Twarda oprawa, dużo światła na stronach, nieściśnięty tekst, tasiemki, stonowane kolory, oprócz spisu treści także alfabetyczny wykaz wierszy - każdy detal został dopracowany w najmniejszym szczególe. Jednak mimo świetnych, wskazujących wyraźnie na dziecięcego odbiorcę ilustracji książka przypomina raczej eleganckie, klasyczne zbiory wybranych wierszy słynnych poetów. Dla dorosłych.
Dorosły pośredniku sięgnij więc po ten magiczny wehikuł czasu i czytaj go wraz z dziećmi. Nawet tymi najmłodszymi. Warto.
Wydawco, poprosimy o wydania pojedynczych wierszy. Mogą być całokartonowe, mogą być zwykłe, mogą być jakiekolwiek. Ważne, by dało się je wziąć w małe łapki, siąść na podłodze i czytać, bez zamartwiania się, że gdzieś zostaną ślady paluchów.
Drodzy nauczyciele, rodzice, organizatorzy konkursów recytatorskich! W tym zbiorze znajdziecie wiersze na wszelkie okazje szkolne, przedszkolne, na akademie, występy i różne inne wydarzenia. Napisane piękną polszczyzną, z nienagannym rytmem. Stworzone do deklamacji!
Dorosły wielbicielu pięknych, kolekcjonerskich książek, „Lodorosty i bluszczary” to edytorski majstersztyk (jak wszystkie pozycje wydane przez Wolno).
Zastanawiam się jednak, jak odbiorą ten tom współczesne dzieci. Wiersze pod względem formy i treści nie zestarzały się, nadal są czytelne, aktualne. Tylko kilka razy zastanawiałam się, czy przedstawione realia będą zrozumiałe. Mając w pamięci zdziwienie mojej córki na widok telefonu z tarczą, od razu zwróciłam uwagę na nakręcany budzik. Wiersz wykorzystujący szkolną gwarę także może sprawić problem. I tyle. Całkiem niezły wynik, jak na twórczość pokazującą rzeczywistość niekiedy sprzed pięćdziesięciu lat.
Moje większe wątpliwości budzi forma wydania. Tomik przepiękny pod względem edycyjnym i graficznym może po prostu dzieci onieśmielać. Twarda oprawa, dużo światła na stronach, nieściśnięty tekst, tasiemki, stonowane kolory, oprócz spisu treści także alfabetyczny wykaz wierszy - każdy detal został dopracowany w najmniejszym szczególe. Jednak mimo świetnych, wskazujących wyraźnie na dziecięcego odbiorcę ilustracji książka przypomina raczej eleganckie, klasyczne zbiory wybranych wierszy słynnych poetów. Dla dorosłych.
Dorosły pośredniku sięgnij więc po ten magiczny wehikuł czasu i czytaj go wraz z dziećmi. Nawet tymi najmłodszymi. Warto.
Wydawco, poprosimy o wydania pojedynczych wierszy. Mogą być całokartonowe, mogą być zwykłe, mogą być jakiekolwiek. Ważne, by dało się je wziąć w małe łapki, siąść na podłodze i czytać, bez zamartwiania się, że gdzieś zostaną ślady paluchów.
Drodzy nauczyciele, rodzice, organizatorzy konkursów recytatorskich! W tym zbiorze znajdziecie wiersze na wszelkie okazje szkolne, przedszkolne, na akademie, występy i różne inne wydarzenia. Napisane piękną polszczyzną, z nienagannym rytmem. Stworzone do deklamacji!
Dorosły wielbicielu pięknych, kolekcjonerskich książek, „Lodorosty i bluszczary” to edytorski majstersztyk (jak wszystkie pozycje wydane przez Wolno).
LODOROSTY I BLUSZCZARY
Tekst: Jerzy Ficowski
Ilustracje: Gosia Herba
Wybór i opracowanie: Jarosław Borowiec
Wydawnictwo: Wolno
Data wydania: 2017
Oprawa: twarda
Liczba stron: 228
Format/forma: midi
Format/forma: midi
Sugerowany wiek: 3+ (do czytania z rodzicami)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz